Rozdział 29: Opowiedz mi.

208 15 1
                                    

- Mamo...czy możemy porozmawiać? - zapytała Eri dwa dni po tym jak Makoto wyszła ze szpitala.

Makoto spojrzała na nią zatroskana. Eri stała w drzwiach jej sypialni, spojrzenie miała wybite w podłogę. Miała na sobie ubraną piżamę, gdyż dochodziła godzina 22 i obie szykowały się do snu.

- Pewnie skarbie. Chodź. - powiedziała poklepując wolne miejsce obok siebie.

Eri od razu wskoczyła na łóżko i przytuliła się do Makoto nadal nie podnosząc głowy. Mimo swoich 12 lat i tego że była już chuninem, nadal kryło się w niej małe dziecko potrzebujące matczynej miłości i ciepła. Makoto przytuliła córkę mocno to siebie. Odkąd wyszła ze szpitala Eri nie mówiła do niej zbyt wiele. Makoto rozumiała, że jej córka musi sobie wiele spraw przemyśleć, jednak bolało ją to, że Eri po prostu ją igonrowała. Wiedziała jednak, że sobie na to niestety zasłużyła.

- Opowiesz mi o tacie? - spytała Eri podciągając nosem.

Makoto podniosła się lekko na poduszkach by się nieco wygodniej ułożyć.

- Od czego by tu zacząć. - zamyśliła się. - Był strasznym leniem gdy go poznałam. Nie pakował się w żadne kłopoty, no chyba że przez swoich przyjaciół. Był niewiarygodnie mądry jak na swój wiek. Każdy Nara tak ma. - poczochrała córkę po głowie. - Gdy go poznałam miał 13 lat. Było to krótko po tym jak Naruto opuścił wioskę by trenować razem ze swoim mistrzem. Poznałam go przez zupełny przypadek gdy Sakura przedstawiała mnie Ino. Należeli do tej samej grupy, tak więc spędzali ze sobą czas. Shikamaru był nieco chłodny. Nie okazywał uczuć zbyt często, najczęściej widziałam go zakłopotanego albo kompletnie bez uczuć.

- Nie wygląda na takiego. - stwierdziła Eri.

-Przy swoich dzieciach jest inny. Gdy jest z Tobą albo z Shikadaiem jest po prostu sobą. A właśnie, jak wtedy jest? - zapytała zaciekawiona.

- Cóż...dużo się śmieje. Bywa zamyślony, nie okazuje nam wiele czułości, to chyba nie jest jego mocna strona. - zaśmiała się pod nosem. - Ale gdy gramy w Shogi widzę, że jeat dumny. No i cieszy się jak mnie widzi.

- Bardzo dobrze. - pocałowała ją q czoło. - Cieszę się, że masz z nim dobry kontak.

- Temari też jest miła. Chyba mnie lubi.

- Twój tata nawet mi o tym wspominał. Przecież Ciebie nie da się nie lubić.

- No dobra...bo zboczyłyśmy z tematu. - mruknęła Eri. - Opowiedz mi więcej. Tata opowiedział mi jak do tego doszło, że byliście parą.

- No to skoro Ci to opowiedział, to wszystko już wiesz. - szepnęła Makoto opierając policzek na głowie córki.

-Jego wersje. Ale chcę poznać Twoją.

- Nie wydaje mi się, by wiele się od siebie różniły. Zaczęłam pracować z Twoim tatą. Za karę. Przez to, że wyzwałam ojca Sarady na pojedynek, i gdyby nas nie powstrzymano, zmietlibyśmy pół wioski, Kakashi jako Szósty Hokage postanowił mnie ukarać. Musiałam pomagać w biurze. Wprost nienawidzę roboty papierkwej i Kakashi o tym wiedział. Przydzielił mnie Shikamaru do pomocy.

- Więc to wina Kakashiego. - stwierdziła Eri.

- Co takiego?

- To on Was przez przypadek ze sobą spiknął. Gdyby wpadł na inny pomysł, prawodpodobnie nigdy byście na siebie nie spojrzeli inaczej niż na drugiego shinobi.

Makoto zastanowiła się nad tym przez chiwlę. Nigdy wcześniej o tym nie myślała. Ale jej córka miała prawodopodobnie rację. Nie pałali do siebie jakimiś większymi emocjami, dopiero gdy zaczęli razem pracować poznali się lepiej.

- Możesz mieć rację. - przyznała. - Wiesz, że Twój tata próbował nauczyć mnie grania w Shogi?

- Wspominał. -zaśmiała się.

- Wkółko powtarzał, że jestem upierdliwa, a mimo to chciał spędzać ze mną czaw nawet po pracy.

- Nic dziwnego. Przecież Ciebie nie da się nie lubić. - powiedziała Eri uśmiechając się do niej szeroko.

- Spryciula.

- Opowiedz coś jeszcze.

- Gdy nad sobą nie panowałam, Shikamaru szybko mnie uspokajał. Sama nie wiem jak to robił. Wystarczyło słowo albo przytulenie i gniew po prostu mijał. Bardzo to lubiłam. Zaczęłam dzięki temu jeszcze bardziej kontrolować siebie.

- Kochałaś go? - spytała z nienacka Eri.

Makoto nie pozostawało nic innego jak mówienie prawdy.

- Kochałam. - przyznała.

- Więc dlaczego uciekłaś? - Eri znpwu podciągnęła nosem.

- Przykro mi kochanie, że to powiem, ale sama nie wiem dlaczego podjęłam wtedy taką decyzje. Przestraszyłam się. Ubzdurałam sobie, że tak będzie lepiej, a gdy uzbałam, że to bzdura było już za późno. - wyszeptała.

- Nie znałam mojego taty. - Eri na dobre się rozpłakała. - Zawsze chciałam mieć tatę.

- Wybacz mi. - powiedziała Makoto mocno przytulając córkę. - Wybacz, że tak nawaliłam. Wybacz, że odebrałam Ci to wszystko zanim jeszcze to miałaś. Gdybym mogła cofnąć czas zrobiłabym to bez wachania. Ale nie mogę.

Eri dalej płakała i mocno się w nią wtulała. Makoto wiedziała, że musi to przeczekać. Było jej niesamowicie smutno, a serce pękało na drobne kawałeczki z każdą łzą wylaną przez Eri. Jednak nie nyło na to rady. Nawaliła i teraz musiała z tym żyć. Musiała nastawić się na to, że Eri jednak może ją znienawidzić.

- Tata mi powiedział, że nie powinnam być na Ciebie zła. - szepnęła. - A wierz mi, byłam bardzo zła.

- Wierzę.

- Nie rozumiałam. Tata wiele mi o Was opowiedział. On Cię bardzo kochał, wiesz?

- Wiem.

- Gdybyś została...było by inaczej. - mruknęła. - To mnie po prostu boli.

- Wiem kochanie. Bardzo mi przykro. - przycisnęła ją mocniej do siebie.

- Mimo to Cię kocham. I tatę zdąrzyłam już pokochać. I mam nawet brata i dobrze mi tu. Wreszcie czuję, że jestem w domu.

- Bardzo mnie to cieszy.

Siedziały w dużym łóżku Makoto i tuliły się do siebie, aż Eri zasnęła w ramionach swojej matki. Makoto głaskała ją delikatnie po włosach i wpatrywała się w rysy jej twarzy. Jej córeczka, mała Nara. Shikamaru pytał się jej czy zgodziłaby się na zmianę nazwiska Eri. Nie do końca podobał jej się ten pomysł. Jednak teraz uznała, że może właśnie tak powinno być. Eri była Narą i ten fakt nie umykał już nikomu. Shikamaru oficjalnie nazywał ją swoją córką. Już cała Wioska wiedziała o tym co stało się 13 lat wcześniej koloryzując co nieco.
Eri nie była ślubym dzieckiem, ale fakt, że Shikamaru ją zaakceptował, sprawiał iż mogła dostać jegp nazwisko. Mogła zyskać dziedzicwo, ogromną rodzinę oraz dużą odpowiedzialność w przyszłości. Mogła nawet zostać głową klanu, jednak w aż tak daleką przyszłość Makoto wybiegać nie chciała. Gdy Shikamaru zapytał, odmówiła, ale nie ze względu na Eri, ale ze względu na swój egoizm. Miała zostać sama. Nazwisko Sorasai miało kończyć się na niej i to ją bolało. Jednan wiedziała, że to Eri musi podjąć decyzje. Postanowiła więc powiedzieć jej o tym następnego dnia i zpbaczyć jak zareaguje. Po 13 latach bez ojca była jej winna i to.

Stara miłość nie rdzewieje || Shikamaru x OC x KakashiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz