Rozdział 12

4.8K 172 5
                                    

Kolejne kilka dni mija nam podobne. Rose jeszcze się nie spaliła co mnie cieszy, bo nie mam najmniejszej ochoty jeździć jej po kefil do sklepu. Jeśli chodzi o naszych nowych znajomych to wybrałyśmy się z nimi do pobliskiego baru na piwo i bilard.

Okazało się, że mimo mojego nikłego doświadczenia w tej grze nie było tak źle, przynajmniej nie wybiłam sobie, ani nikomu innemu oka kijem bilardowym. O wiele lepiej poszły mi rzutki.

Peter jest naprawdę miłym facetem można, wręcz powiedzieć o nim, że jest kobiecym ideałem wysoki dobrze zbudowany opalony ciemny blondyn o niebieskich oczach, zniewalającym uśmiechu i świetnym poczuciu humoru, ale dla mnie jest raczej typem przyjaciela niż potencjalnego kandydata na chłopaka.

- Choć do wody - mówię kiedy leżymy na pomoście wygrzewajac sie na popołudniowym słońcu.

- Opalam się, odejdź - mówi machając ręką w moją stronę

- No Rose, nie daj sie prosić - robie oczy niczym kot ze Shreka

- Eh znaj łaskę pana - patrzę na nią z truimfem wymalowanym na twarzy kiedy rusza swój tyłek z leżaka.

- Na trzy? - bierze moją dłoń

- Na trzy.

- Raz, dwa trzy!

Kiedy moje rozgrzane słońcem ciało styka się z chłodną wodą czuje przyjemne uczucie. W końcu jest początek lipca, a pogoda tego roku dopisuje.

Wynużam się z wody kiedy brakuje mi powietrza.

- Jane ściągamy się? - pyta rudowłosa kiedy wynużamy się z wody

Całe zmachane wracamy na pomost, niestety tym razem lepszy okzał się rudzielec, ale jeszcze sie odegram.

- Witam drogie panie - widzimy znajome twarze trzech facetów.

- Hej - mówię rozkoszując się przyjemnym chłodem wody w ten upalny dzień.

- Można dołączyć? - mówi....cholera nie wiem czy tylko ja mam ten problemem, aby odróżnić Jaroda od Marka są do siebie cholernie podobni mimo, że nie są bliźniakami tylko braćmi.

- Jasne Mark - czyli to Mark...dzięki Rose.

- Co powiecie na mały wypad? - pyta Peter kiedy wszyscy razem siedzimy na tarasie

- Zależy gdzie?

- W małym miasteczku kilkanaście mil stąd jest festyn, pomysłałem, że skoro obiecałem wam, że pokaże wam parę miejsc to zapytam - kończy delikatnie speszony

- Jasne czemu nie - odpowiada lekko przyjaciółka poprswiając swój kapelusz na głowie - Chetnie się z wqmi wybierzemy - uśmiecha się do mnie

- To jesteśmy umówieni - mówi wstając z krzesła - my suę będziemy zbierać...będziemy po was jutro po trzeciej.

- Pa - żegnamy się z każdym przytulasem i buziakiem w policzek.

Rose odprowadza naszych gości do drzwi, a ja wyciagam się na bujanej huśtawce.

••••••••••••••••

Ten dzień był naprawdę wyczerpujący, a słońce chyba zanadto dało mi popalić, bi głowa zaczyna mnie bolec.

Robie sobie chłodny kompres kładę go na czoło i odpalam laptop sprawdzając pocztę czy czasem coś się nir stało. Przeglądam social media, kiedy wskakuje mi połączenie ze skype, które odbieram.

- Jane - słyszę radosne głosy, ktorych już dswno nie słyszałam.

- Cześć dzieciaki, jak u was co porabiacie.

- Fajnie...ciocia Mey i wujek Scott zabrali nas na festyn - mówią podekscytowanymi głosami przekrzykując się na wzajem swoimi opowieściami co się stało przez czas ich wakacji.

- Cześć ciociu - mówię kiedy dzieciaki zostają zawołane przez wuja Scotta - Dają wam bardzo w kość

- Oj czasami to nawet nie wiesz jak, ale to grzeczne dzieciaki. - poprawia swój delikatnie siwiejący brązowy warkocz

- A co u was, jak farma, widze Bruno z Abby są zadowoleni z takiego obrotu swoich wakacji.

- Nawet nie wiesz jak oni się cieszyli kiedy Grace ich przywiozła - mówi odbarowując mnie ciepłym uśmiechem. - Dobra skarbie będę konczyć, mam nadzieję, że też do nas wpadniej

- Napewno niedługo się u was pojawie, pa ciociu.

- Pa

Wdycham opadając bezwladnie na łóżko...

••••••••••••

- Jane już są, choć! - słyszę darcie przyjaciółki z kuchni

- Idę!

Poprawiam swoją koktajlowa sukienkę, zabieram torebkę z krzesła i wychodzę z pokoju.

- Masz - biorę swój telefon od przyjaciółki kiedy wchodze do kuchni - Cały czas wibruje

Odblokowuje telefon od razu wyskakują mi wiadomości, co mnie dziwi od mojej mamy

Jane odbierz...

Cześć I : Dupek, a jednak Kocha Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz