Rozdział 13: Nie ma miejsca na nas dwóch!

310 26 4
                                    

Po niesamowicie interesującej rozmowie z Eri minęło sporo czasu. Egzamin na chunina zbliżał się wielkimi krokami, i mimo że Kakashi nie był już Hokage to nadal miał pełne ręce roboty. Starał się pomóc Naruto jak tylko mógł, więc załatwiał parę spraw za niego. Zmierzał właśnie do biura Hokage, jak zwykle z głową w chmurach. Jego związek z Makoto był do tej pory udany. Spędzali ze sobą czas gdy tylko mogli. Eri rzadziej bywała w domu, dając im odrobinę prywatności, mimo iż oboje mówili jej, że nie jest to konieczne. Dziewczyna zaczęła spędzać więcej czasu z bandą Boruto, którą poznała poprzez Shikadaia. Pomagała im jako tako w przygotowaniach na egzamin, jednak nie każdy brał sobie jej uwagi do serca. Boruto jak zwykle był zarozumiały i nie słuchał nikogo.

Makoto i Eri promieniały i każdy to zauważał. Makoto wreszcie nie była sama, a Eri miała namiastkę ojca. Kakashi nie chciał zajmować miejsca Nary, jednak wiedział, że Eri i tak uważała go za swoją rodzine. Pamiętał, że gdy pierwszy raz zobaczył małe zawiniątko o niebieskich oczach, obiecał sobie, że nigdy jej nie zawiedzie. Do tej pory jakoś mu się to udawało.

Przyjaciele szybko zaakceptowali fakt, że Makoto i Kakashi są parą i bardzo się z tego powodu cieszyli...z wyjątkiem jednej osoby.
Kakashi doskolane widział znienawidzone spojrzenia, jakie w jego stronę posyłał mu Shikamaru na ostatnim spotkaniu w gronie przyjaciół.
Tylko czekał na moment kiedy Nara będzie chciał porozmawiać z nim sam na sam.

Gdy dotrał do budynku Hokage, uciął sobie małą pogawędkę z Shizune, gdyż mimo pracy w szpitalu, ta nadal pracowała dla Hokage. Następnie udał się do biura Naruto. Miał nadzieje, że nie spotka tam Shikamaru. Mimo iż był znany z tego, że nie ponosiły go emocje i przy rozmowie z Narą nawet by się nie zająknął, to jednak jakieś dziwne uczucie cały czas mu towarzyszyło. Jakby się czegoś obawiał, a to zdarzało się dość rzadko.
Zapukał do drzwi i bez czekania na pozwolenie wszedł do środka. Przy biurku siedział Naruto, który wyglądał na nieźle wykończonego.

- Ach sensei, to Ty dattebayo. Świetnie. Mamy tu urwanie głowy. Tylko papiery i papiery. Dzwonili już z Wioski Ukrytej we Mgle zgłosić swoich geninów. Za dwa dni powinno przyjść pisemne potwierdzenie. Mam jeszcze konferencje z Gaarą. Tak przez telefon. A potem jeszcze wywiad. Nie wiem w co ręce włożyć.

- Wywiadu za Ciebie nie załatwie. Ale powiedz mi co mam robić, a podzwonie gdzie trzeba i pozałatwiam wszystko co tylko mogę. - powiedział spokojnie Kakashi. - Mogę nawet załatwić konferęcje z Gaarą, no chyba że to tylko między wami. Niedługo się wykończysz. Rozumiem, że na wywiad wysyłasz klona?

Uzumaki kiwnął głową.

- Na wszystkich Kage, Naruto...

- Wiem dattebayo. Ale muszę. Inaczej nic nie załatwię. Shikamaru i tak mi już we wszystkim pomaga. A teraz jeszcze Ty. Naprawdę jestem wdzięczny.

- Oby moja pomoc była przydatna. Masz dzisiaj iść wcześniej do domu, zrozumiałeś?

- Ta jest!

Siedzieli nad papierami do późnego popołudnia. Kakashi podzwonił gdzie trzeba, odbył nawet krótką rozmowę z Gaarą oraz Daruim. Naruto w tym czasie czytał i podpisywał papiery oraz starał się utrzymać swoje klony cienia, by jeszcze jakoś funkcjonowały. Kakashi dziwił się, że przez te pare godzin jakie spędził w biurze Naruto, nie spotkał Shikamaru. Nara jak widać go unikał, bo pliki na biurku Naruto rosły, a to właśnie Nara zajmował się papierami.
"Musiał to robić gdy ja robiłem sobie przerwy i wychodziłem", pomyślał Kakashi.
Planował ten wieczór spędzić z Makoto i Eri, ale był tak zmęczony, że oczy same mu się zamykały.
Była godzina 18 i Naruto właśnie zbierał się do domu. Szósty obiecał mu, że zostanie nieco dłużej i dokończy parę spraw. Naruto nie dyskutował, ledwo słaniał się na nogach. Jedynie kiwnął głową i wyszedł z biura.
Hatake przysiadł przy biurku, przy którym spędził 10 lat swojego życia. To była jedna z najtrudniejszych misji, jaką było mu dane odbyć.

Nagle drzwi do gabinetu się otworzyły, a w nich stanął nie kto inny jak młody Nara. Shikamaru wyglądał na zdziwionego obecnością Hatake.

- Naruto już wyszedł. Obiecałem, że zostanę i dokończę dzisiejszą robotę.

Shikamaru podszedł do biurka i położył na nim plik dokumentów. Patrzył na Kakashiego nieodgadnionym wzrokiem.

- Już zapomniałem jak to było, gdy to Ty siedziałeś przy tym biurku.

- Ach tak...wspomnienia. - mrunkął Kakashi. - Nie było aż tak źle. Ja nie miałem do kogo wracać. Naruto ma rodzinę i powinien z nią spędzać znacznie więcej czasu.

- Ale teraz już masz do kogo wracać, nieprawdaż? - syknął Shikamaru. - Jak to jest wracać nie do swojej rodziny?

- Nie zaczynaj Shikamaru. Wiesz, że to bez celowe.

- Może i tak...sam nie wiem. Po prostu zostaw je w spokoju Hatake.

Kakashi przymrużył oczy i przyjżał się brunetowi. Był jakby zagubiony i zły. Zaciskał ręce tak mocno, że aż zbielały nu knykcie.

- Nie zostawie. Dałam słowo.

- Więc je złam do jasnej cholery! Makoto jest moja i nie masz do niej żadnego prawa! A już na pewno nie masz prawa do mojej córki!

W Kakashim zaczęła buzować złość. Miał do nich znacznie więcej praw niż stojący przed nim Nara.

- Kocham Makoto od 13 lat i nie zamierzam teraz odpuścić. Nie po tym kiedy dała mi szansę.
Ty jesteś przeszłością. Twoja córka Cię nie zna. W prawdzie nie jest to Twoja wina, jednak tak jest lepiej. Gdyby Temari się dowiedziała....gdyby ktokolwiek się dowiedział. Wiesz, że byłby skandal. Starych ran się nie rozdrapuje! Daj im żyć własnym życiem. Przysięgam Ci, że o nie zadbam.

Zapadła cisza. Kakashi nawet nie zauważył, że wstał z fotela i opierał się o biurko patrząc rozgniewanemu Shikamaru prosto w oczy. Sam Nara także oparł dłonie na blacie biurka. Mierzyli się na spojrzenia, po czym Nara powiedział:

- Tutaj nie ma miejsca na nas dwóch.

I wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.

Gdy dotarł do domu, Temari nie wiedziała co się dzieje. Jeszcze nigdy nie widziała swojego męża w takim stanie. Shikamaru był z natury spokojnym człowiekiem, więc widząc go rozzłoszczonego zaczynała się po prostu martwić. Nawet nie zdąrzyła zapytać, czy jest głodny.
Shikamaru udał się wprost do sypialni. Ruszyła od razu za nim by dowiedzieć się co było powodem jego złości.

- Shikamaru?- szepnęła wchodząc ostrożnie do pokoju. Mężczyzna właśnie ściągał z siebie koszulkę. Mimo iż minęło sporo czasu, nadal był w dobrej formie. Temari weszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Było około godziny 19 i Shikadaia nie było jeszcze w domu, gdyż włóczył się gdzieś z kolegami, jednak ona nie wiedziała czy ta rozmowa nie wywoła kłótni, więc drzwi zamknęła całkiem odruchowo. - Kochanie?

Shikamaru spojrzał na nią swoimi brązowymi oczami, szybko do niej podszedł i przyciągnął ją do siebie. Pocałował ją tak namiętnie, że przez chwile blondynka zapomniała, jak się nazywa. Shikamaru błądził dłońmi po jej ciele, tali, piersiach, biodrach. Zjechał zimnymi palcami do skrawka jej fioletowej sukienki i delikatnie ją podwinął. Temari odsunęła się od niego i spojrzała na niego ważnie.

- Co się dzieje?

Nara przymknęł oczy, wziął głęboki wdech i delikatnie się uśmiechnął otwierając przy tym oczy.

- Nic. Wszystko dobrze. Po prostu mam ochotę na moją przepiękną żonę. To zbrodnia?

- Nie. - powiedziała gładząc go po twarzy. - Ale jesteś jakiś podenerwowany. Stało się coś?

- Nie chcę teraz o tym myśleć. Proszę.

Pocałował ją, a ona nie protestowała. Shikamaru był zaborczy i zdecydowanie dominował. Temari cała mu się dodała, rozkoszując się doznaniami jednej z najlepszych nocy w jej życiu. W tym czasie Shikamaru myślał tylko o tym by zredukować swoją złość.

Stara miłość nie rdzewieje || Shikamaru x OC x KakashiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz