2.

1.2K 111 38
                                    

Postaram się dodawać te rozdziały w miarę regularnie, ale zobaczymy czy to się uda...





Louis i Yair nie odzywali się do siebie przez chwilę, a Harry po prostu ich obserwował do czasu, aż przez drzwi nie weszła trójka ich sąsiadów. 

– Yair! – ucieszył się od razu blondyn, rzucając się tamtemu na szyję. 

Yair wstał, żeby przytulić całą trójkę, chociaż przez chwilę zawahał się przed Liamem, ale ostatecznie uścisnęli się krótko. 

– Co was tutaj sprowadza? – zapytał Niall, bez pytania biorąc sobie piwo i siadając na kanapie. Właściwie Harry nawet nie zwrócił na niego większej uwagi skupiony na tym, jak mulat był ubrudzony farbą. Wyglądało na to, że właśnie jego przyjaciel z mafii odciągnął go od malowania, czego Zayn zdecydowanie nie lubił, wszyscy o tym wiedzieli, ale teraz pewnie i tak nie powie słowa na ten temat. To wydawało się Harry'emu trochę obłudne. 

– Jak już mówiłem Louisowi, potrzebuję waszej pomocy. Moi ludzie znikają w jakiś niewytłumaczalny sposób – powiedział mężczyzna i to akurat zainteresowało trochę Harry'ego, więc skupił swój wzrok na Yairze. 

Malik również usiadł na kanapie i spojrzał na niego uważnie, kiedy Liam przysiadł obok niego na podłokietniku. 

– O czym mówisz? – zapytał wyraźnie zainteresowany Zayn. 

– To dzieje się od kilku tygodni, nagle moi ludzie zaczęli znikać i nie umiemy tego wyjaśnić. Nie mam pojęcia, co się dzieje, ale to wygląda, jakby ktoś po prostu chciał się w ten sposób dostać do mnie. 

– To ciekawe – powiedział od razu Malik. – Wygląda na to, że znowu zaszedłeś komuś za skórę. 

– Nie mam większych wrogów, odkąd zabiłeś Azalea – odpowiedział mężczyzna. 

– Może to zemsta? W końcu w jakiś sposób przyczyniłeś się do jego śmierci, pomagając nam – stwierdził Malik. 

– Minęło kilka miesięcy. Myślisz, że ktoś jeszcze o nim pamięta? 

– Zemsta im dłuższa, tym lepiej smakuje – powiedział mulat. 

Yair westchnął i zamilkł na chwilę, jakby rozważał słowa swojego przyjaciela, ale nie trwało długo, zanim znowu się odezwał. 

– Nie jestem przekonany do tej teorii, w końcu to wam powinni się za to dobrać do skóry, ale liczę na waszą pomoc. 

– Znajdziemy go – odpowiedział blondyn. – Wiesz, że dla mnie nic nie jest niemożliwe – zaśmiał się. 

Przecież Zayn i Louis bez niego zginęliby już dawno. Czasami byli tak głupi, że aż dziwił się ich szczęściu, bo inaczej nie mógł tego nazwać. Mieli fart i mieli jego. 

– Na to właśnie liczyłem – odpowiedział mężczyzna, a Niall uśmiechnął się do niego przyjaźnie. 

– W końcu ty też pomogłeś nam, kiedy tego potrzebowaliśmy. 

– Wolałem mieć was na oku – zaśmiał się tamten, wracając myślami do tych wydarzeń. Został wtedy w pobliżu, żeby ich obserwować, bo czuł, że coś może się wydarzyć i nie mylił się. – A teraz porozmawiajmy o czymś ciekawszym. Jak wam się tutaj żyje? 

– Nie jest najgorzej – powiedział od razu blondyn. 

– Otworzyliśmy małą restaurację, a poza tym jest dość nudno. Nie mamy zbyt wiele zajęć i raczej się nudzimy, dlatego przyda nam się jakaś rozrywka – powiedział Malik, ale Harry już nie zwracał na niego większej uwagi. Zerknął porozumiewawczo na Liama i wiedział, że oboje mają na ten temat identyczne zdanie. Będą z tego problemy i nic więcej. Nie rozumieli, dlaczego ta trójka pchała się na siłę w jakieś kłopoty, jakby nie można było żyć normalnie. 





Partners in crime. Dirty jobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz