Makoto od kilku dni leżała w śpiączce, ale świat wokół niej dalej toczył się swoim rytmem. Uchiha Sasuke, czwórka Kage oraz Uzumaki Boruto uratowali Siódmego Hokage, który obecnie miał się dobrze i pracował jeszcze więcej niż przedtem byle by dowiedzieć się, kto jest wrogiem numer 1 dla pokoju, o który tak zawzięcie walczono ponad 15 lat wcześniej.
Eri przychodziła codziennie do szpitala. Przesiadywała tam parę godzin dziennie. Nie chodziła na misje. Kakashi chodził za nią jak cień. Zamieszkał nawet tymczasowo w mieszkaniu Makoto by Eri nie była sama w tym jakże trudnym dla niej okresie.
Dziewczyna nie rozmawiała z nim za często. Kakashi obawiał sie, że dowiedzenie się prawdy wywołało u niej coś w rodzaju depresji. Nie pytał jednak. Obserwował, dbał i miał nadzieję. Odkąd prawda wyszła na jaw, wszyscy tylko plotkowali. Shikamaru spędzał jeszcze więcej czasu w pracy niż dotychczas, byle by nie widywać się za często z Temari. Jego żona nie chciała z nim rozmawiać. W tym wszystkim najbardziej cierpieli Eri oraz Shikadai. Byli w centrum katastrofy, a w pobliżu nie było żadnej deski ratunku.Kakashi siedział na stołku szpitalnym w kącie sali i czytał. Eri siedziała przy łóżku matki. Trzymała ją za rękę i cały czas do niej mówiła. Liczyła na to, że w ten sposób Makoto w końcu się obudzi. Siedzieli tak od ośmiu godzin. Dochodziła 19. Nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Właściwie były one cały czas otwarte, więc Kakashi nie wiedział czemu dana osoba po prostu nie weszła do środka, jednak gdy pochylił się lekko do przodu, by pod odpowiednim kątem zobaczyć kto się zjawił, nie chciał by ta osoba w ogóle tam wchodziła.
- Mogę?
- Po co? - zapytał Kakshi kąśliwie.
- Chciałem porozmawiać z Eri.
Dziewczynka przyglądała się uważnie tej jakże krótkiej wymianie zdań.
- Nie zgadzam się.
- Myślę, że nie masz zbyt wiele do gadania.
- Uwierz mi, że...
- Pozwól mu. - powiedziała Eri zmęczonym głosem.
Kakashi spojrzał na nią uważnie. Eri kiwnęła przytakująco głową.
- Wychodzę na chwilę. Ostrzegam Cię, jeśli jakkolwiek oczernisz Makoto...
- Nie zamierzam robić czegoś tak podłego dla własnej wygody. Powinieneś wiedzieć, że jestem ostatnią osobą, która jest zdolna do takich rzeczy.
Kakashi przymrużył oczy, zamknął książkę uprzednio zaznaczając rozdział, a następnie wstał z krzesełka i opóścił salę.
Shikamaru usiadł na łóżku szpitalnym znajdującym się obok łóżka Makoto. Eri już na niego nie patrzyła. Cicho wpatrywała się w śpiącą matkę. Chciał z nią porozmawiać, wyjaśnić, zrozumieć jej punkt widzenia, ale nie wiedział od czego zacząć.- Chciałem...
- Dlaczego Cię nigdy nie było?! - pisnęła zaciskając powieki. Po policzkach spłynęły łzy. Od paru dni płakała praktycznie non stop.
- Dlaczego nigdy się nie pojawiłeś?!Zatkało go. Słyszał w tych pytaniach tyle bólu nagromadzonego przez ostatnie 13 lat.
- Eri....ja... - "Jak mam to powiedzieć by nie obwiniała swojej matki?", zapytał sam siebie. Nie chciał by tak było. - Gdybym tylko wiedział...
- Co? - spytała podciągając nos. Odwróciła się do niego przodem, by rozmowa toczyła się twarzą w twarz.
- Bo widzisz, Eri, ja nie miałem pojęcia, że Cię mam.
Widział zaszokowanie na jej dzieciencej twarzy. Niebieskie oczy wpatrywały się w niego uważnie. Miał wrażenie, że widzi w nich ocean bądź kawałek nieba.
Shikamaru myślał, że Eri zacznie zadawać pytania, ale gdy minęło około 5 minut, postanowił, że po prostu wszystko jej opowie.
CZYTASZ
Stara miłość nie rdzewieje || Shikamaru x OC x Kakashi
RomansaMakoto wraca do domu po 13 latach. Została do tego dosłownie zmuszona, gdyż jak wiadomo Siódmy Hokage jest uparty i nie toleruje odmowy. Tym bardziej gdy chodzi o jego przyjaciół. Dziewczyna wraca na stare śmieci pełna obaw. Nikt oprócz Szóstego Hok...