Rozdział 30

3.2K 133 6
                                    

Dociskam pedał gazu z nadzieją, że to coś pomoże. Zrobię wszystko by ją odnaleźć obiecałem to jej rodzeństwu i matce, ja zawsze dotrzymuje słowa.

- A co jeśli jej tam już nie będzie? - odzwya się cichym głosem Rose

- Nawet tak nie myśl. Jedziemy po nią i będzie z nami bezpieczna.

Jestem tego pewny, czuję, że ją znajdziemy. 

- Tak Ray - rzucam kiedy odbieram

- Zmiana planów stary, facet kieruję się na obrzeża miasta. Moi ludzie i ja jedziemy w jego stronę. Prawdopodobnie może kierować się do kliniki, w której jest Foster. Podam Ci wspólrzędne i jedź. Jedzie bordowym jeepem. Podaję Ci tablicę.

- Rose pisz to co Ci teraz powiem.

- Masz coś do pisania. - zerkam na kobietę, która wyciąga kartkę i długopis.

- Tak

- JIJ 507 Masz? - powtarzam to Rose, która wszystko zapisuję

- Tak

- Jesteśmy w kontakcie.

- Coś się stało? - pyta jeden z nich

- Przemieszcza się na obrzeża miasta. Szukajcie bordowego jeepa o tych tablicach.

- Jasne.

Zawracam na drodzę i kieruje się według współrzędnych od Ray'a

- Widzicie coś? - pytam wypatrując drogę

- Nie.

Zwalniam na czerwonym świetle i wtedy coś mi miga.

- Jest!

- skręcił w lewo jedź szybko! - naciskam gaz i o mało nie lądujemy pod kołami trucka

- Ray mamy go jedziemy za nim. - mówie szybko

- Dobra nie wykonuj żadnych gwałtownuch ruchów jesteśmy mile od was. Jedźcie ostrożnie. Facet nie jest sam.

- To z kim jest!?

- Moi ludzie pytali sąsiadów. To jest dom Fostera. Od jakiegoś tygodnia mieszkał tam Lang. Nie wychodził, pomoć był sam. Jednak jakieś dzieciaki słyszały krzyki kobiety. Potem wszystko ucichło. Dzisiaj wyjechał z kobietą na rękach. Brunetka niebieska chyba sukienka. Kamery to zarejestrowały. Podeśle Ci zdjęcie.

- To ona. To jest Jane. Stary on ją ma. - mówię widząc zdjecia z kamer

- Dlatego jedźcie ostrożnie. Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. Nie wiesz jak sie zachowają.

- Dobra.

- Widzę was, jesteśmy dwieście metrów do was. - zerkam w lusterko i widzę trzy dodge jadące w moim kierunu.

Jadę za nimi z odleglością dwudziestu metrów.

- Mają ją. Jest w tym aucie.

- Dziękuję Boże dziękuję Ci

- Jeszcze mu nie dziękuj najpierw musimy ją zobaczyć żywą.

- Zobaczymy jeszcze chwila.

Ato przed namu zwalnia i wjeżdza na tylni parking kliniki.

- Nick zjedź na pobocze i wychylajcie się.  My się tym zajmiemy.

Wykonuję polecenie Ray'a i choć w chuj mi się to nie podoba czekamy.

- Teraz musimy czekać. Nie możemy nic zrobić.

Przecieram twarz i modle się w duchu, aby wszystko się udało. Nie chcę i nie mogę jej stracić. Jest dla mnie zbyt ważna abym miał się z nią rozstać.

Słyszymy odgłos strzału, a ja wskakuje z auta i biegnę w ich kierunku.

- Jane! Jane! - dre się wudząc jak Ray i jego ludzie obezwładniaja dwóch facetów.

Za mną biegnie Rose razem z nimi.

- W aucie. - dobiegam do drzwi i widzę ją. - Jane skarbie. - głaszcze jej policzek i biorę w swoje ramiona putąc. - Jestem tu. Kochanie nigdy więcej mnie nie zostawiaj. - patrze  na jej spokojną i nieprzytomną twatz i ślady krwi na moje dłoni.

- Zabierz ją stąd do lekarza. - zabieram jej bezwładne ciało z auta i chcę wchodzić do kliniki

- Puście mnie kurwa! - słyszę męskie krzyki z wnętrza szpitalu. - Ta schańbiona dziwka miała poddać się przeszczepowi. Nawet tego nie potrafiła zrobić.

- Zamknij się. Odpowiesz za to w sądzie. - jej ojciec zostaję wprowadzony przez potężnego faceta

- Ty chuju jak mogłeś jej to zrobić. Jane jest twoją córką. - wrzeszczy Rose strając się go dopasć, ale zostaje przyciągnieta przez jednego z chłopaków.

Wchodzimy do środka.

- Proszę pomóżcie - mówie podchodząc do recepcji.

- Proszę za mną. - pielęgniarka od razu proadzi nas do pojedynczej sali, a nie mija moment, a do sali wchodzi lekarz.

- Nieprzytomna, oddycha. Dostała jakieś leki?

- Nie wiem, ale prawdopodobnie tak.

- Doktorze, proszę spojżeć na jej rękę. Ślady po wkłciu. - mówi pielęgniarka unosząc jej ręke

- Dobrze, wykonamy wszystkie podstawowe badania. Podamy kroplówki. Niedługo powinna odzyskać przytomność. Jesteście z rodziny?

- Ja jestem jej chłopakiem.

- My przyjaciółmi. - odzywa się Rose zaraz po mnie.

- Dobrze możecie państwo zostać.

- Dziękujemy.

- Proszę pójść ze mną - mówi do mnie - wypełni pan dokumentację

- Rose zadzwonie do jej mamy.

- Jasne, ja z nią zostane.

Wracam do sali tak szybko jak to tylko możliwe.

- Jej mama jest w drodzę, wszystko już kest w porządku. - siadam na krześle i biorę jej delikatną dłoń w swoją. - Co oni Ci zrobili - szepce widząc jej posiniaczpny policzek i bandaż na głowie.

- Nick, udało się. Wróciła mamy ją spowrotem, a jej ojciec i wszyscy, którzy byli w to zamieszani odpowiedzą za to. - słyszę Rosalie, która uśmiecha się pokrzepiająco.

- Może pojedziesz do domu i się prześpisz. Będę Cię o wszystkim informować. - mówię w pewnym momencie

- Jasne, przyjadę jutro rano i się zmienimy, choć tobie też przyda się kilka godzin snu.

- Mi nic się nie stanie. Proszę weźcie moje auto. Potem ktoś je od Ciebie odbierze. - podaję jej kluczyki, a ona żegana się z Jane i wychodzi.

Wpatruje się w nią jak w obrazek, pomimo siniaków i tak wygląda pięknie.

- Już jesteś bezpieczna ksieżniczko i dopilnuje, aby tak było zawsze - składam pocałunek na jej dłoni i przykładam ją do swojego policzka czując jej delikatną i miękką skórę. - Kocham Cię najdroższa - szpece. - Kocham.




Skarby wy moje! Zbliżamy się do kónca opowiadania, myśle, że jeszcze kilka cześci, epilog i koniec. Mam nadzieję, że ze mną zostaniecie do końca i zakończymy tą przygodę razem.

Cześć I : Dupek, a jednak Kocha Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz