Rozdział 26

3.3K 137 9
                                    

Nick

Nie wiem o chodzi, ale to mi się kurwa nie podoba. Zależy mi na niej i tak jak chuj, dlatego męczy mnie ta niewiedza.

Bruno niedawno zasnął, a ja sprawdzam maile z firmy.

Czytam właśnie mail z działu finansów, kiedy dostaję mail z nieznanego adresu.

Nie każdy jest taki jaki się wydaję.

Przygląd się zdjęciu kobiety w ciąży nie rozumiejąc o co chodzi.

- O mój Boże to Jane.

Na dole zdjęcia jest napisana data.

12 maj 2012.

Moment Jane była w ciąży? Jeśli urodziła to dziecko będzie miało jakieś osiem lat.

Jej siostra ma osiem lat. Czy Abby jest córką Jane?

Zaraz będę

Czytam sms od niej i nie mogę się doczekać wyjaśnień.

Jane

Z niezadowoleniem wsiadam do samochodu ojca i ruszamy do prywatnej kliniki. Po ponad godzinę wracam do domu taksowką, bo jak wyszło. Pokłóciłam się z nim, a nasza kłótnia doszła do tego, że łagodnie mówiąc zrezygnowałam z bycia jego dawcą. A szczerze.

- Nie rób mi wstydu. - szarpnął mnie kiedy wychodziliśmy z kliniki

- Ja Ci nie robie żadnego wstydu. Największym wstydem dla mnie jest to, że jesteś moim ojcem.

- Zachowujesz się jak pieprzona gówniara. Mogłaś wtedy się zabić każdy miałby święty spokój.

- Ja się mogłam zabić. Nie wiedziałam, że mozna tak mowić o własnym dziecku.

- Gdyby nie to, że potrzebuję przeszczepu nigdy bym się do Ciebie nie odzewał.

- Wiesz co? Radzę Ci szukać dawcy zanim rak Cie zabiję. Ja rezygnuje.

- Licz, się z tym co wyjdzie na jaw.

- Jeśli to zrobisz sama wyjawie sprawy, które nigdy nie powinny wyjść na światło dzienne.

Koniec skończyło się. Mam papiery, ktore mogą mu zaszkodzić na tyle, że sie nie podniesie.

Piszę do Nicka sms, że zaraz wrócę i chowam telefon do torebki.

Droga zajmuję kierowcy jeszcze dobre pięć minut. Płace kierowcy i wychodzę z taksówki.

- Cześć mam nadzieję, że nie sprawiał kłopotów. - mówie kiedy widze Nicka w kuchni.

- Nie, nie sprawiał. Możesz mi coś wyjaśnić.

- Dobrze. Jeszcze raz przepraszam, że zostawiłam Cię praktycznie bez słowa, ale musiał pojechać do kliniki.

- Do kliniki? Po co?

- Może zacznę od początku, ale usiądźmy.

Siadam na fotelu, a Nick na przeciw mnie.

- Mój ojciec zostawił mamę dla innej kobiety sześć lat temu kiedy mama urodziła Bruna. Jakieś osiem miesięcy temu chciał odnowić kontakt, ale go zbyłam. Spotkałam go kilka tygodni temu. Jsk zwykle doszło między nami do kłótni.
Wczoraj też złożył nam wizytę. Powiedział, a raczej zażądał, abyśmy zbrobiły Abby i Brunowi testy na zgodność tkankową, ponieważ ma raka wątroby i musi mieć przeszczep. Żadna z nas się na to nie zgodziła, wiec to ja to miałam zrobić. Dzisiaj jechałam na badania, a kiedy wychodziliśmy jak to znowu się pokłócilismy i zrezygnowałam.

- A możesz mi coś jeszcze wyjaśnić. - siega po telefon i szuka czegoś - Czy Abby jest twoją córką?

Mam wrażenie jakbym dostała obuchem w głowę kiedy widzę to zdjęcie.

- Skąd to masz? - wyduszam z siebie po chwili.

- Ktoś mi to wysłał. Możesz odpowiedzieć. Byłaś w ciąży? Abby jest twoją córką?

Czuje pod powiekami nieprzyjemne pieczenie.

- Przepraszam ja nie mogę. - szepce starając się z całej siły nie rozbeczeć

- Posłuchaj mnie, dla mnie to też nie jest miła systuacja. Zależy mi na tobie i nie chcę żebyśmy mieli przed soba tajemnicę.

- Mi też na tobie zależy, a co może wszystko zmienić. Sama gdyby to było możliwe cofneła bym czas. To jest trudne.

- Proszę Cię. Wytłumacz mi to. - bierze moją twarz w swoje dłonie i ściera palcami łzy.

- Dobrze. - biorę głeboki oddech i staram się uspokoić. - Tak byłam w ciąży, ale Abby nie jest moją córką tylko siostrą. Miałam szesnaście lat byłam pijana i przespałam się chłopakiem i nawet nie pamiętam z kim.

- Zorientowałam sie kiedy w szóstym tygodniu. Zrobiłam test wyszedł pozytywnie. Nikomu nie mówiłam. Nawet Rose nic nie wie. Bałam się, że jeśli ktoś się dowie, wyjdę na dziwkę, która nawet nid wie z kim sie póściła. Byłam załamana.

Do czwartego udało mi się to ukryć. Aż pewnego dnia mama weszła do pokoju kiedy się przebierałam. Powiedziałam jej wszystko. Chciałam je urodzić i wychować. Ale ojciec się na to nie zgodził. Powiedział przynosisz wstyd naszej rodzinie  miałam wyjechać do ciotki w Teksasie urodzić i oddać do adopcji.

Mama nie mogła ze mną wyjechać urodziła Abby i to nią musiała się zajmować. Wyjechałam nikt nie wiedział dlaczego nawet Rosie.

Ciąża była wręcz wzorcowa, aż pewnej nocy obudziłam się z silnymi bólami. Zapaliłam lapkę nocną, a na prześcieradle była krew.

Pojechałyśmy do prywatnego szpitala. Od razu zabrali mnie na porodówke. Ale...ale

- Ale? Jane co się stało z dzieckiem.

- Tętno dziecka spadało, urodziło się martwe. Zabiłam je.

To była moja wina. Mogłam się bardziej pilnować. Nie byłam w stanie nieczego zrobić. Miałam je tylko raz na rękach.  Było takie wątłe i sine. - chowam twarz w dłoniach z trudem chamując wybuch płsczu - Wróciłam do domu po trzech miesiącach. Nie byłam w stanie sobie z tym poradzić. Chodziłam do psychiatry brałam leki i uporałam się z tym. Wszystko wróciło do normy.

- Jane, ja nie wiem co o tym myśleć. - nawet nie patrzę w jego stronę i wycieram strugo łez z twarzy. - Naprawdę nie wiem co robić.

- Spokojnie. Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mieć ze mną nic wspólnego.

- Jane mi nie chodzi o to, że nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. Tylko poprostu nie rozumiem dlaczego nie mogłaś mi tego powiedzieć.

- Nie chciałam. To jest moja przeszłość. Jason był moim dzieckiem, które zawsze będzie dla mnie ważne i będę o nim pamietać, ale nie chcę, żeby kto kolwiek wiedział o tym. Dlatego chcę, żebyś zachował to dla siebie.

- A wiesz kto mógł mi to wysłać?

- Opowiedz jest dla mnie jasna. Skoro powiedziałam nie on zrobił co powiedział. Pokazał Ci to co chciał. Dopioł swego. Wiesz prawdę. A on jest z siebie zadowolony. Upokożył mnie co bylo jego celem od samego początku. Jeśli pozwolisz chcę zostać sama. 

- Dobrze. Jane pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś dla mnie ważna i nie chcę niszczyć tego co jest między nami. Dzwoń do mnie o kazdej porze dnia i nocy. Zawsze Ci pomogę.

Cześć I : Dupek, a jednak Kocha Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz