Kolejne kilka dni mija nam podobne. Rose jeszcze się nie spaliła co mnie cieszy, bo nie mam najmniejszej ochoty jeździć jej po kefil do sklepu. Jeśli chodzi o naszych nowych znajomych to wybrałyśmy się z nimi do pobliskiego baru na piwo i bilard.
Okazało się, że mimo mojego nikłego doświadczenia w tej grze nie było tak źle, przynajmniej nie wybiłam sobie, ani nikomu innemu oka kijem bilardowym. O wiele lepiej poszły mi rzutki.
Peter jest naprawdę miłym facetem można, wręcz powiedzieć o nim, że jest kobiecym ideałem wysoki dobrze zbudowany opalony ciemny blondyn o niebieskich oczach, zniewalającym uśmiechu i świetnym poczuciu humoru, ale dla mnie jest raczej typem przyjaciela niż potencjalnego kandydata na chłopaka.
- Choć do wody - mówię kiedy leżymy na pomoście wygrzewajac sie na popołudniowym słońcu.
- Opalam się, odejdź - mówi machając ręką w moją stronę
- No Rose, nie daj sie prosić - robie oczy niczym kot ze Shreka
- Eh znaj łaskę pana - patrzę na nią z truimfem wymalowanym na twarzy kiedy rusza swój tyłek z leżaka.
- Na trzy? - bierze moją dłoń
- Na trzy.
- Raz, dwa trzy!
Kiedy moje rozgrzane słońcem ciało styka się z chłodną wodą czuje przyjemne uczucie. W końcu jest początek lipca, a pogoda tego roku dopisuje.
Wynużam się z wody kiedy brakuje mi powietrza.
- Jane ściągamy się? - pyta rudowłosa kiedy wynużamy się z wody
Całe zmachane wracamy na pomost, niestety tym razem lepszy okzał się rudzielec, ale jeszcze sie odegram.
- Witam drogie panie - widzimy znajome twarze trzech facetów.
- Hej - mówię rozkoszując się przyjemnym chłodem wody w ten upalny dzień.
- Można dołączyć? - mówi....cholera nie wiem czy tylko ja mam ten problemem, aby odróżnić Jaroda od Marka są do siebie cholernie podobni mimo, że nie są bliźniakami tylko braćmi.
- Jasne Mark - czyli to Mark...dzięki Rose.
- Co powiecie na mały wypad? - pyta Peter kiedy wszyscy razem siedzimy na tarasie
- Zależy gdzie?
- W małym miasteczku kilkanaście mil stąd jest festyn, pomysłałem, że skoro obiecałem wam, że pokaże wam parę miejsc to zapytam - kończy delikatnie speszony
- Jasne czemu nie - odpowiada lekko przyjaciółka poprswiając swój kapelusz na głowie - Chetnie się z wqmi wybierzemy - uśmiecha się do mnie
- To jesteśmy umówieni - mówi wstając z krzesła - my suę będziemy zbierać...będziemy po was jutro po trzeciej.
- Pa - żegnamy się z każdym przytulasem i buziakiem w policzek.
Rose odprowadza naszych gości do drzwi, a ja wyciagam się na bujanej huśtawce.
••••••••••••••••
Ten dzień był naprawdę wyczerpujący, a słońce chyba zanadto dało mi popalić, bi głowa zaczyna mnie bolec.
Robie sobie chłodny kompres kładę go na czoło i odpalam laptop sprawdzając pocztę czy czasem coś się nir stało. Przeglądam social media, kiedy wskakuje mi połączenie ze skype, które odbieram.
- Jane - słyszę radosne głosy, ktorych już dswno nie słyszałam.
- Cześć dzieciaki, jak u was co porabiacie.
- Fajnie...ciocia Mey i wujek Scott zabrali nas na festyn - mówią podekscytowanymi głosami przekrzykując się na wzajem swoimi opowieściami co się stało przez czas ich wakacji.
- Cześć ciociu - mówię kiedy dzieciaki zostają zawołane przez wuja Scotta - Dają wam bardzo w kość
- Oj czasami to nawet nie wiesz jak, ale to grzeczne dzieciaki. - poprawia swój delikatnie siwiejący brązowy warkocz
- A co u was, jak farma, widze Bruno z Abby są zadowoleni z takiego obrotu swoich wakacji.
- Nawet nie wiesz jak oni się cieszyli kiedy Grace ich przywiozła - mówi odbarowując mnie ciepłym uśmiechem. - Dobra skarbie będę konczyć, mam nadzieję, że też do nas wpadniej
- Napewno niedługo się u was pojawie, pa ciociu.
- Pa
Wdycham opadając bezwladnie na łóżko...
••••••••••••
- Jane już są, choć! - słyszę darcie przyjaciółki z kuchni
- Idę!
Poprawiam swoją koktajlowa sukienkę, zabieram torebkę z krzesła i wychodzę z pokoju.
- Masz - biorę swój telefon od przyjaciółki kiedy wchodze do kuchni - Cały czas wibruje
Odblokowuje telefon od razu wyskakują mi wiadomości, co mnie dziwi od mojej mamy
Jane odbierz...
CZYTASZ
Cześć I : Dupek, a jednak Kocha
Romance.Już chciałam otworzyć drzwi, ale w ostatnim momencie ktoś wjechał na ostatnie miejsce I uderzyłam się drzwiami w głowę - Kurwa człowieki pojebało Cię do końca - krzyknęłam wychodząc z auta - To nie była moja wina- kierowca wyszedł z auta o Jezu t...