Rozdział 12: Radość i Gniew.

287 25 9
                                    

- To co teraz zrobimy? - zapytała Makoto gdy zmierzali w stronę jej mieszkania.

Była z Kakashim od dwóch dni, jednak nikt jeszcze o tym nie wiedział, a tym bardziej, nie wiedziała o tym Eri.
Przez ostatnie dwa dni Makoto omówiła z Kakashim wszystko, co tylko w związku można było omówić. Szósty dawał jej czas na wiele spraw, tak by wszystko dokładnie przemyślała, ale ona wiedziała, że musi działać. Gdyby zaczęła bagatelizować, interpretować i obmyślać zbyt wiele, w ogóle by się na ten związek nie zgodziła. Potrafiła we wszystkim znaleść strony negatywne i aby ich uniknąć rezygnowała, tym bardziej jeśli chodziło o złamane serce. Gdy zbierała myśli, by postawić mu swoje warunki, spisała listę, którą później mu najzwyczajniej w świecie wręczyła.

1. Bądź ze mną szczery.
2. Najgorsza prawda, jest lepsza od słodkiego kłamstwa. Tak więc proszę nie okłamuj mnie.
3. Dbaj o nas. Obie potrzebujemy Cię tak samo mocno.
4. Szanuj nas.
5. Każde z nas potrzebuje przestrzeni. Postarajmy się sobą nie zmęczyć.
5. Może nie wyglądam na taką, ale uwielbiam dostawać kwiaty bez okazji.
6. W razie konieczności, nakrzycz na mnie.
7. Wszystko co wiesz z książek Ichia-Ichia Paradiese musi zostać wcielone w życie.
8. Kochaj mnie za moje wady, gdyż mam ich znacznie więcej niż zalet.

A gdy Kakashi przeczytał jej listę, uśmiechnął się pod nosem, przyciągnął ją do siebie i szepnęł ciche "Obiecuję". Wtedy wiedziała, że wszystko będzie dobrze, że będzie bezpieczna.

- Cóż. Powiemy jej. - powiedział wzruszając ramionami.

- Ona będzie w szoku.

- O nic się nie martw. Ucieszy się.

I oczywiście Kakashi miał rację. Gdy weszli do mieszkania, Eri już tam na nich czekała. Minę miała poważną, jednak wyraz jej twarzy szybko uległ zmianie. Wstąpił na nią szeroki uśmiech, a potem dziewczyna podbiegła do Kakashiego i Makoto i mocno ich do siebie przytuliła. Nie wiedzieli o co chodzi, jednak dziewczyna szybko im to wyjaśniła. Eri przyznała, że obserwowała zachowanie obojga od jakiegoś czasu oraz że zawsze wiedziała, że jej matka czuję coś do wujaszka i tylko czekała aż jej przemyślenia staną się prawdą. Makoto i Kakashi byli nieźle zdziwieni, ale kamień spadł im z serca. Nawet Kakashi skrycie obawiał się, że Eri zareaguje inaczej, że nie będzie w stanie postawić go na innej pozycji, niż pozycji idealnego wujka. Ale jak widać, Eri oboje ich zaskoczyła. W trójkę zjedli kolacje, a potem usiedli na kanapie i wcinali ciastka oraz pili herbatkę. Jednak jakiś czas później Eri dosłownie wyrzuciła matkę z domu, gdyż jak to uznała:
"Muszę porozmawiać z wujaszkiem o naszej przyszłości. Idź TERAZ na spacer, mamo."

Makoto nie miała wyjścia. Poszła na spacer. Obserwowała gwieździste niebo znajdujące się nad Konohą. Uwielbiała to miejsce.
Udała się na dach jej ulubionego budynku. Nie do końca wiedziała dlaczego, ale może powodem było to, że w tym jednym miejscu spotkało ją tyle dobrego. To tam Shikamaru ją pierwszy raz pocałował, tam rozmyślała nad swoim życiem i cieszyła się z faktu, że zostanie mamą. Teraz również spotkało ją coś dobrego, więc chciała położyć się na dachu i nacieszyć się widokiem.
Gdy tylko weszła na dach, przystanęła. Pod zadaszeniem siedział Shikamaru i palił papierosa. Makoto już chciała się wycofać i odejść, ale...

- Podejdź.

Jego głos był szorstki i zimny. Nie znała takiego Shikamaru. Wiedziała, że coś jest nie tak.
Podeszła do niego ostrożnie, ale nie usiadła. Patrzyła na niego i czekała.

- Shika...?

Nie reagował. Dalej palił papierosa i patrzył przed siebie jakby tam była jakaś odpowiedź. Makoto odwróciła się na pięcie i ruszyła do schodów. Przed odejściem, powstrzymał ją chwyt nadgarstka.
Shikamaru trzymał ją mocno. Spojrzała najpierw na jego dłoń, potem na niego. Jego brązowe oczy były przesycone gniewem. W jednej chwili przyciągnął Makoto do siebie i po prostu ją pocałował.
A ona się zatraciła.

Od 13 lat nie czuła tego smaku i myślała, że już nigdy go nie poczuje. Do jej głowy wlały się wspomnienia, te dobre jak i te złe. Po policzkach spłynęły jej łzy. Gdy się opamiętała, mocno go od siebie odsunęła. Shikamaru popatrzył na nią zdziwiony, jakby nie takiej reakcji oczekiwał. Przez chwilę jego brązowe oczy były zamglone, jednak gniew szybko do nich wrócił.

- Nie pozwalam Ci na to.

Nie docierało do niej. Ta sytuacja i tak była dziwna. Shikamaru był dziwny. Mówił dziwne rzeczy. Dopiero po chwili zrozumiała.
Jej postawa szybko się zmieniła. Ze spłoszonej małej dziewczynki, stała się lwicą.

- Chyba śnisz, jeśli myślisz, że możesz mi rozkazywać! Nie masz prawa, rozumiesz!

- Nie obchodzi mnie czy mam czy nie mam do tego prawa. Nie zgadzam się. Eri to moja córka i nawet o tym nie wie, a teraz zastąpi mnie Kakashi, a poza tym jesteś moja i... - zakłopotanie było widoczne na jego twarzy.

- Nie jestem Twoja. - szepnęła Makoto ze spuszczoną. - Byłam Twoja, ale życie poszło do przodu Shika. Wszystko się zmieniło. Ty masz Temari...ja miałam Kakashiego, ale tego nie dostrzegałam. Daj mi szansę na nowe życie.

Shikamaru patrzył na nią w osłupieniu. Zrobił do niej krok, ale Makoto się cofnęła.

- Nie mogę. - wyszeptał. - Kocham Cię, Makoto i nie mogę się na to godzić. Widziałem was. I nigdy jeszcze nie byłem tak wściekły jak wtedy.

- Musisz to zaakceptować. Inaczej wszystko się wyda. A przecież dla świata zewnętrznego nigdy nie istnieliśmy. - łza spłynęła jej po policzku. - Nigdy nie istnieliśmy.

Shikamaru stał tam na tym starym budynku i wpatrywał się w swoją ukochaną. Makoto odwróciła się do niego plecami, aby po chwili zniknąć w ciemnościach.
Przez pierś Shikamaru przeszedł ostry ból. Dokładnie taki sam, który przeszedł go w dniu, w którym dowiedział się, że jego Makoto opuściła wioskę.
Ból, który przypominał mu, że stracił swoją miłość na zawsze.

Stara miłość nie rdzewieje || Shikamaru x OC x KakashiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz