Rozdział 16

4.5K 170 8
                                    

- Jane - słysze za placami kiedy tylko wychodzę z auta

Nawet nie zdanżam się odwrócić się w ich stronę, bo już leżę powalona na trawę przez ich dwójkę.

- Cześć dzieciaki - mówię przytulając się do nich. - Spakowani na wyjazd?

- Taak, teskniliśmy

- Ja tez za wami tęskniłam.

- Dzieci, zejdzie z niej - słyszę głos ciocii Mey kierującej się w naszą stronę. - Witaj kochanie - blondynka przytula mnie kiedy dzieciaki ze mnie schodzą - Jak droga?

- Dobrze, mama żałuję, że nie mogła przyjechać poprostu praca - uśmcham się delikatnie

- Oh wiem praca to życiowa kara dorosłości - śmieję się delikatnie

- Jane co to? - odwracam głowe i widzę młodsze rodzeństwo z zaciekawieniem przyglądajace się w Happy'ego

- To jest Happy nowy członek naszej rodziny.

Wołam malucha, który na zawołanie wyskakuje z auta, które po chwili zamykam.

- Dobrze dzieci, chodzcie na ciasto. - idziemy trawą i Abby z Brunem bawią się z psem, który jest teraz wniebowzięty.

Wchodzimy do domu, gdize przez te lata n8c się nie zmienilo. Przytulny dom, ściany z cieołym brązie i złamanej bieli. Meble z ciemnego drewna które nadają klimatu pomieszczeniu.

- Jane, kochanie jak ja Cię dawno nie widziałem- mówi wuja ubrany w swoją koszule w cierwono czarną kratkę

- Cześć wujku - przytulam go na powitanie co od razu odwajemnia

- Ale wypiękniałaś.

- Dziękuję wujku, ale za to wujek jak zawsze w świetnej formie

- Oh oczywiście, bekon robi swoje no i ciasta ciociu. Siadaj opoiwiadaj co tam u ciebie masz na oku jakiegoś kawalera

- Nie mam i jak na razie nie planuje, a u was szykuje się jakieś wesele? Słyszałam, że Ben z kimś jest

- O tak! Wendy to cudowna dziewczyna. Musisz ją kiedyś poznać. - mówi ciocia radosnym głosem i nie mija chwila, a wychodzi z kuchni z telerzem ciasta i herbatą - No Ben jeszcze się jej nie oświadczył, ale znam syna na tyle, że to tylko kwestia czasu...

▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎

- Dobra zapięty - skończyłam zapianać Bruna pasami i wsiadłam za kierownice - Macie psa? -  odpaliłam auto

- Tak!

- To ruszamy

Droga powrotna zajmuję  nam trzy godziny  jest po dziewiątej i powoli zaczyna się ścimanć. Rodzeństwo w tym czasie zdążyło już zasnąć. Parkuję w garażu i wypuszczam psa, odpinam je z fotelików i już chcę otwierać drzwi od garażu, ale ubiega mnie mama ubrana w puchowy szlafrok.

- Śpią? - kiwam głową - Pomogę Ci z nimi. Wezmę Abby.

- Okey.

Wyciągam brata z fotelika starajac sie go nie obudzić. Niosę go do pokoju modląc się w duchu, abym nie zrobiła tego co Drew Barrymore w Rodzinnych rewolucjach i nie przełożyła mu czasem w ścianę albo futrynę. Na moje szczęście żadna z tych rzeczy się nie wydarzyła. Ściagam mu buty i skarpetki rodbieram z bluzy i przykrywam  go kołdrą w samochodziki.

- Dobranoc Bruno - składam mu buziaka w czoło.

Jak zawsze zostawiam mu zapaloną lapkę nocną i wychodzę z pokoju o mało nie wybijąjąc sobie zębów o jego zabawkowe auta.

Cześć I : Dupek, a jednak Kocha Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz