Rozdział 6

7.4K 212 17
                                    

Weszliśmy na sale, i stwierdzam, ten facet za duzo sobie pozwala. Ta jego przeklęta łapa cały czas jest tam gdzie była i coś mi sie wydaje, ze tak szybko z tamtąd jej nie zabierze.

- Nicolasie czy możesz zabrać twoja niepotrzebną dlon z mojej tali - mrugam w jego stronę

- Czyżczy moja dłoń na twojej tali Cię peszyła.

- Ależ skąd ona narusza moją przestrzeń osobistą. I przeszkada mi.

- Panie Collins można zdjęcie - o nie fotograf. - może z panią - patrzy na mnie

- Oczywiście - co jakie oczywiście, kurwa ja nie wyrażam zgody na zdjęcia

- Proszę o uśmiech- mówi fotograf,  ja nie chcąc robić scen godze się na to - Dzięki - mówi i odchodzi

- Bierz tą cholerną łapę, bo ci ją włoże tam gdzie słońce nie dochodzi - cedę przez zęby, wyrywając się z jego uścisku.

- Nie denerwuj się już mam rączki przy sobie.

Odchodzę od niego szukając Rose mamy albo jakiejkolwiek znajomej twarzy.

- Jane gdzie ty byłaś szukałam Cię

- Mówiłam Ci, że szłam się przewietrzyć sklerotyczko. Widziałaś moją mamę

- Wróciła do domu. - zapomniałam, że ma dzis rozprawę, a Bruno i Abby zawodzi do ciotki na weekend

- Dobrze, a co żresz

- Ja nie żre tylko jem.Ciastka dyniowe są świetnie

- Jest kawa zabiłabym za nią

- Jest gdzieś tam

- Choć ze mną doradzisz mi jakie ciasto wziąźć - ciagne ją za ręke

- Dobra, ale wychodzisz dzisiaj ze mną

- Załatwione

Kilka godzin później

- Jane taksówka już jest - krzyczy z dołu

Poprawiam swoją skórzaną spódniczke do polowy uda i wydekoltowaną bordową bluzke przed pępek

Schodzę na boso ze schodów prosto do drzwi gdzie stoi moja przyjaciółka poprawiająca swoje rude kosmyki włosów.

- Gotowa - pytam zakładając wiśniowe szpilki

- Tak, ale czekaj - wyciaga pomadkę - teraz tak - maluje mi usta swoją bordowa pomadką

- Dzięki

Bierzemy torebki i wchodzimy do taksówki.
Zaczynając swoją imprezową noc..

Siedzimy z Rose pijąc szybką kolejkę na początek przy okazji czekając na zmajomych.

- Choć zatańczymy - Rose ciagne mnie za rękę w stronę parketu.

Nie będę się kłócić, że nie chce mi się tańczyć. Właśnie dla tego tutaj przyszłam. Noi może jeszcze żeby się upić.

Tańczymy z Rose w rytm muzyki, alkohol zacząl mi szumieć w głowie.

- Witaj piękna - zastałam przyciągnieta do czyjegoś torsu

- Witaj

Tanczyliśmy w rytm muzyki.

- Napijesz się czegoś - szepnąl mi do ucha 

- Nie dzięki - powiedziałam i odeszłam

To był tylko jeden taniec nic więcej.

- Jane - w dyskotegowych światłach dostrzegłam przyjaciółkę - Choć przyszli już

No w końcu - pomyślałam.

Rudowłosa chwyciła mnie za rekę i wyprowadziła mnie z tłumu tańczących prosto do baru gdzie byli już nasi znajomi.

- Cześć- pisneła Hope uwieszając mi się na szyję. - Jak ja cię dawno wie widziałam. Choć napijemy się. - ciągnie mnie prosto do barmana - dwie wódki i sok- mówi kładąc banknot na ladzie

Kiedy kieliszki stoją przed nami pijemy je na raz popijając sokiem.

- Chealsy - przytulam sie do zielonowłosej dziewczny

- Jane ile ty wipiłaś?

- Wystarczajaco tyle zeby jutro te żałować - mówie podtrzymując się lady.

- Właśnie widze - mówi z przekąsem

- Oj przestań - trącam ją ramieniem - pamiętasz imprezy w akademiku? Nieźle szalałaś

- To było na pierwszym roku.

- Wiesz co? Muszę siku. Zaraz wracam.

Przeciskam się przed tlum ludzi. Ale co się dziwić w końcu to jeden z najpopularnejszych studenckich klubów.

- Japierdole - mówie do siebie widząc kolejkę w toalecie.

Ustawiam się pod jedną z nich czekając na swoja kolej, ale kurwa chce mi się siku.

- Dz...dz...- i co teraz mówię w myślach na dźwięk mojego telefonu.

Coś na "N" i nie chce mi się odbierać. Chowam telefon do kieszeni. Modląc się w duchu, żeby ta laska co jest przedmną szybko wychodziła. Mój pęcherz woła o pomstę do nieba.

W końcu. Wchodze do ubikacji. Ukladam papier toaletowy na deske toaletowej i w końcu czuję ulgę. Wychodze i myję ręce.

- Dz....dz...

- Witaj Jane tu Nick

- Oo.. Nick jak ja cię dawno nie slychaszałam - krew w moim ciele najwidoczniej działa lepiej niż sądziłam

- Jane ty piłaś

- Bingo geniuszu dostaniesz nagrodę za spostrzegawczość

- Gdzie jestes? - jego ton jest stanowczy i surowy. Może na trzeźwo zrobiło by to na mnie wrażenie, ale teraz mam to w dupie przyszłam się tu dobrze bawić.

- Daleko, na korytarzu - śmieje się idąc przez korytarz.

- Jane to nie jest zabawne. Gdzie jesteś

- Wiesz co chyba trace zasieg cześć.

- Jan...- rozłaczam się

Chowam komórkę do kieszeni i wracam do przyjaciół, którzy siedzą przy jednym ze stolików.

- Hej Jack - mówie kiedy go dostrzegam. Wcześniej go nie widziałam

- Cześć - patrzy się na mnie. Mam coś na twarzy czy coś mniejsza. Chce sie bawić.

- Idę się przewietrzyć- informuję ich.

Jezu chyba naprawdę za dużo wypiłam.
Żygac mi się chce

- Jane - słyszę czyijiś głos za plecami

- Jack, o co chodzi - trzymam się na nogach starając wyjść na w miare trzeźwą

- Jane, bo ja ci muszę coś powiedzieć - ej co on robi czemu on jest tak blisko - Jane kocham Cię od kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem. - przybliża się do mnie za blisko co on chcę zrobić,

- Jack - staram się go od siebie odciagnąć, co dość słabo mi wychodzi- Jack ja nie chce, przestań

- Przestań wiem, że też tego chcesz

- Ej powiedziała, że nie chce - dziękuję nie mam pojęcia kim on jest, ale dziękuję

- A ty kim jesteś - warczy Jack w stronę mojego obrońcy

- Kimś kto za chwilę obiję Ci mordę - nim się orientuję Jack dostaję z pięści w szczękę i upada.

- Jane - dopiero teraz widzę kto to

- Nick co ty.. - odrwracam się i haftuje pod drzewo

kurwa ostatni raz piłam - myśle

- Juz Ci lepiej?

- O wiele - mówię kiedy od podtrzymuję mnię za rękę

Jezu czemu ty się tak kręc.....

Cześć I : Dupek, a jednak Kocha Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz