Rozdział 13

4.8K 181 13
                                    

Jane odbierz!


- Przyjechali - mówi przyjaciółka  wyglądając za okno

- Idź do nich ja za chwilę do was przyjdę. - mówie wybierając numer do mojej rodzicielki

- Tak mamo, co się stało? - mówie kiedy odbiera połączenie

- Nie nic się nie stało. Mam nadzieję, że psuje ci dnia - oddycham z ulgą, że nic jej nie jest. - Poprostu szukam tej teczki z którą mi pomagałaś mu porządkować papiery.

- Mamo, ale nie nastraszyłaś - mówię zgodnie z prawdą

- Wybacz córeczko, ale potrzebuje jej na wczoraj, a przeszukałam cały gabinet i nigdzie jej nie ma.

- Jej nie ma w gabinecie, włożyłaś ją do szafki nocnej - odpowiadam po chwili namysłu.

- Moment idę zobaczyć - mówi po czym przez chwilę jej nie słyszę - O.. mam dziękuję skarbie

- Nie ma za co mamo

- A  Jane, żebym nie zapomniała od dwóch dni dostajesz kwiaty kurierem, którę muszę odbierać - mówi pod koniec z wyrzutem

- Wiesz od kogo?

- Nie, nie mają żadnego buliciku czy coś, ale moment czemu ja nie wiem, że masz chłopaka

- Mamo nie mam chłopaka, wiec nie wymyślaj może one są dla ciebie?

- Chciałabym, ale nie kurier wyraźnie mówił twoje dane personalne,  więc córeczko coś mi kręcisz.

- Nic nie kręce, dobra skoro już masz te papiery to ja kończe pa

- Cześć. - rozłączam się

Moja mama naprawdę potrafi napędzić mi stracha myślałam, że coś się stało. A okazało się, że zapomniała gdzie są dokumenty.

Chowam telefon do torebki i wychodzę przed dom.

- Cześć - mówię witając się z każdym po kolei - Jedziemy? - pytam stając obok przyjaciółki

- Tak - mówi jeden z bliźniaków.

Wchodzimy do mojego auta razem z Rose

- Coś się stało? - pyta kiedy jedziemy za naszymi nowymi znajomymi

- Nie moja mama, poprostu zapomniała gdzie położyła papiery

- Aa...czyli żadnych kwiatów nie dostałaś - marszcze brwi na jej słuwa i odwracam głowe - Niezłe, facet ma gest

- Dlaczego ty do cholery grzebiesz mi w telefonie? - jak ja nie lubie jak ona rusza mój telefon

- Oj...no sam leżał i mnie kusił - wydyma policzki- A wracając czy ja o czymś nie wiem? - doskonale czuje, że wbija we mnie swój zielony wzrok

- A czy ja o czymś nie wiem, z czego to słyszałam kwiaty nie miały bileciku ani wiadomości, więc nie i insuuj, że dostałam je od Collinsa

- Czyli to od niego?

- Nie! - zaprzeczam

- Sama to powiedziałaś - mówię zakładając dłonie - Już się nie wykręcaj

- Rose jak ja Cię czasami nie cierpie.

- Ja za to Cię kocham, ale przyznaj, że chciałabyś żeby były od niego

- Błagam skończ temat tych przeklętych kwiatów, bo zaraz Cię wysadze - mówie uderzając pięścią w kierownice

- No dobra już nic nie mówię

- Rose ustalmy jedno ty nie potrafisz nic nie mówić

- Tu masz całą racje, a ty za to nie potrafisz sie przyznać

- Do czego tym razem - mówie zirytowamym tonem zaciskając palce na kierownicy

- Do tego, że na niego lecisz

Przewracam oczami na jej słowa.

Dobra jest przystojny, jest w moim typie, ale do cholery nigdy miedzy nami nic nie będzie ja chyba nie jestem w jego typie.

- Nie - mówie wyprzedzając samochód przed nami

- Tak, nie martw sie ja wiem, że jesteś upartym osłem, któremu nie da się przemówić

- Ha! I vice versa

Ja już nic nie mówie tylko skupiam swój wzrok na drodzę, ona też już nic nie mówi za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. Czasami jest tak upierdliwa, że mam ochotę wyrzucić ją na pierwszym lepszym skrzyżowaniu, ale i tak ją kocham.

- No w końcu - mówi Peter kiedy pakujemy na można powiedzieć łące, bo parkingiem tego nazwać nie mogę, ale miejsza.

- Wybaczcie, ale jakiś kretyn nas wyprzedził i nie dałam rady go wyprzedzić. - mówie stwierdzając fakty

- No dobrze choćby już....

Mam nadzieję, że się podoba:)

Cześć I : Dupek, a jednak Kocha Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz