Tego mi było trzeba
Myśle kiedy wychodzę o wschodzie słońca na taras w swojej sypialni.
Poranne promienie słońca delikatkie grzeją moje zziębniete od porannego chłodu policzki, a przyjemny wiaterek owiewa nagie ramiona.
Nie wiem ile tam stoję, ale kiedy robi mi się zimno wracam do środka. Zabieram z rampy łóżka ciepły szlafrok i wychodzę z pokoju.
Przechodząc przez długi zachowany w ciepłych barwach korytarz mijam ramki ze zjęciami fragmenty naszych ulubionych wykonawców, cytaty, nasze najlepsze wspomnienia.
To taki pomysł mamy, aby zachować najlepsze wspomnienia. Ten dom jest miejscem, w którym spędziłam większiść moich wakacji dzieciaki tak samo, to tutaj Bruno robił pierwsze kroki, a Abby powiedziała swoje pierwsze słowa, a ja byłam tego wszystkiego świadkiem.
- Jane jestem głodna, a my nie kupiliśmy jedzenia. A wiesz co się dzieję gdy jestem głodna. - widząc jej zdesperowaną i załamaną minę chciałam się zaśmiać, ale jako dobra przyjaciółka się powtrzymałam.
- W takim razie ubieraj dupę i jedziemy do sklepu.
- A daleko ten sklep.
- Nie daleko jakieś pięć czy osiem mil
- Dobra dla jedzienia wszystko - mrukneła podnosząc tyłek z krzesła - idę sie ubrać zajmuję łazienkę - wytkneła mi jezyk i w mgnieniu oka pobiegła w jej stronę
- Spoko - wzruszyła ramionami i weszłam do sypialni zabrałam z szafy szorty szarą bluzkę, a na to moją ulubioną flanelową koszule w czerwono-czarną kratę
Weszłam do mojej osobistej łazienki. Rose jeszcze się nie zorientowała, robię sobie delikatny makijaż malując jedynie rzesy i przejeżdżając po matową podadnką po ustach.
Zakładam czarne trampki i wychodzę z sypialni uprzednio zabierając torebkę z wszystkimi potrzebnymi rzeczami.
- Rose my jedziemy do sklepu nie na podryw.
Rose założyła żółtą kwiecistą sukienkę buty na koturne, swoje rude zakręcone włosy wziązała w dobieranego warkocza.
- Zawsze trzeba być przygotowanym, nigdy nie wiadomo czy zarogiem nie stoi mój książe.
- Wariatka- kręcę głową
- Ale i tak mnie kochasz - wiesza się na moim ramieniu dając mi buziaka w policzek.
- Kocham Cie jak diabeł wodę święconą.
Wsiadamy do auta i kierujemy się do oddalonego o kilka mil marketu.
Parkuje na wolnym miejscu przed marketem.
- Spójż na lewo. - mówi przyjaciółka - niewiedziałam, że mają tu takich gorących chłoakow
Zerkam w tą stronę i widzę trzech przystojnych opalonych meżczyzn.
- Nawet nawet, dobrze, że się odwaliłaś- mrugam w jej stronę
- Ha mówiłam, że jestem zawsze przygotowana, ale ty uważasz mnie za wariatke - przewracam oczami na jej słowa i wchodzimy do marketu.
- Dobra ja ide w tą, a ty..
- Dobrze, dobrze, a ja w drugą
- Pamiętaj, że kasą dzielimy się po równo
- Oh no jasne. Rozliczymy się w domu? Nie mam portfela
- Jasne
Rose znika w gąszczu sklepowyvh uliczek, a ja idę przed siebie. Wybieram artykuły spożywcze dla naszej dwójki.
Zawsze myślałam, że mam średni wzrost w końcu sto siedemdziesiąt centymetrów piechotą nir chodzi, ale te półki są jakieś popieprzone, bo za cholerę nie moge sięgnąć moich ulubionych platków.
No może dlatego, że są daleko na półce
- Może pomogę - słyszę męski głos za sobą, a chwilę później karton znalazł się w moim koszyku.
- Dziękuję - uśmiecham się wdzięcznie w strone mężczyzny
Ej to jest ten facet z parkingu.
- To może sie przedstawię Peter
- Jane - ściskam jego dłoń.
- Może to węzme kobieta nie powinna sama tego nosić - zabiera mój koszyk, który naprawdę zrobił się cieżki.
- Dziękuję
- To Jane, co Cię sporadza te strony. Nie przegapiłbym tak pięknej kobiety jak ty
- Chociaż Nowy Jork jest pieknym miastem, nawet od niego czasem trzeba odpocząć, w końcu jest tu cisza i spokój.
- Masz racje, rzadko ktoś tu zagaląda. Przyjezdni raczej stąd wyjeżdzają niż przyjżadzają, a ty gdzie się zatrzymalaś.
- Niedaleko stąd w domku nad jeziorem. - zabieram z półki mleko
- On jest do wynajęcia, myślałem, że jest prywatny.
- Bo jest, jestem córką jego właścicielki
- Aa.. to by wiele wyjaśniało.
- Naprawdę, a co?
- Najbliższy hotel jest jakieś trzydzieści mil stąd, a tu żadko spotyka się nowe twarze.
- Wiesz może podasz mi swój numer, pokaże ci okolice i ciekawe miejsca.
- Chętnie - mówię wyciągajac telefon.
Wpisuję mu swój numer, a on mi swój.
- Jane szukałam Cię po całym sklepie - mówi przyjaciółka wychodząc z sklepowych regałów- Jarod i Mark mi pomagali - uśmiecha się w moją stronę z jej charakterystycznym błyskiem w oku.
- Dziękuję za pomoc - mruga w ich stronę
- To ja też dziękuję- mówię do świeżo poznanego Petera
- Nie ma za co - uśmiecha się w moją stronę po czym odchodzi
- Rose pomóż mi z tym - jęcze podnosząc koszyk z zakupami....
Jakoś udało nam się dojść do auta i pojechałyśmy do domu.
- Niezły był ten Peter - mówi siadając na krześle w kuchni kiedy kroję marchewkę - Ale pan przystojniak był lepszy - puszcza mi oczko i podbiera marchewkę
- Rosalie - ganie ją - nic mnie z nim nie łączy, to tylko znajomy, z którym wątpie żeby cokolwiek i kiedykolwiek było - kończe mrużąc oczy na przyjaciółkę
- Ale musisz mi przyznać, że jest gorący.
- Masz racje jest gorący, ale to i tak nic nie zmienia. Prawdopodobieństwo tego jest równe zeru.
- Nawet jeśli. To ty tak myślisz to nie wiesz co myśli.
- Nie jesteśmy w liceum, żebyś bawiła sie w sfatkę - mówie zirytowanym tonem.
- No dobra juz się tak nie denerwuj. Kiedy obiad?.....
CZYTASZ
Cześć I : Dupek, a jednak Kocha
Romance.Już chciałam otworzyć drzwi, ale w ostatnim momencie ktoś wjechał na ostatnie miejsce I uderzyłam się drzwiami w głowę - Kurwa człowieki pojebało Cię do końca - krzyknęłam wychodząc z auta - To nie była moja wina- kierowca wyszedł z auta o Jezu t...