~21~

2.5K 363 131
                                    

a/n Ziomy moje pamiętajcie, miłość to gówno. Lepiej być samowystarczalnym, bo można się tylko przejechać na jakiejś znajomości. Dziękuję za uwagę. 

Minęły już trzy dni od opuszczenia Zatoki i na pewno byliby bliżej celu, gdyby nie wiatr, a raczej jego brak. Akurat na to nie mieli żadnego wpływu i choć można było wysunąć wiosła z burt, to i tak niewiele by to dało, bowiem Valencia była po prostu za ciężka i nie poruszałaby się prawie w ogóle przy użyciu ludzkiej siły. Dlatego też, Jeongguk pozostawił statek pod opieką Hoseoka i Yoongiego, a sam poszedł spać, gdyż od dwóch dni nie zmrużył choćby na chwilę oka. Może i był piratem i żył na tych samych zasadach co inni, jednak również potrzebował snu, aby normalnie funkcjonować. W tym czasie Taehyung siedział u boku Jimina na pokładzie i rozmawiał z nim na temat ostatnich zdarzeń.

- Też kiedyś spotkałem taką kobietę i również pojawiło mi się na dłoni piętno. Wtedy jednak nie wiedziałem, jak to usunąć i ponad dwa tygodnie się z tym zmagałem. Zastosowanie krwi Jeongguka odkryłem przypadkiem, gdy ten się zranił. Wtedy kropla krwi spadła mi na dłoń i w taki sposób ślad zaczął zanikać.

- Skoro krew Jeongguka jest w stanie wyleczyć piętno, to dlaczego nie może jej zastosować na sobie? Wtedy blizna by zniknęła.

- Też tak myśleliśmy i nawet to sprawdziliśmy. Niestety, to przyspieszyło przebieg tego... Czegoś. Jego krew jest dla niego trucizną, a dla nas można powiedzieć, że lekiem. Jednak Jeongguk nie korzysta z tego często, nie dopuszcza do siebie myśli, że jego krew jest w stanie kogoś wyleczyć.

- Dlaczego?

- Nie może pomagać, jeśli robi coś wbrew sobie cierpi.

Taehyung przytaknął, bowiem w miarę zrozumiał słowa Parka. Siedząc przy prawej burcie zmarszczył brwi, gdy dostrzegł na horyzoncie inny statek. Widząc jednak wzór na żaglach rozchylił usta zdziwiony, od razu potrząsając medykiem.

- Jimin, tam coś płynie. – odparł, przygryzając wargę.

- Niech płynie, nie jesteśmy jedyni na tych wodach.

- Tyle, że ja znam te żagle. – dodał, wytężając wzrok.

Park zmrużył oczy, aby dostrzec nieznajomy statek. Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, kto to.

- Statek z floty rodziny królewskiej. – wyszeptał, a jego dłonie ponownie zadrżały. Nie widział jednak nigdy wcześniej takiego okrętu i zastanawiał się, czy ojciec czasem nie zainwestował w nowe jednostki pływające.

- Cholera, idź obudzić Jeongguka. Płyną wprost na nas, chcą walczyć. – odparł, wstając z miejsca. Czym prędzej podbiegł do Yoongiego, który nie przejmując się niczym stał przed sterem.

Kim w tym czasie wykonał polecenie medyka, a znajdując się pod pokładem zdążył potknąć się o przewróconą beczkę z prochem do armat. Otworzył drewniane drzwi na oścież, a widząc mężczyznę pogrążonego we śnie zatrzymał się. Delikatnie umieścił rękę na dłoni Jeona, a ten czując czyiś dotyk automatycznie złapał nadgarstek napastnika. Otworzył oczy, jednak widząc Kima poluźnił uścisk i przetarł twarz.

- Czego?

- Mamy chyba problem. – zaczął, pocierając dłonią swoje ramię. – Na horyzoncie widać statek i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie należał do floty mojego ojca. – wyjaśnił, spuszczając wzrok. Jeongguk jak na zawołanie wstał z materaca, bez słowa wychodząc ze swojej kajuty. Kim pobiegł za mężczyzną, aby nie zostawać czasem pod pokładem w razie ataku.

- Przygotować wszystkie działa, zmieńcie kurs na nich. – zarządził, oglądając się dookoła. Dostrzegając ów statek zacisnął szczękę, a widząc jak pirat wyciągnął lunetę w oka mgnieniu zabrał mu ją i wręczył dziewiętnastolatkowi. – Zobacz, czy jesteś w stanie rozpoznać załogę. Wystarczy mi tożsamość kapitana. – dodał, a Kim od razu podszedł do burty i rozciągnął urządzenie.

✓Voyage | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz