Rozdział 29

3.1K 119 12
                                    

Minoł nie cały tydzień, nie ma żadnych wiadomości nic nie wiemy. Najbardziej przeraża mnie świadomość, że tk była hej krew. Najprawdopodobniej musiała uderzyć głową, przynajmiej tak mówi ekspertyza. W jej domu znaleziono strzykawkę z środkiem nasennym, wiadomo tyle, że to nie był napad na tle rabunkowym i musiało chodzić o coś innego.

Od tego czasu, nie mogę spać po nocach, a nawet jeśli sie to uda nie przesypiam dłużej niż trzy godziny.

Boję się, że jej nie znajdę. Uruchomiłem wszystkie możliwe kontakty. Rozesłaliśmy jej zdjęcia po social mediach i do wiadomości z nadzieją, że ktoś naprawdę ją widział.

Jednak ludzka pazerność jest na tyle wiekla, że dla pieniędzy podają fałszywe ślady.

- Panie Collins, przyszli pańscy rodzice. - słyszę głos asystentki przez interkom i nie mam najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać 

- Niech wejdą. - sile się na uprzejmy ton i przymykam oczy by choć na chwilę pozbierać myśli

Przez drzwi gabinetu wchodzą moi rodzice. Nie znam celu ich wizyty, ale nie chce i nie mam ochoty aby byli tu długo.

- Synku wygladasz jak wrak człowieka - mówi zatroskanym głosem i przytula mnie do siebie jak małego chłopca. - Rozumiem, że Jane zagineła, ale ty masz również swoje obowiązki.

- Mamo, proszę zrozum, że nie potrafię myśleć o tym wszystkim ze świadomścią, że nie wiem gdzie ona jest i co się z nią dzieje. Czuję się taki bezsilny, nie mam wpływu na nic. Kompletnie na nic. Czuję się jakby ktoś wyrwał ni cząstkę siebie, a ja nie mogę jej znaleźć.

- Nie wiem co Ci powiedzieć. Jane się znajdzie, pomożemy Ci. Możemy zająć się twoją firmą, a ty będziesz mieć czas aby zając sie poszukiwaniami. Wiemy, że Ci na niej zależy.

- Dziękuję wam. Ale ja już nie wiem gdzie szukać.

- Wiesz, a może poznała kogoś niedawno. Jeździła gdzieś. Może jacyś znajomi coś wiedzą

- Rozmawialiśmy ze wszystkimi. Nikt nic nie wie.

- A może jej ojciec. Wspominałeś, że miała z nim jakieś problemy.

- Też o nim pomyślałem, ale ma alibi. Chociaż nie wiem, czy byłby zdolny do czegoś takiego.

▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎

Nick musimy porozmawiać. Natychmiast. Chodzi o Jane. Przyjedź do mojego mieszkania. Musisz z kimś porozmawiać.

- Daj mi dwadzieścia minut. - rzucam i rozłączam się. 

Dociera do jej mieszkania tak szybko jak ti tylko możliwe.

- Już jestem. Masz coś nowego.

- Tak. - wpuszcza mnie do środka.

Od razu wchodzę do jej salonu połączonego z kuchnią.

- To jest Jarod i Mark. Nasi znajomi, których poznałyśmy kilka miesięcy temu.

Przedstawia mnie dwójce mężczyzm.

- Nick Collins. Wiecie coś o Jane?

- Nie jesteśmy pewni czy to akurat o nią chodzi, ale jest tego duże prawdopodobieństwo. Chodzi o naszego znajomego Petera. Wyjechał kilka lat temu, słyszeliśmy, że ponoć prowadził z kimś jakieś ciemne interesy, wrócił do miasta jakiś jakiś tydzień przed spotkaniem dziewczyn. Zmienił się. Czesto znikał i nie mieliśmy pojęcia co rpbi i gdzie jest. Jednego dnia widzieliśmy jak spotykał się z jakiś facetem po pięćdziesiątce w graniturze. Następnego dnia wyjechał, a dowiedzieliśmy się, że Jane zagineła.

Cześć I : Dupek, a jednak Kocha Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz