Rozdział 24

3.6K 141 6
                                    


Wsłuchuje się w nie regularne stukanie kropli deszczu o parapet w moim pokoju i niewiem co myśleć. Jest po drugiej, a ja od dobrych kilku godzin siedze zamknięta w pokoju, praktycznie w tej samej pozycji.

Wiedziałam, że bez powodu tu nie przyjechał. I nawet się nie pomyliłam. Czasami żałuję, że moje przeczucia się prawie nigdy się nie mylą.

- Jane, masz gościa. - słyszę głos mojej mamy, która pewnie szykuję się do kancelarii

- Mamo, proszę powiedz, że śpie. - mówie na tyle głośno aby mnie usłyszała. - i, że chora jestem

- Dobrze, kochanie - odpowiada i słyszę jej kroki oddalające się od pokoju.

Nie mam ani ochoty, ani nastroju na niczyje odwiedziny. Dobrze, że w jutro wieczorem wyjeżdżamy. Chociaż nawet te dwa dni ciszy i sppkoju nie napawają mnie wielką euforią.

Zaciskam powieki słysząc pukanie do drzwi.

Wstaję z parapetu i kieruję się do drzwi. Przekrecam klucz.

- Co ty tu robisz? - pytam widząc Nicka przed drzwiami mojej sypialni nawet nie siląc się na pogodny ton.

- Mieliśmy zjeść razem lunch. Coś się stało? Masz zapuchnięte oczy. Płakałaś. - bardziej stwierdza niż pyta i mam ochotę bez slowa zamknąć mu drzwi przed nosem, ale wiem, że nie zasługuje na takie traktowanie tylko dlatego, że mam spraprany nastrój

- Nick, nie musisz się martwić. Przepraszam, ale nie zjem dzisiaj z tobą lunchu, więc proszę ich już. - chcę zaknąć drzwi, ale wstawia stopę pomiędzy nie.

- Nie wyjdę dopóki nie dowiem się o co chodzi. - wchodzi do pokoju zamykając za sobą drzwi. - Zrobiłem coś? Powiedz tylko się nie gniewaj.

- Ty? Ależ skąd. Poprostu rozmawiałam z ojcem, a nasze rozmowy nie wpływają na mnie za dobrze.

- To w takim razie. Pozwól mi naprawić ten nastrój. Zjedz ze mną albo spędźmy razem wieczór.

- Nick nie mogę, nie mam najmniejszej ochoty na pokazywanie się ludziom w takim stanie.

- To co za problem. Zejdźmy na dół i zrobimy coś tutaj, a na wieczór podjedziemy do mnie.

- Ehh..Dobrze możemy coś tu zrobić, ale wieczorem wychodzę z przyjaciółką, więc nie licz na wspólny wieczór.

- W takim razie zejdźmy na dół.

- Tylko się przebiore

Wchodzę do garderoby i wyciagam z niej szarą koszulkę czarne legginsy i luźny sweter i od razu się przebieram, włosy związuje w kite.

Choćmy - mówię wychodząc z pomieszczenia.

Schodzę po schodach biorę głeboki oddech i staram się uśmiechać. Nie chcę słyszeć niepotrzebnych pytań ze strony dzieci.

- Jane, kiedy wlócilaś - Bruno wstaję ze stołu i podbiega do mnie, a ja biorę go na ręce.

- Niedawno - uśmiecham się i patrzę na Nicka, który wyglada na trochę spęszonego - To jest Nick mój znajomy

- A ty pewnie jesteś Bruno, miło mi Cię poznać. - wita się z nim

- Jesteście głodni zrobimy coś do jedzenia.

- Tak, zlobisz pizze?

- Nie mamy dużo czasu. Nick musi wrócić do pracy, ale obiecuję Ci, że w sobotę ją zrobimy.

- Dobze to moze spageti - mówi i sadzam go na blacie.

Przygotowanie wspólnego posiłku idzie mam szybko i po ponad pół godzinie posiłek jest gotowy.

Cześć I : Dupek, a jednak Kocha Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz