Rozdział 23

3.5K 138 3
                                    

Budzi mnie szum wody i ponury widok za oknem. Wstaję z łóżka przeciągam się. Widząc na zegarku szóstą piećdziesiąt jestem bardzo zaszkoczona. Dawno tak wcześnie nie wstałam.

- Już się obudziłaś? - z łazienki wychodzi Nick jedynie przepasany ręcznikiem wokół bioder.

- Tak jakoś wyszło - wruszam ramionami przeczesując dłonią włosy. - Mogę wziąść prysznic?

- Jasne, choć gdybyś się wstała pół godziny wcześniej miałbym okazję na prysznic z tobą.

- Zawsze możesz pomażyć.

- Przyniosę Ci coś na zmianę. - Chcę coś powiedzieć, ale mnie ucisza gestem dłoni

- Twoja siostra powinna Ci przyłożyć, że pożyczasz jej ubrania swoim panienką.

- Pożyczam je tylko tobie. A nie jesteś moją panienka. Jesteś kimś wazniejszym.

Biorę przysznic, przebieram się w ubrania, a wczorajsze upycham do torebki. Zjadamy razem śniadanie, które on nam przugotował. Około ósmej wyjeżdzamy.

Wejdziesz? - pytam kiedy otwiera mi drzwi od samochodu

- Nie, muszę jechać do firmy. Przyjadę po Ciebie i zjemy razem lunch

- Czy ja się zgodziłam - on chyba nie potrafi pytać.

- Do zobaczenia. - składa mi szybkiego całusa na ustach i wchodzi do auta.

Otwieram furtkę i wzdycham opierając się o nią.

To wszystko brzmi jak fabuła kolejnej dennej komedii romantycznej, o tym, że dziewczyna poznaję faceta, ktory okazuje się mężczyzną jej marzeń. Ona się w nim zakochuje, a potem żyją długo i szczęśliwie. A i jeszcze zapomniałam w ich wielkiej miłości zawsze na przeszkodzie stoi zazdrosna była.

Cholera...nawet nie wiem kiedy się w nim zauroczyłam w końcu poznając i widząc przystojnego faceta, który pokazuję Ci to co chcesz widzieć nawet nie zorientowałam kiedy się zauroczyłam jego osobą. Ten wiecznie poważny i czasami nawet sztywny facet pokazuję swoją inną stronę, świetnego troskliwego, a czasami nawet romantycznego mężczyznę.

- Co jest? - mówię kiedy słyszę krzyki z domu.

Wchodzę do środka, a to co widzę jest dla mnie szokiem. Po co on tu wraca.

- Nie interesuję mnie to! Wynoś się z mojego domu! - widzę wyraźnie zdenerwowaną mamę.

- Nie wyjdę! - krzyk ojca roznosi się po domu - Nie mam zamiaru umrzeć przez twoją zazdrość o moją żonę. Masz zrobić im te jebane badania!

Wchodzę do salonu. A ich wzrok znajduję się na mnie.

- Jakie badania? - wiedziałam, że nie na darmo tutaj wrócił

- Na zgodność tkankową. Muszę mieć przeszczep wątroby, a wy jako moje dzieci macie duże szanse na bycie moim dawcą. - odpowiada podcohdząc do mnie.

- John wynoś się stąd! Nikt nie będzie robić żadnych badań. - podniesiony ton mamy roznosi się po pomieszczeniu.

- To dlatego wróciłeś? To dlatego szukałeś kontaktu teraz i kilka miesięcy temu.? Bo ty musisz! A co my musimy? Ja jestem dla Ciebie dziwką, a one dziećmi, którę porzuciłeś.

- Jane ja wiem, że jesteś na mnie wściekła, ale ja chcę to naprawić. Proszę tylko...

- Nie ty nie chcesz niczego naprawiać, ty nie prosisz, ty żądaż, a my mamy to wykonać. Doskonale wiesz, że żadna z nas nigdy nie zgodzi się na badania u Abby i Bruna. Powiedzmy to w końcu. Co jeszcze chcesz ukryć? To mnie chcesz. Kiedy to ja byłam chora to ty byłeś dawcą. Wiesz, że jestem zgodna i to dlatego robisz tą całą szopkę.

- Widzę, że dobrze mnie znasz. Wiesz czego ja chcę, więc jeśli tego nie dostanę wszyscy dowiedzą się prawdy. To stało się dziewięć lat temu. Każdy i nawet twój goguś do wie się prawdy. - jego ton diametralnie sie zmienia.

- Jak śmiesz? Nie zrobisz tego - sycze przez zaciśnięte zęby.

- Zrobię, jestem do tego zdolny.

- Dosyć! Wyjdź stąd. Johny ostrzegam Cię.

- Nic się nie stanie jeśli się zgodzisz.

- Nie mam żadnej pewności, że nic nie powiesz.

- Nie powiedziałem nic wtedy, nie powiem nic teraz. Pewność mojej milczenia masz jedynie w tym, że sama wiesz to co może mi zaszkodzić.

- Nienawidzę Cię - cedzę przez zęby zaciskać pięści z taką siłą, że czuję swoje paznokcie wbite w skórę.

- Wiem. Czekam. Mój numer znasz. - odpowiada i wychodzi.

Patrzę na mamę i mam ochotę się poryczeć.

- Kochanie nie musisz tego robić - podchodzi do mnie kładąc dłonie na moich ramionach.

- Muszę. Wiesz, że nikt nie może się o tym dowiedzieć. - wubiegam z domu i mam nadzieję, że ten sukinsyn jeszcze tam jest.

- Zgadzam się

- Miło mi to słyszeć. Wyśle Ci adres i godzinę.

Czy wszystko zawsze się musi spieprzyć?

Cześć I : Dupek, a jednak Kocha Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz