Budzi mnie szum wody i ponury widok za oknem. Wstaję z łóżka przeciągam się. Widząc na zegarku szóstą piećdziesiąt jestem bardzo zaszkoczona. Dawno tak wcześnie nie wstałam.
- Już się obudziłaś? - z łazienki wychodzi Nick jedynie przepasany ręcznikiem wokół bioder.
- Tak jakoś wyszło - wruszam ramionami przeczesując dłonią włosy. - Mogę wziąść prysznic?
- Jasne, choć gdybyś się wstała pół godziny wcześniej miałbym okazję na prysznic z tobą.
- Zawsze możesz pomażyć.
- Przyniosę Ci coś na zmianę. - Chcę coś powiedzieć, ale mnie ucisza gestem dłoni
- Twoja siostra powinna Ci przyłożyć, że pożyczasz jej ubrania swoim panienką.
- Pożyczam je tylko tobie. A nie jesteś moją panienka. Jesteś kimś wazniejszym.
Biorę przysznic, przebieram się w ubrania, a wczorajsze upycham do torebki. Zjadamy razem śniadanie, które on nam przugotował. Około ósmej wyjeżdzamy.
Wejdziesz? - pytam kiedy otwiera mi drzwi od samochodu
- Nie, muszę jechać do firmy. Przyjadę po Ciebie i zjemy razem lunch
- Czy ja się zgodziłam - on chyba nie potrafi pytać.
- Do zobaczenia. - składa mi szybkiego całusa na ustach i wchodzi do auta.
Otwieram furtkę i wzdycham opierając się o nią.
To wszystko brzmi jak fabuła kolejnej dennej komedii romantycznej, o tym, że dziewczyna poznaję faceta, ktory okazuje się mężczyzną jej marzeń. Ona się w nim zakochuje, a potem żyją długo i szczęśliwie. A i jeszcze zapomniałam w ich wielkiej miłości zawsze na przeszkodzie stoi zazdrosna była.
Cholera...nawet nie wiem kiedy się w nim zauroczyłam w końcu poznając i widząc przystojnego faceta, który pokazuję Ci to co chcesz widzieć nawet nie zorientowałam kiedy się zauroczyłam jego osobą. Ten wiecznie poważny i czasami nawet sztywny facet pokazuję swoją inną stronę, świetnego troskliwego, a czasami nawet romantycznego mężczyznę.
- Co jest? - mówię kiedy słyszę krzyki z domu.
Wchodzę do środka, a to co widzę jest dla mnie szokiem. Po co on tu wraca.
- Nie interesuję mnie to! Wynoś się z mojego domu! - widzę wyraźnie zdenerwowaną mamę.
- Nie wyjdę! - krzyk ojca roznosi się po domu - Nie mam zamiaru umrzeć przez twoją zazdrość o moją żonę. Masz zrobić im te jebane badania!
Wchodzę do salonu. A ich wzrok znajduję się na mnie.
- Jakie badania? - wiedziałam, że nie na darmo tutaj wrócił
- Na zgodność tkankową. Muszę mieć przeszczep wątroby, a wy jako moje dzieci macie duże szanse na bycie moim dawcą. - odpowiada podcohdząc do mnie.
- John wynoś się stąd! Nikt nie będzie robić żadnych badań. - podniesiony ton mamy roznosi się po pomieszczeniu.
- To dlatego wróciłeś? To dlatego szukałeś kontaktu teraz i kilka miesięcy temu.? Bo ty musisz! A co my musimy? Ja jestem dla Ciebie dziwką, a one dziećmi, którę porzuciłeś.
- Jane ja wiem, że jesteś na mnie wściekła, ale ja chcę to naprawić. Proszę tylko...
- Nie ty nie chcesz niczego naprawiać, ty nie prosisz, ty żądaż, a my mamy to wykonać. Doskonale wiesz, że żadna z nas nigdy nie zgodzi się na badania u Abby i Bruna. Powiedzmy to w końcu. Co jeszcze chcesz ukryć? To mnie chcesz. Kiedy to ja byłam chora to ty byłeś dawcą. Wiesz, że jestem zgodna i to dlatego robisz tą całą szopkę.
- Widzę, że dobrze mnie znasz. Wiesz czego ja chcę, więc jeśli tego nie dostanę wszyscy dowiedzą się prawdy. To stało się dziewięć lat temu. Każdy i nawet twój goguś do wie się prawdy. - jego ton diametralnie sie zmienia.
- Jak śmiesz? Nie zrobisz tego - sycze przez zaciśnięte zęby.
- Zrobię, jestem do tego zdolny.
- Dosyć! Wyjdź stąd. Johny ostrzegam Cię.
- Nic się nie stanie jeśli się zgodzisz.
- Nie mam żadnej pewności, że nic nie powiesz.
- Nie powiedziałem nic wtedy, nie powiem nic teraz. Pewność mojej milczenia masz jedynie w tym, że sama wiesz to co może mi zaszkodzić.
- Nienawidzę Cię - cedzę przez zęby zaciskać pięści z taką siłą, że czuję swoje paznokcie wbite w skórę.
- Wiem. Czekam. Mój numer znasz. - odpowiada i wychodzi.
Patrzę na mamę i mam ochotę się poryczeć.
- Kochanie nie musisz tego robić - podchodzi do mnie kładąc dłonie na moich ramionach.
- Muszę. Wiesz, że nikt nie może się o tym dowiedzieć. - wubiegam z domu i mam nadzieję, że ten sukinsyn jeszcze tam jest.
- Zgadzam się
- Miło mi to słyszeć. Wyśle Ci adres i godzinę.
Czy wszystko zawsze się musi spieprzyć?
CZYTASZ
Cześć I : Dupek, a jednak Kocha
Roman d'amour.Już chciałam otworzyć drzwi, ale w ostatnim momencie ktoś wjechał na ostatnie miejsce I uderzyłam się drzwiami w głowę - Kurwa człowieki pojebało Cię do końca - krzyknęłam wychodząc z auta - To nie była moja wina- kierowca wyszedł z auta o Jezu t...