W jego głowie panował choas. Od dwóch dni nie mógł pozbierać swoich myśli, a nigdy wcześniej mu się to nie zdarzało. Był mocno zdenerwowany, lecz nie mógł tego okazywać. Temari już i tak to obserwowała i zaczynała pytać czy wszystko w porządku. Dzisiaj był dzień, w którym miał poznać swoją córkę...każdy by się stresował.
- Tato! - Shikadai w końcu się na niego wydarł. - Siedziesz tak i myślisz od jakiś 5 minut. Twój ruch.
Shikamaru otrząsnął się i spojrzał na syna. Oprócz ciemnozielonych oczu matki praktycznie niczym nie różnił się od niego samego. Jako jego pierworodny miał zostać w przyszłości głową klanu Nara... tyle że jak się okazywało, pierworodnym nie był.
- Hai hai...zamyśliłem się. - mruknął drapiąc się w zakłopotaniu po głowie. Kątem oka zerknął na zegarek. - To już jest 8!?
Shikadai patrzył jak jego ojciec szybko wstaje z podłogi i zmierza w kierunku wyjścia.
- A Ty dokąd się wybierasz? - zapytał Temari wychodząc z kuchni. - Przecież jest sobota. Dzisiaj masz wolne.
Shikamaru zakładał właśnie buty. Nie zamierzał okłamywać żony.
- Jak na Hokage przystało, nawet w sobote dba o naszą wioskę. A gdzie Hokage, tam i ja. Przecież wiesz.
Temari zmarszczyła brwi i podeszła powoli do męża. Shikamaru nie wiedział, co zamierzała zrobić, więc zdziwił się gdy pocałowała go w policzek.
- Wróć na kolacje. - poinstruowała go.
- Za co ten buziak? To nie w Twoim stylu. - uśmiechnął się do żony.
Temari zmrużyła oczy. Humor diametralnie jej się zmienił.
- Miałam taki kaprys. - powiedziała przymykając oczy i z ramionami założonymi na piersi odwróciła się do niego plecami i powędrowała z powrotem do kuchni.
"Kobiety są jednak kłopotliwe", pomyślał i wyszedł z domu.
Szedł ulicami Konohy. Nie śpieszył się, ale nie szedł też swoim typowym lenieym krokiem. Naruto poinstruował Makoto by przyprowadziła Eri do biura gdy ta pojawi się w wiosce. Shikamaru nie mógł tego przegabić. Poza tym miał dzisiaj sporo pracy i po prostu musiał iść do biura. Przechodził właśnie przez park gdy ujżał drobną dziewczynkę na jednej z ławek. Niby dziecko jak dziecko, ale i tak przykuła jego uwagę. Przyjżał jej się uważnie.
- To ona. - szepnął do siebie.
Dziewczyna miała długie, falowane, czarne włosy spięte w wysokiego kucyka. Krótsze włosy, których nie dało się spiąć opadały w formie grzywki na prawą stronę. Była ubrana w krótkie czarne spodenki, biały podkoszulek i kurtkę jeansową. Miała przy sobie kabure jak na kunoichi przystało. Przy szlufce jej spodni wisiał ochraniacz Wioski Ukrytej we Mgle.
Poszedł w jej kierunku. Makoto nie było w pobliżu, co bardzo go dziwiło. Uznał, że to jego szansa by dowiedzieć się więcej o tym dziecku i upewnić się, czy to jego córka.
Gdy podszedł bliżej zauważył, że grała w shogi.- Niezły ruch. Ale ja bym na Twoim miejscu ruszył skoczkiem. - zagadnął.
Dziewczynka podniosła głowę, a duże, niebieskie oczy przyjżały mu się uważnie.
Z twarzy całkiem przypominała Makoto. Myślał, że rzuci w niego jakąś złośliwą uwagą, jak to jej matka miała w zwyczyju, ale dziewczynka popatrzyła z powrotem na plansze.- Może i ma Pan rację.
Po tym kompletnie go ignorowała. Grała dalej jakby nigdy nic, jednak biorąc sobie jego uwagę do serca.
CZYTASZ
Stara miłość nie rdzewieje || Shikamaru x OC x Kakashi
RomanceMakoto wraca do domu po 13 latach. Została do tego dosłownie zmuszona, gdyż jak wiadomo Siódmy Hokage jest uparty i nie toleruje odmowy. Tym bardziej gdy chodzi o jego przyjaciół. Dziewczyna wraca na stare śmieci pełna obaw. Nikt oprócz Szóstego Hok...