Rozdział 22

3.8K 146 2
                                    

Droga zajmuje nam już jakąś godzinę. Przez cały ten czas rozmawialiśmy o głupotach.

- Jane wiem, że mówiłem, że nie będę zakrywać Ci oczu, ale musisz mi wybaczyć.

- Masz szczeście, że mam dzisiaj trampki. Inaczej bym się nie zgodziła. - odgarniam włosy z czoła, a on zakłada mi tą przepaskę co oatatnim razem.

Auti się zatrzymuje, a ja z pomocą Nicka z niego wychodzę.

- Czemu tu jest tak głośno? - pytam słysząc hałas.

- Zaraz się dowiesz - odpowiada przyciągając mnie bardziej do siebie. - Gotowa?

- Jasne - mrugam przyzwyczajając się do jasnego światła.

- Nick co my tu robimy? - pytam widząc przed nami wielką hale.

- Mam nadzieję, że lubisz latać - otwiera mi drzwi i wychodzę z auta.

- Mam lęk wysokości. Unikam latania jak ognia. - mówie cicho

Cholera nie cierpię latania. I choć lubie ogladać widoki z wysokości. Nigdy, ale to nigdy nie patrze w dół.

- W takim razie nie martw sie nue będziemy latać.

Oddycham z ulgą, ale w takim razie co my robimy z sali z samolotami.

- Będziemy skakać. - Co?

- Wowow jakie skakać. Ja mam lęk wysokości, a ty mówisz mi, że mam skakać.

- Ej nie denrwuj się tak. Będę przy tobie, nic Ci się przy mnie nie stanie. - kładzie swoje dłonie na moich ramionach. - Pamiętaj, że każdy lęk trzeba kiedyś przezwyciężyć.

Nie wierzę. Nie wierzę, że się na to zgodziłam. Ja się zaraz zesram ze strachu. Jestem razem z Nickiem i instruktorem w samolocie przypięta pasami bezpieczeństwa, których kurczowo się trzymam. Oni sobie prowadzą luźną rozmowę, a ja mam ochotę spisać testament. Nawet nie chcę wiedzieć na jakiej wysokości jesteśmy.

- Możemy startować - słyszę słowa faceta, który mnie tu przywiózł i mam ochotę go zamordować. - Jesteś gotowa? - pomaga mi wstać, a ja cała się trzese ze strachu. - Nie martw się, nie pozwole aby coś Ci się stało. Cały czas będę przy tobie. - spogląda w moje oczy z taką troską jakiej nigdy jeszcze nie widziałam u żadnego faceta.

- Dobra, ale jeśli nie przeżyje to skopie Ci dupę. Obiecuję- groże mu palcem na co wybucha śmiechem.

Drzwi zostają otwartę, a ja natychmiast splatam nasze dłonie.

- Na trzy możecie skakać. - mówi facet ubrany w taki sam kombinezon co my. - Raz dwa trzy!

Szum w uszach i powietrze na policzkach to pierwsze co czuję. Boję się tak cholera, ale to uczucie jest wręcz niedoopisania. Wolność, adrenalina w moich żyłach jest tak wysoka, że mam wrażenie, że nigdy mnie nie opuści. Trzymam na dłoń Nicka i boję się go puścić mimo wszystko puścić.

-  Wszystko w porządku! - krzyczy

- Tak! Jest zajebiście!

Nie wiem ile tak spadamy, ale mimo tego, że się boję o własne życie cieszę się jak idiotka, bo takie chwile spędzam z nim, właśnie z takim facetem tak on.

W pewnym momencie Nick daję mi znać, że mam otworzyć spadochron. Pociągam za linkę.

Powoli spadamy w dół, kilka minut później ląduje dupskiem na twardej ziemi przykryta materiałem spadochronu.

- I jak było? - słyszę kiedy wyczłapuje się spod materiału

- Jak było? Jeszcze się pytasz?! Było cudownie - pomaga mi wstać - Dziękuję, że mnie tu zabrałeś - przytulam się do niego

Cześć I : Dupek, a jednak Kocha Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz