Czternastoletnia Makoto spacerowała po parku. Skończyła dopiero co sprzątać pokój i pomagać mamie w kuchni więc mama pozwoliła jej się nieco odprężyć.
Gdy Makoto zmierzała w stronę parku, pomogła staruszce zanieść jej zakupy do domu, ściągnęła kota z drzewa i oddała go małej rozpłakanej dziewczynce, odgoniła bandę chłopców znencającym się nad mniejszym od nich samych. Po drodze mijała shinobi, przyjstojnych mężczyzn u mundurach, ale to nie ich tak naprawdę podziwiała. Najbardziej zachwycała się swoimi rówieśnikami, który już nosili godnie znak Wioski Liścia, poświęcając się dla wioski oraz kunoichi, kobiety ninja, które pokazały, że kobiety to wcale nie ta słaba płeć. Wykorzystując seój czas wolny, Makoto postanowiła wybrać się nad strumyk, który znajdował się niedaleko wioski. Spacerowała ciesząc się ciepłymi promieniami muskającymi jej twarz. W końcu przysiadła na jednym z większych kamieni, zdjęła buty i zamoczyła stopy w zimnej wodzie.
Obserwowała latające nad strumykiem muskające co jakiś czad taflę wody kolorowe motyle. Przyglądała się pracowitym mrówką niosącym okruszki chleba, który wcześniej rozrzuciła.
Makoto dosłownie cieszyła się dniem. Niczego jej nie brakowało, była szczęśliwa i dziękowała każdego dnia za to co miała. Rodzina bardzo ją kochała, miała ukochanego przyjaciela w formie psa, no i praktycznir każdy w wiosce był dla niej miły, gdyż każdemu starała się pomagać jak tylko mogła.
Nie znosiła cierpienia i czuła się w takich momentach naprawdę bezsilna, jakby ból danej osoby przechodził automatycznie na nią.
Było już późne popołudnie i zamierzała wracać do domu, ale coś przykuło jej uwagę. Na dnie strumyka leżało coś świecącego. Makoto nigdy nie była fanem świecidełek, jednak w tym momencie przeważała ciekawość. Weszła do strumyka, mocząc w ten sposób skrawek sukienki, którą miała na sobie. Włożyła rękę do wody i już prawie dotknęła tego świecącego czegoś kiedy wszystko nagle zniknęło, wraz z samą Makoto.Nie rozumiała tego uczucia. Nie ogarniała ją ciemność, ale nic nie widziała. Wokół niej nic nie było, a nawet sama Makoto miała wrażenie, że jej tam nie ma. Po chwili jednak znalazła się w wielkiej sali. Myślała, że śni. Pomieszczenie wyglądało jak duża sala balowa z bajek, które mama czytywała jej do poduszki gdy Makoto była mała. Ściany były biało-srebrne, pod sufitem wisiał ogromny żyrandol. Przed Makoto znajdował się tron, a na nim siedziała bardzo elegancka kobieta w średnim wieku. Makoto od razu skojarzyła ją z aniołem. Jej włosy były białe, upięte w wysokiego koka. Rysy jej twarzy były bardzo wyraźne, jednak nie wyglądała przez to na osobę nie przyjazną. Mimo iż była blada, a jej bladość podkreślała także srebrna suknia, od kobiety biło przyjemne ciepło. Turkusowe oczy wpatrywały się w Makoto uważnie z nutką zainteresowania.
Do Makoto powoli zaczęło docierać, że to nie był sen i że naprawdę w niewutłumaczalny dla niej sposób znalazła się w zupełnie obcym dla niej miejscu.- Gdzie ja jestem? - spytała, jednak odpowiedziała jej wyłącznie cisza. - Czy ja umarłam? - zapytała raz jeszcze licząc na to, że uzyska jaką kolwiek odpowiedz.
Była nad strumykiem i widziała coś świecącego w wodzie. Śmierć była bardzo mało prawdopodobna. Jednak Makoto w ogóle nie rozumiała danej sytuacji.
Postać siedząca na tronie delikatnie się poruszyła. Jednak nie wstała ze swojego siedzenia.
- Odpowiedz mi! - krzynkęła zaciskając dłonie w pięści. - Gdzie ja jestem!? Jak się tu znalazłam?!
Kobieta uśmiechnėła się.
- Jesteś wybrana.
- Wybrana. - powtórzyła. - Ale co to znaczy?
Kobieta przynkęła oczy jakby rozkoszując się ciszą.
- Co to...
- Zostałaś przez nas wybrana. Obserwujemy Cię od jakiegoś czasu. Dawno nie spotkaliśmy kogoś tak dobrego jak Ty. Z wiekiem ludzie zapominają o dobroci, Ty z wiekiem zaczęłaś ją szerzyć. Dlatego zostałaś wybrana.
Makoto patrzyła na kobietę mrużąc przy tym brwi.
- Do czego?
- Będziesz bronić ludzi przed złem tego świata. Będziesz kroczyła dalej tą ścieszką, a dzięki naszemu darowi uratujesz wiele istnień. Przeznaczone Ci jest bowiem oddanie życia dla dobra innych.
- Oddanie życia? - przeraziła się. - Chcesz mnie zabić?
- Nie kochanie. Nie umrzesz teraz. Dbasz o ludzi, pomagasz innym, odczuwasz ich emocje, zgadza się? Wiem, że cierpisz gdy inni cierpią. Odczuwach ich ból jakby był twoim własnym. Twoim przeznaczeniem jest uratować ludzkość. Jesteś dzieckiem z przepowiedni, wreszcie Cię znaleźliśmy.
- Umrę ratując innych? Kiedy?
- Nie obawiaj się drogie dziecko. Nie nastąpi to w najbliższym czasie. Gdy opanujesz swoje moce i staniesz się jedną z najsilniejszych istot na tej ziemi, gdy zapewnisz byt naszemu gatunkowi, przyjdzie czas zapłaty ta Twoje moce.
- Gatunkowi? Nie rozumiem.
- Kiedyś zrozumiesz. Naznaczam Cię i ofiaruje moce z naszego wymiaru. Czyń dobro, chroń ludzi i korzystaj z życia.
- Czekaj, ja naprawdę nie rozumiem.
Makoto ruszyła w jej kierunku, ale w tym momencie świat zaczął wirować.
- Żegnaj Makoto.
Dziewczyna znalazła się przy strumyku, cała mokra. Była zdezorientowana. Koło niej było dwóch shinobi. Najprawdopodobniej potknęła się chcąc wyciągnąć świecidełko z wody i podtopiła się co nieco. Shinobi ją uratowali. Takie było by logiczne myślenie w zaistniałej sytuacji, jednak Makoto nie myślała trzeźwo. Była zestresowana, a jeden z shinobi właśnie qyciągał w jej stronę rękę. Nie dotknął jej. Raze ze swoim partnerem odleciał do tyłu na jakieś dwa metry.
Przerażona Makoto po prostu uciekła. Jednak jeszcze tego samego dnia złapało ją ANBU. Opowiedziała piątej wszystko co wiedziała, pokazała też znak jaki odkryła na swoich plecach po całym zajściu.
Niczego nie rozumiała i nie chciała rozumieć. Została wybrana mimo, iż nie chciała by do czegokolwiek ktokolwiek ją wybierał. Kiedyś marzyła o tym by być silną kunoichi, ale teraz żałowała swojego marzenia. Piąta Hokage postanowiła się nią zająć. Na drugi dzień odbyła rozmowę z jej rodziną, wpominając coś o treningu, który miałby pomóc Makoto w kontrolowaniu swoich mocy. Nadal nie było do końca wiadomo czym one były. Po południu udała się z Piątą do jej biura, gdzie poznała osobiście Kopiującego Ninja Hatake Kakashiego. To właśnie on miał być jej nowym senseiem. To właśnie on miał jej pomóc zapanować nad swoimu zdolnościami oraz samą sobą.Mijały lata. Makoto stawała się silniejsza i z czasem zaczęła pojmować o czym mówiła ta wyglądająca jak anioł kobieta. Makoto w końcu zaakceptowała fakt, że została wybrana.
CZYTASZ
Stara miłość nie rdzewieje || Shikamaru x OC x Kakashi
RomantikMakoto wraca do domu po 13 latach. Została do tego dosłownie zmuszona, gdyż jak wiadomo Siódmy Hokage jest uparty i nie toleruje odmowy. Tym bardziej gdy chodzi o jego przyjaciół. Dziewczyna wraca na stare śmieci pełna obaw. Nikt oprócz Szóstego Hok...