Rozdział 2: Stare Śmieci

494 31 2
                                    

Makoto zerkała na nowe budynki. Wioska bardzo się zmieniła, ale nie spodziewała się niczego innego, wiedząc, w jakich rękach owe miejsce się znalazło. Już za czasów Kakashiego weszły zmiany. Teraz gdy to Naruto był Hokage Wioska rozwijała się w zastraszającym tempie. Jej rodzice pisali do niej listy na ten temat, siostra nawet przysyłała zdjęcia, jednak nic nie mogło się równać z własnym doznaniem. Była pewna, że wygląda jak małe dziecko patrzące na wystawe słodyczy bądź znajdujące się w sklepie z zabawkami, ale nie obchodziło jej to. Nie była w tym miejscu od 13 lat. Rodzina ją zapraszała, ale ona zawsze miała jakąś wymówkę. Wolała zapraszać ich do siebie...byle by nie spotkać jego. Teraz wiedziała, że spotkanie jest nieuniknione, ale jak narazie postanowiła nie zaprzątać sobie tym głowy.
Razem z Kakashim zmierzała do siedziby Hokage. Prawie każdy przechodzień witał się z Szóstym, zerkając na nią zaciekawionym spojrzeniem.

- No tak...

- Co takiego? - Kakashi wyglądał na zdziwionego.

- Nadal jesteś sam, no nie? - popatrzyła na niego z naganą.

Kakashi przymknął oczy i uśmiechnął się na tyle na ile maska mu na to pozwalała.

- Ehh...no wiesz. Tak to bywa. Nie szukam nikogo.

- Może powinieneś?- popatrzyła na niego z wyrzutem. - Jestem pewna, że leci na Ciebie połowa lasek z Wioski. To Ty jesteś problemem mój drogi.

- A może porozmawiamy o Twoich sprawach sercowych?- próbował zmienić temat nadal się uśmiechając, jednak nie zwrócił uwagi na to, że przypadkowo ją zranił.

Makoto spuściła swój wzrok. Posmutniała. Od razu pomyślała o nim. Mimo, że starała się zapomnieć, nie potrafiła ułożyć sobie życia z kimś innym.

- Wybacz. Ja nie chciałem, wiesz...

- Spokojnie Szósty. - uśmiechnęła się do niego zawadiacko. - To już przeszłość. Inaczej bym tu nie wracała. Wiesz o tym.

Kakashi westchnął przypatrując się jej uważnie. Wiedział, że grała silną. Dobrze ją znał. Nigdy nie chciała pokazać, że coś mogłoby ją zranić.
W ciszy dotarli do siedziby Hokage. Makoto przełknęła głośno sline patrząc na masywne dębowe drzwi. Nie chciała tam wchodzić.

- Spokojnie. Nie ma go.

Te słowa dodały jej otuchy. Kakashi zapukał do drzwi. Usłyszeli donośne "Wejść", więc weszli do środka.
Przy biurku siedział Naruto. Na biurku oraz podłodze leżały stosy papierów, Siódmego ledwo było widać. Gdy tylko podniósł wzrok, od razu szeroko się uśmiechnął, wstał od biurka i ruszył w ich kierunku. Makoto wiedziała, że ucieczka nie wchodzi w gre. Naruto był coraz bliżej. Kiedy już myślała, że zdąży zrobić unik, Kakashi popchnął ją do przodu. Wpadła wprost na Uzumakiego.

- Szmat czasu, dattebayo! - Naruto zamknął ją w niedźwiedzim uścisku.

- Ja też się cieszę, że Cię widze. - wysapała.

Naruto w końcu się od niej odkleił i zrobił dwa kroki w tył.

- Jak Ci minęła podróż?

- Całkiem dobrze. Pogoda mi dopisała.

- To dobrze. Naprawdę, nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że znowu tu jesteś. Trudno mi było utrzymać to w tajemnicy. Hinacie mówie o wszystkim, mój doradca wie o każdym moim ruchu...ale udało mi się. Z pomocą Kakashiego sprowadziłem Cię do domu, w tajemnicy przed innymi, tak jak prosiłaś. Choć nie bardzo wiem dlaczego...
Wytłumaczysz mi to?

Naruto patrzył na Makoto jakby zdenerwowany. Brwi miał ściągnięte i patrzył na nią spod byka. "Dobra", pomyślała, "Teraz nie ma już odwrotu."

- Wytłumaczę. Bo widzisz... 13 lat temu nie odeszłam bez powodu. Wyprowadziłam się z Wiosku Liścia by wraz z moją córką zacząć nowe życie. Musiałam to sobie wszystko poukładać i... cóż. W końcu się udało.

- Masz córkę? - Naruto stał z szeroko otwartymi oczami i patrzył na Makoto jakby zobaczył ducha. - Ale...ale...Baka! Czemu nic nie mówiłaś? Dlaczego był to powód do ucieczki? Przecież tu wszyscy byśmy Ci pomogli. Rozumiem, że mała wraz z tatą również zamieszkają w wiosce.

- Tylko moja córka... - zrobiła krótką przerwe, by wziąć głęboki oddech. - Ojca nie ma.

- Nie ma. - powtórzył po niej.

Nastała niezręczna cisza. Makoto stała ze spuszczoną głową, a Naruto wpatrywał się w nią jakby nadal czekając na odpowiedź.

- Zginął w pewnym wypadku. - nagle odezwał się Kakashi.

Znowu cisza. Po chwili Makoto poczuła na ramieniu uścisk dłoni Naruto.

- Przykro mi. - dodał, poczym ruszył w stronę biurka.

Gdy nie widział, Makoto posłała Kakashiemu oburzone spojrzenie, a on wzruszył tylko ramionami.

Omówiła z Hokage wszystko. Jej nowe miejsce zamieszkania, nową pracę. Oprócz tego została zaproszona do Uzumakiego do domu. Zaproszenie przyjęła, ale uznała, że najpierw nieco się odświeży po podróży.
Kakashi odprowadził ją do jej nowego mieszkania. Przybyła do Konohy 3 dni wcześniej by załatwić wszystkie sprawy. Następnego dnia musiała udać się z samego rana do biura Hokage by razem z nim ustalić do jakiej drużyny ma należeć Eri. Musieli się postarać o dobre dobranie technik.
Kakashi zostawił ją przed drzwiami do jej nowego mieszkania. Pożegnali się skinięciem głowy.
Mieszkanie było idealne. W sam raz dla niej i jej córki. Każda z nich miała swoją sypialnie, salon był połączony z kuchnią, toaleta i łazienka były od siebie oddzielone. Z salonu wychodziło się na ogromny balkon, z którego mogła podziwiać zachodzące słońce oraz prawie całą Konohe.

- Nie ma to jak stare śmieci. - powiedziała uśmiechając się do siebie.

Stara miłość nie rdzewieje || Shikamaru x OC x KakashiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz