~45~

2.9K 363 118
                                    

a/n Wczoraj dodałam rozdział ze smutem, a Wattpad nie dał znów powiadomień dlatego jak ktoś nie widział to zapraszam

+ Maraton, o którym wspomniałam (wbiłam na pasek, trzeba świętować) Będzie w pierwszym tygodniu lipca, bowiem jak już wcześniej pisałam, do końca czerwca nie mam zbytnio czasu przez kurs żeglarski, a jednak ogarnięcie i praktyki i teorii samo nie przyjdzie. 
Ale oczywiście o maratonie nie zapomnę, także spokojnie. 

++ Przedłużę Voyage o jeden rozdział, także będzie ich 46 i bonus. 

Minął dokładnie rok od kiedy statek, którym płynął Taehyung utonął. Kim cudem przeżywając zupełnie przypadkiem trafił na pokład okrętu pirackiego, gdzie na jego czele stał Jeongguk, znany ze swojego okrucieństwa. Kto by pomyślał, że wystarczyło trzysta sześćdziesiąt pięć dni, aby życie na pozór zwykłego pirata, jak i dziedzica tronu zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Jeon nie przypominał dawnego siebie, bowiem mając u boku dwudziestolatka oddał mu swoje oczyszczone serce, a sam Kim nawet nie myślał o powrocie do domu. Pokochał pirata, pokochał życie na statku, pokochał morską bryzę i białe ptaki budzące załogę z rana. 

Pokochał morze tak, jak zrobił to przed laty kapitan Valencii. 

Nie żałował żadnej podjętej decyzji, a już na pewno nie tej, gdy będąc w swoim rodzinnym mieście dobrowolnie wszedł na pokład Valencii, uciekając od codzienności, którą pragnął zmienić. Cóż, udało mu się to i teraz w pełni korzystał z życia, dlatego też budząc się co ranek u boku ukochanego w kajucie wykonanej głównie z drewna, w której unosił się w powietrzu zapach starych, morskich materacy czuł się po prostu szczęśliwy, dlatego też od razu uśmiechał się szeroko. Będąc w kolejnej podróży Jeongguk dużo udzielał się na pokładzie, lecz Kim stale dotrzymywał mu towarzystwa. Tego dnia Taehyung poprzez wcześniejsze przebywanie na słońcu leżał w łóżku, walcząc z objawami udaru. Jeon co jakiś czas przychodził i kontrolował stan młodszego, uzupełniając przy tym dzbanek z zimną wodą pitną. Pirat podszedł do balustrady, opierając się na niej łokciami. Westchnął, przymykając powieki. 

- Nadal mu nie powiedziałeś, prawda? - odezwał się Jimin, na co kapitan odwrócił się do rówieśnika. - Jeongguk, wypłynęliśmy prawie dwie doby temu, on powinien wiedzieć. 

- Cholera, Jimin. Nie wiesz, co za tym idzie? Przecież jego decyzja będzie oczywista. 

- On cię kocha, na pewno na to nie pójdzie. Grabisz sobie, nie mówiąc mu. Gdy przyjdzie co do czego bardzo go zranisz przez to, że ukrywałeś tak istotną informację. 

- Przecież od dobrych kilku miesięcy nie widział nawet tego miasta na oczy, pewnie już zapomniał o przeszłości. 

- Postawię sprawę jasno, Gguk. - odezwał się podenerwowany Park. - Tu chodzi o jego pieprzonego ojca a nie... Sługę czy kogoś mało znaczącego. Albo ty mu powiesz, albo ja to zrobię.

Jeongguk zamilkł, zastanawiając się, co takiego powinien zrobić. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie głos pochodzący od osoby stojącej tuż za ich plecami. Zacisnął obie pięści, głośno nabierając powietrza.

- Co takiego ma mi powiedzieć? - zapytał się Kim medyka, a ten spojrzał wyczekująco na przyjaciela. 

- Nieważne, słońce. Już się lepiej czujesz? Przyszedłeś po coś do jedzenia? - wypytywał, zbliżając się do ukochanego. 

- Jest już dobrze, chciałem się przewietrzyć. - mruknął. - Co masz mi do powiedzenia, Jeongguk. - dodał poważnym tonem, a Jimin jedynie założył ręce na siebie. 

- Powiedz mu. - powtórzył Park, a Jeon nie mając innego wyjścia przytaknął, łapiąc partnera za ramię. Pociągnął go w stronę schodów, z powrotem schodząc pod pokład. Nie miał zamiaru rozmawiać o tym przy rówieśniku, ten tylko by to zniszczył. 

✓Voyage | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz