Chciałam porozmawiać z Nickiem o tym przeklętym artykule, ale nie mogłam się do niego dodzwonić, więc po wystukaniu nazwy jego firmy i odnalezieniu w ten sposób adresu wsiadłam w samochód i skierowałam się pod adres.
Jestem w trakcie przemierzania kolejnych nowojorskich drapaczy chmur, kiedy jestem na miejscu parkuje samochód i idę kieruje się dk wejścia.
Wchodzę do nowoczesnego biurowca urządzonego podobnie jak moeszkanie Nicka w minimalistycznym i surowym stylu.
Podchodzę do recepcji.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - mówi recepcjonistka, której głos przypomina mój transplatator
- Dzień dobry ja do pana Nicolasa Collinsa
- Pani godność - mówi wpisując coś do komputera
- Jane Bronw - wypowiadam, a ona unosi wzrok z monitora i patrzy na mnie
- Proszę iść do windy na 17 piętro. Korutarzem prosto i powinna pani znaleść gabinet prezesa
Wchodzę do metalowej puszki, wciskam odpowiedni guzik, a po dojechaniu pod właściwe pietro przemierzam korytarz według wskazuwek recepcjonistki
Muszę stwierdzić, że dziwnie się czułam idąc i czując na sobie dziwnie spojżania niektórych ludzi, głównie kobiet choć nie mam pojęcia o co im chodziło.
- Przepraszam czy była pani umówiona- słyszę kiedy docieram do oszklonej części.
- Nie, ale ja tylko na moment
- Przykro mi, ale prezes nie przyjmuję nie umówinonych wizyt. - mówi swoim chłodnym oficjalnym tonem.
- Proszę panią ja tylko na chwilę
- Dobrze - wzdycha, łamiąc się pod moim wzrokiem niczym kot ze Shreka - Może uda się coś zrobić. Jak się pani nazywa?
- Jane Bronw
Kobieta podnosi słuchawkę
- Panie Prezesie. Ma pan gościa, Pani Jane Brown, Oczywiście, panie prezesie
Odkłada słuchawkę
- Proszę usiąść, za chwilę może pani wejść.
Siadma na jednej z czarnych foteli, a sekretarka, asystenka nie wiem kim jest wrwca do swoich zajęć.
Zerkam na zegarek, który wskazuję za pieć trzynastką i poprawiam torebkę na kolanach.
- Może pani wejść - mówi kobieta wskaując na drzwi, ze złotą tabczką,
Prezes Collins Company
Nicolas Collins
Otwieram drzwi i od razu dochodzi do mnie zapach męskich perfum, które pamiętam z ostatniego spotkania z tym przystojnym dupkiem.Powoli idę w głąb pomieszczenia widząc właściciela tego miejsca. Stoi do mnie tyłem patrząc na panoramę miasta.
- Cześć - odzywam się
Ugh czemu on zawsze tak dobrze wygląda ma jakiś specjalmy sprey czy coś ja czasami żeby doprowadzić sie do pożadku muszę ponad godzinę siedzieć w łazience.
- Witaj Jane - posyła mi swój uśmiech ukazując szereg białych zębow - Napijesz się czegoś? - pyta wskazując na średniej wielkości sofie
- Może wody - zajmuję miejsce naprzeciw niego
- Adeline przynieś mi szklanke wody i kawę - mówi przez interkom chłodnym i oficjalnym tonem
- Oczywiście panie prezesie
Zajmuję miejsce naprzeciwko mnie
- Co Cię do mnie sprowadza? - pyta bacznie mnie obserwując
- Chyba się domyślasz dlaczego do ciebie przyszłam.
- Chodzi o ten artykuł. Przepraszam Cię nie sądziłem, że bedą pisać o tobie. Dzwoniłem do redakcji tego szmatławca napiszą specjalne przeprosiny dla Ciebie.
- Dziękuję, nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie dokońca wiem jak się zachować, wiec wolałam to wyjaśnić.
- Nie martw się dlatego masz mnie, a teraz jeśli pozwolisz zaproszę Cię na przeprosinową kawę
- Chetnie się zgodzę - uśmiecham się do niego
Po rozmowie z Nickiem i kawie postanowiłam pojechać do kancelari mamy, dzieciaki są na miesięcznych wakacjach u cioci Mey i wuja Scotta, więc pewnie siedzi teraz nad papierami.
Wchodzę do budynku i z uśmiechem na ustach wędruję do recepcji gdzie urzęduje promieniująca uśmiechem na twarzy około trzydziestoletnia włoszka.
- Dzień dobry Francesca
- Witaj Jane - mówi z delikatnym uśmiechem
- Mama u siebie? - pytam zabierajac niesfirny kosmyk z twarzy
- Tak, ale przyszedł do niej jakiś mężczyzna nijaki Johny Foster
Mam wrażenie, że moja akcja serca dramatycznie przyszpiesza
- Kiedy?
- Chwilę temu. Jane coś się dzieje? - widzę w jej oczach zdezorientowanie
- Weź moje rzeczy - kładę na blat torebkę i idę w kierunku gabinetu mamy
Przez uchylone drzwi słychać podniesione głosy.
- Czego chcesz? Nie masz czego tutaj szukać - slyszę głos mamy
- Porozmawiać
- Nie mamy o czym
- Mamy.
- Ciekawe o czym przypominam sobie
- A ja tak. Może o Jane i o tym jak ją wychowałaś
- Jane jest bardoz dobrze wychowana jakiś zastrzeżenia- podnosi głos
- Tak. Jak ją wychowałaś! Zachowuję się jak dziwka!! Wyskoczyła mu do łóżka dla kasy - słyszę krzyki ojca, a w mouch gardle formuje się niewyobrażalna gula
- Coś ty powiedział - otwieram drzwi i patrzę na niego w niedowierzaniu
- To co słyszałaś - patrzy na mnie z pogardą - Nie tak Cię wychowałem
- Nie tak mnie wychowałeś - śmieje się mu prosto w twarz - Teraz to ty mnie wychowałeś. Jesteś śmieszny. - patrzę na biego z nienawiścią- Przyjeżadzasz tu po sześciu latach, po sześciu pieprzonych latach!! I co myślisz...., że będziesz mi mówić jak mam żyć, że będziesz mnie krytykować. Oo nie! Tak nie będzie. Stanełyśmy na nogi ułożylismy sobie życie, a ty śmiesz mieć jakieś prawa do mnie. Twoja żonka też Ci wyskoczyła do łóżka za kasę?! Co też! Że jesteś taki obeznany
- Jane spokojnie - słyszę głos mojej mmay
- Nie, nie spokojnie. Koniec z tym spokojnie. Czekałam sześć cholernych lat, że powiedzieć temu skurwielowi co o nim myśle. To ja pomagałam i byłam przy mamie po porodzie Bruna i twoim wyzbyciu się odpowiedzialności. To ja wspierałam mame kiedy spierdoliłeś do Atlanty, byłam wtedy kiedy mnie potrzebowali. A ty gdzie byłeś!! No gdzie kyrwa byłeś. Pieprzyłeś dziewczyny, które mogły by być twoimi córkami, pamiętasz Christine moją koleżankę, z którą miałeś romans jak miała szesnaście lat. Pamietasz!?! Ty śmiesz nazywać jeszcze mnie, mnie dziwką. Bo co?! Bo zobaczyłeś gazetę?! Bo twoja cholerna żonka popsuję sobie reputację u kosmetyczki. A nawet jeśli bym mu wyskoczyła do łóżka to tylko i wyłącznie moja sprawa tobie gówno do tego. Mam do ciebie jedną rzecz. Wypierdalaj z tego miejscs miasta i naszego życia i nigdy w życiu nie chce Cię tu widzieć- cedzę przez zęby, ocierając łzy, którę spłynęły.
- Dowidzenia - słyszę tylko jego cierpki ton, bo łzy zamazują mi widok
- Już dobrze Jane. - wtulam się w moją mamę - Jego już nie ma. - masuję moję plecy. - Jestem przy tobie kochanie....
CZYTASZ
Cześć I : Dupek, a jednak Kocha
Romance.Już chciałam otworzyć drzwi, ale w ostatnim momencie ktoś wjechał na ostatnie miejsce I uderzyłam się drzwiami w głowę - Kurwa człowieki pojebało Cię do końca - krzyknęłam wychodząc z auta - To nie była moja wina- kierowca wyszedł z auta o Jezu t...