Minął tydzień odkąd Makoto opuściła szpital. Stosowała się do zaleceń Sakury i nie robiła nic co mogłoby w jakikolwiek sposób nadwyrężyć jej zdrowie. No...może raczej do zaleceń Sakury stosowali się wszyscy inni i mieli ją po prostu na oku. Tak więc gdy Makoto raz próbowała wymknąć się z domu na trening, została uziemiona przez swoją własną córkę.
Eri wraz z Kakashim pilnowali ją jakby była jaką ważną osobistością. Nie było praktycznie żadnego miejsca, poza łazienką, do którego mogłaby się udać bez ich towarzystwa.- Dajcie mi już spokój! - krzynkęła odwracając się w ich stronę. Cała trójka szła właśnie w stronę biura Hokage. - Nie jestem chora!
- Nie dyskutuj. Byłaś w śpiączce. Tylko o Ciebie dbamy.
- No właśnie. Nie powinnaś się przemęczać. Pani Sakura wyraźnie powiedziała, że mamy na Ciebie uważać. - Eri wzruszyła ramionami. Makoto nie była pewna kogo jej córka barsziej w danym momencie przypominała. Wiecznie znudzonego Shikamaru czy może ignorującego prawie wszystko, co nie jest jego ulubioną książką, Kakashiego?
- Grr... - Makoto zacisnęła zęby, odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.
W biurze Hokage zastali Shikamaru oraz Sasuke. Niebieskooka zerknęła na szarowłosego. Oboje wiedzieli, że sprawa była poważna.
- Zaczekasz na korytarzu. - Makoto zwróciła się do córki. Ta tylko kiwnęła głową i zniknęła zu drzwiami zamykając je uprzednio.
- Ach Ci ochroniarze. Trudno być sławnym, co? - zakpił Uchiha.
Makoto go jednak zignorowała i spojrzała prosto na Naruto.
- Dobrze wyglądasz. Jak się czujesz?
-Na wszystkich Kage przestańcie o to pytać. Od tygodnia nie jestem w szpitalu. Nic mi nie jest! O ile wiem, Ty byłeś w podobnym stanie gdy Sasuke wraz z resztą odbili Cię tym kmiotkom.
- Ja tylko...
- Czym to zasłużyłem by Sorasai wypowiedziała me imię? Jest źle. Powinna wrócić do szpitala. Zawiadomie Sakurę.
Gdy był już przy drzwiach, w futrynie, tuż obok jego twarzy znalazł się kunai.
- Ani mi się waż, Uchiha.
Sasuke uśmiechnął się pod nosem po czym podszedł do biurka Uzumakiego.
- Co jest? - spytała patrząc na Naruto. - Co wiecie?
- Niewiele.- westchnął. - Oni są jak Kaguya. I to jest nasz problem. Czego chcą?....Naszej zagłady...A my dalej nie mamy żadnych informacji. Nadal nie odszyfrowaliśmy tej wiadomości. - spojrzał na Sasuke. - Jesteśmy w kropce. Oni szukają dużych pokładów chakry. Bijiu są ich celem. Jak na razie nie możemy zrobić nic innego jak ich chronić.
- Były znowu jakieś ataki?
- Jak narazie nie. - Shikamaru wreszcie zabrał głos. Przez cały czas ją obserwował, ale Makoto unikała jego spojrzenia. - Zniknęli. Pewnie regenerują siły. I my też powinniśmy.
- Jestem gotowa.
- Typowe. Czasem mam wrażenie, że jesteś spokrewiona z naszym matołkiem. - prychnął Uchiha.
- Ej! - krzynkęli oboje.
- Jak można wam pomóc? - spytał Kakashi.
- Sasuke nadal szuka najróżniejszych informacji. Jedyne jak można pomóc to być w formie i czekać. Pewnego dnia po prost się coś wydarzy i każdy żołnierz będzie na wagę złota.
Wszyscy zebrani kiwnęli głowami.
- Reszta wie? No wiecie...Choji, Karui, Ino, Sai, Sakura... - Makoto wyglądała na odrobinę zmartwioną.
- Cóż, tyle, że nie jest zaciekawie. Chcieliśmy, żebyś tu przyszła, bo jednak trochę Cię ominęło. No i Twoja pomoc będzie bardzo przydatna. Jednak... - Naruto przerwał.
- Nie chcemy by było jak ostatnio. - dokończył za niego Shikamaru.
- Nie martwcie się tym.
- Makoto. - głos Kakashiego był cichy, ale stanowczy. - Nie pozwolimy by to się znowu stało. Dlatego tu jesteśmy.
- Jak to?
- Zastanawialiśmy się jak możesz nam pomóc, nie tracąc przy tym swojego życia. - powiedział oschle Uchiha.
- Chłopaki...przestańcie. Z tym się nic nie zrobi. Washi jest stworzony do ratowania ludzi, więc ja także. Byłam na skraju mojej wytrzymałości, jednak Washi musi utrzymać mnie przy życiu aż do czasu naszego przeznaczenia. I nic nie da się z tym zrobić.
- Przeznaczenia? Jakiego przeznaczenia? - Kakashi wyglądał na nieźle zaskoczonego. Naruto wraz z Shikamaru nie wyglądali lepiej. Tylko Uchiha wygądał na niewzruszonego.
- Nigdy wam o tym nie mówiłam, bo wiedziałam jak zareagujecie.
- No co Ty nie powiesz!? - warknął Shikamaru. - Egoistka. Żadna nowość.
- Nie nazywaj jej tak. - syknął Kakashi.
- Niby dlaczego? Nie widzisz, że nas oszukała? Przez 13 lat nie wspomniała mi o istnieniu mojego dziecka, a od Ciebie przyjęła oświadczyny mimo iż wie co ją czeka!
- Makoto wyjaśnij nam to. - powiedział spokojnie Naruto.
Makoto wzięła głęboki oddech. Nigdy nie chciała im tego opowiadać. Znała swoich przyjaciół, znała swoją rodzine, dlatego milczała.
- Jak wiecie techniki te dostałam w darze. Gdy Tsunade zaprowadziła mnie do Kakashiego to nawet mu o tym wspominała. Washi ma za zadanie ratować ludzi. Washi to nie tylko to co mam na plecach. To nie jest tylko tatuaż, to nie jest Bijiu....to moja dusza.
- Dusza? - spytał z niedowierzeniem Naruto.
- Tak. Dlatego byłam w tak kiepskim stanie. Moja dusza opuściła moje ciało. Uwierzcie mi, to nie jest najcudowniejsze uczucie. Moje techniki pozwalają mi na czynienie dobra. Zostałam wybrana, gdyż tak uznali Ci z innego wymiaru. Nie mogę wam zdradzić wiele. Ja sobie tego nie wybrałam. Pewnego dnia po prostu tam trafiłam. W nagrodę za dobro jakie czyniłam. Bo wiecie...oni nas obserwują. Już dawno nie znaleźli nikogo, komu mogli by dać te moce. Uczynili ze mnie silnego shinobi, jednak wszystko ma swoją cenę. Czeka mnie przeznaczenie. Nie znam go zbyt dobrze. Wiem tylko, że pewnego dnia wydarzy się coś strasznego i będę musiała użyć tej techniki raz jeszcze. To wpłynie na losy naszego świata.
Makoto spojrzała na Kakashiego. Jego oczy były smutne. Czuł się okłamany. Chciał budować z nią swoją przyszłość, a teraz właśnie dowiadywał się, że może nie mieć na to najmniejszej szansy.
- Nie wiem czy zginę. To prawdopodobne, ale...no cóż. Już nie boję się.
W pomieszczeniu panowała cisza. Naruto zapadł się w swoim dużym skórzanym fotelu. Shikamaru oparł się dłońmi o biurko. Kakashi stał tam gezielt wcześniej wzrok wbijając w podłogę. Sasuke był po prostu Sasuke. Nic go nie ruszało.
- A co z Eri...? - zapytał Shikamaru łamiącym głosem. - Czy ona też...?
- Nie. Po tym wszystkim ta technika już nigdy nie zostanie użyta. Zapewniali mnie o tym. Wszystko skończy się na mnie.
Skinął jedynie głową.
- Właśnie dlatego wam nie mówiłam. Teraz będziecie sobie tym zaprzątać głowy. Naprawdę nie ma się czym martwić. Taki jest los ninja. Każdy z nas doskonale o tym wie.
*
- Straciłem w swoim życiu zbyt wiele ludzi, na których mi zależało, nie pozwolę by mi Ciebie odebrano. - Kakashi leżał na łóżku i wpatrywał się uparcie w sufit. Makoto właśnie kładła się obok niego.
Od wyjścia z gabinetu Hokage nie odzywł się do niej nawet słowem. Nie zmuszała go do rozmów. Wiedziała, że sam musi to przetrawić.- Rozumiesz? - czarne oczy wpatrywały się w niebieskie z niesłychaną zawziętością. - Może i jesteś ode mnie silniejsza, ale nie takich już pokonywełem.
Makoto uśmiechnęła się delikatnie po czym położyła się na jego piersi.
- Rozumiem. - szepnęła wsłuchując się w rytmiczne bicie jego serca.
CZYTASZ
Stara miłość nie rdzewieje || Shikamaru x OC x Kakashi
RomanceMakoto wraca do domu po 13 latach. Została do tego dosłownie zmuszona, gdyż jak wiadomo Siódmy Hokage jest uparty i nie toleruje odmowy. Tym bardziej gdy chodzi o jego przyjaciół. Dziewczyna wraca na stare śmieci pełna obaw. Nikt oprócz Szóstego Hok...