~3~

3.3K 367 126
                                    

Cicho jęknął, gdy przewrócił się na drugą stronę. Potarł oczy, a następnie uchylił powieki. Słyszał szum morza i trzask desek. Zmarszczył brwi, podnosząc się z materaca. Czyżby cały wypadek okazał się kolejnym, wysnutym koszmarem? 

Jednak, jedna rzecz się nie zgadzała. 

To nie był jego statek. 

— Calypso* miała cię w opiece. Już myślałem, że nigdy się nie obudzisz. — usłyszał, a gdy dostrzegł uśmiechniętego bruneta z brudnawą szmatką w ręku otworzył szerzej oczy. 

— Gdzie ja jestem? — wyszeptał, oglądając się dookoła. To również nie był jeden ze statków królewskiej floty. Nie, gdy poczuł rum i zapach zagrzybionych materacy, które przez te wszystkie lata zdążyły dostać w kość. 

— Oh, no tak. Masz zaszczyt gościć w progach statku Jeon Jeongguka. Gdy znajdziesz się na pokładzie Valencii, która budzi postrach między ludźmi jesteś w stanie dogonić samego Latającego Holendra! 

— Sprzyja mi twoja wypowiedź, lecz możesz wrócić do swoich obowiązków. — odparł kapitan, odrzucając swój kapelusz na rozłożone materace. Park przytaknął, wychodząc z kajuty mężczyzny. 

Dwudziestopięcioletni pirat tylko chytrze się uśmiechnął, wyciągając szpadę z pochwy. Jej rękojeść obrócił kilka razy w dłoni, po czym koniec przyłożył do żuchwy drobniejszego. 

— Kim jesteś? — zapytał zimnym tonem, stale mierząc nastolatka ostrzem. Ten tylko przełknął ślinę, powoli odchylając się do tyłu. 

— N-nazywam się Kim Taehyung. Syn władcy Tortugi. — przedstawił się, nabierając więcej pewności siebie. Mężczyzna na pewno słyszał o nim, prawda? 

Jeon trzymając przed sobą broń tylko prychnął, kreśląc na nagiej klatce piersiowej kształty. Ostrze zatrzymał w miejscu serca, a następnie uśmiechnął się. 

— Czyżbym znalazł zgubę twojego tatusia? Oh, jaki zbieg okoliczności. Wiesz, kogo nienawidzę bardziej od zdrajców? Rodziny królewskiej, która strąciła piratów na samo dno. — syknął, mierząc Kima złowrogim spojrzeniem. — Ciekawe, ile dostałbym za dostarczenie twojego ciała. 

— Nie chcesz mnie zabić. — odezwał się Taehyung, kładąc palec na zimnej szpadzie. Opuścił ją, a Jeongguk tylko prychnął, chowając broń z powrotem na miejsce. 

— Faktycznie. Najpierw zejdź z mojej koi*. Nie mam zamiaru spać w twoich flakach, choć miewałem różne historie. — odpowiedział, opierając się plecami o drewnianą szafę. — Ile masz lat? 

— Dziewiętnaście. Jako syn władcy rozkazuję ci dostarczyć mnie z powrotem do domu, na Tortugę. 

Na tę wypowiedź kapitan głośno się zaśmiał, łapiąc się w pewnym momencie za brzuch. Otarł niewidzialną łzę spod oka, po czym ponownie spojrzał na dziewiętnastolatka. Taehyung chciał wstać, jednak w pewnym momencie coś przestało się łączyć z resztą. Obejrzał się po sobie, po czym pisnął, okrywając całe ciało beżową kołdrą. 

— Dlaczego jestem nagi?!

— Spałeś dwa dni w moim łóżku. Wybacz, ale z twoich ubrań można było brud wyżynać litrami. Pozbyliśmy się zbędnego towaru ze statku. Twoja kiecka już zapewne pływa razem z żółwiami morskimi lub z resztą załogi.

— Przynieś mi jakieś ubrania. — zażądał, po czym ponownie usłyszał salwę śmiechu. Mężczyzna nic nie powiedział tylko ściągnął ze swojego ciała ubrudzoną koszulę, rzucając nią w chłopaka. Wytarł dłonie w i tak brudne spodnie, a następnie obejrzał się po swoim idealnie zbudowanym ciele, które przez ilość słońca (jak i zapewne brudu) przybrało ciemny kolor. Młodszy zawiesił wzrok na zagojonej już bliźnie, znajdującej się w miejscu serca. Na jego ciele pojawiły się ciarki, gdy wyobraził sobie, co mogło doprowadzić do powstania owej, wyleczonej rany. Nie chcąc z góry wypytywać o takie rzeczy jedynie spojrzał pytająco na dowódcę, a ten tylko westchnął. 

— Jak coś ci nie pasuje, zawsze możesz chodzić nago. Wiesz, moja załoga dawno nie zawitała do żadnego baru, a takich atrakcji tutaj jeszcze nie mieliśmy. — zasugerował, przez co Kim w kilka sekund zarzucił na drobne, pokaleczone ciało brudną i przy tym za dużą koszulę kapitana. Jeon dodatkowo wyjął przypadkowy materiał z szuflady, rzucając chłopakowi go do rąk. Blondyn wiedział, że w jakiś niewyjaśniony jak dotąd sposób musiał stworzyć z tego spodnie. — Zapewne jesteś ciekaw, jak tutaj się znalazłeś. — odparł po chwili, na co książę przytaknął. — Nocą, gdy morze ucichło, a załoga spała nocna straż dostrzegła na horyzoncie ciało leżące na drewnianej belce. Mimo, że jesteśmy piratami to bierzemy takich ludzi, gdy tylko jest okazja. Idealnie nadają się w późniejszych latach do służby. W każdym razie, wciągnęliśmy cię na pokład, a ja wróciłem twoją duszę do ciała, gdyż jej coś spieszyło się do tych na górze. 

Taehyung w tym samym momencie przypomniał sobie ostatnie chwile na statku, który trafiając na rozszalałą burzę skończył na samym dnie, zostawiając na powierzchni tylko zgliszcza kadłuba i pozostałości masztu.

— Jako książę Tortugi i przyszły władca żądam, byś odstawił mnie na moją wyspę. 

Jeongguk zacisnął szczękę, po czym zrobił kilka kroków w przód. Złapał podbródek dziewiętnastolatka między palce, a następnie uniósł głowę. 

— Zapamiętaj sobie moje imię, Kim Taehyung. Będąc na Valencii, masz zwracać się do mnie z szacunkiem. — syknął, zaciskając opuszki na skórze chłopaka. — Wiedz, że potężny Jeon Jeongguk jest cierpliwy i gościnny, lecz jeden zły ruch, a jego dobroduszność zniknie jak twój statek, kochaniutki. W każdej chwili mogę odstawić cię na miejsce, z którego cię wziąłem. 

Kim poczuł, jak na jego ciele pojawiają się po raz kolejny dreszcze. Drugie oblicze kapitana przerażało go do szpiku kości. 

— Zapamiętaj moje imię, gdyż będziesz je słyszał do końca swoich dni. — dodał. — Będąc na morzu to ja decyduję o twoim losie i żadne stanowisko ci nie zagwarantuje błogosławieństwa u mnie. Spróbuj raz jeszcze wypowiedzieć mi rozkaz, to twoja głowa zawiśnie jako karmnik dla ptaków, które tylko czekają na takie okazje. Rozumiemy się? 

Dziewiętnastolatek energicznie pomachał głową, a Jeon zabrał rękę z czerwonego miejsca na podbródku młodszego. Wyjął z tej samej szuflady co wcześniejszy materiał drugą, wręcz taką samą koszulę, po czym zarzucił ją sobie na ramiona. Skierował się do wyjścia, w duchu wspominając minę, jaką Kim miał podczas rozmowy. Widząc, jak szybko budził postrach w ludziach czuł się jak król, mogący decydować o losach podwładnych. Będąc piratem miał swoje zasady, a skoro owe punkty zostały ustanowione przez jego osobę zawsze mógł je zmienić.

Nie chciał skrzywdzić jasnowłosego, lecz to on będzie tańczył jak mu zagra, nie na odwrót. 

*Calypso - bogini morza

*koja - łóżka na statkach/yachtach etc. 

a/n Rozdziały raczej będą w granicach od tysiąca do półtorej tysiąca słów. 

✓Voyage | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz