- Jestem! - słysze krzyk przyjaciółki z dółu, kiedy jestem w pokoju Bruna. - Gdzie ty jesteś! Jane!Zostawiam brata w pokoju, prosząc go aby postkładał ubrania na przebranie.
- Rose masz szczęście, że mojej mamy nie ma w domu. Wiesz co myśli o twoim darciu. - mówie schodząc ze schodów.
- A moja wina, że nigdzie Cię nir widzę jak pukam.
- Słońce zacznijmy od tego, że ty nie pukasz, ty wchodzisz jak do siebie.
- No fakt.
- Jak chcesz coś zjeść to w luchni jest sernik, ja idę na górę.
- Spoko. Idę jeść.
Wracam na górę gdzie Abby wychodzi ze swojego pokoju z torbą.
- Masz wszystko gotowe? - pytam, na co kiwa głową- klapki kąpielówki, czepek, ręcznik - wymieniam starając powiedzieć wszystko co potrzeba
- Tak, mam wszystko. - przerywa mi. - Rosse przyszła? - kiwam głową i odbieram od niej torbę.
- To dobrze, zejdź na dół, a ja idę do Bruna.
- Poskładałem! - chwali się kiedy przekraczam próg pokoju.
- Świetnie, teraz podaj mi torbę i będziemy chować - mówie, układajac ubrania w kupkę - Przynieś klapki, dobrze - proszę go pakując torbę.
Chwilę później torba jest spakowana, a ja schodzę na dół dwoma torbami basen.
- Pakować się do auta - mówie ze schodów taszcząc ich torby - Weźcie psa! - mówie zan nimi
Rodzeństwo skierowało się do wyjścia, a ja weszłam do kuchni, w ktorej zastałam przyjaciółkę bacznie przyglądającą się bukietowi kwiatów.
- Stara od kogo dostałaś te kwiaty? - atakuje mnie przyjaciółka od progu kuchni - Facet ma gest.
- Też to zauważyłam - mówię zabierając kluczyki od auta. - Dobra choć, muszę zawieść dzieciaki na basen.
- Mogę na wynos - podnosi opakowanie z sernikiem w środku - Okres mam, podziele się
- No dobra, weź - wdycham, na co rudzielec z uśmiechem wzija z blatu pudełko.
Zamykam dom, sprawdzam pasy u dzieciaków chowam do bagażnika torby i wyjeżdzam z domu.
Droga na basen zajmuje nam półgodziny i całe szczęście udalo nam się ominąć nadcohdzące korki.
Parkuję pod budynkiem basenu, wychodzimy całą piatką z samochodu, gdzie na schodach czeka na nas, instruktor pływania i ratownik Martin.
Moje nastoletnie marzenie, przystojny opalony hiszpan. Niestety starszy o dziesięć lat, a dodatkowo zaobrączkował się z jedną z ratowniczek.
- Witam moich ulubionych małych pływaków. Piątka - kuca i dzieciaki przybijają mu piatki i wchodzą do środka - Cześć dziewczyny - wita się z nami - Daj wezme tę torby - podaję mu torby - Co tam u was? - zagaduje
- Tak jak zwykle, beznadziejnie do dupy - odpowiada przyjaciółka trzymająca na rękach szczeniaka.
- Co się stało z twoim optymizmem?
- Wyparował - odzywa się - Ale za to Jane ma nowego przyjaciela - wskazuję na szczeniaka.
- Pogłaskałbym go, ale przez alergie się wstrzymam.
- Odebrać ich o trzeciej. - pytam
- Tak, jakbyś się spóźniła to zaczekam z nimi.
- Dzięki, cześć Milen - uśmiecham się widząc drobną blondynkę - małżonke Martina
![](https://img.wattpad.com/cover/192689510-288-k599025.jpg)
CZYTASZ
Cześć I : Dupek, a jednak Kocha
Romance.Już chciałam otworzyć drzwi, ale w ostatnim momencie ktoś wjechał na ostatnie miejsce I uderzyłam się drzwiami w głowę - Kurwa człowieki pojebało Cię do końca - krzyknęłam wychodząc z auta - To nie była moja wina- kierowca wyszedł z auta o Jezu t...