26.

787 76 13
                                    

Jednak faceci się przydają, rzadko, bo rzadko, ale... 

A tak serio, to ff jest okropnie trudne 🙄





– Azael – wycedził przez zęby szatyn. – Jeśli coś mu zrobisz, to bądź pewien, że cię zabiję.

Mężczyzna po drugiej stronie zaśmiał się od razu, co sprawiało, Louis miał ochotę rzucić się na niego i tamten powinien dziękować, że był w tym momencie tak daleko. 

– To się jeszcze okaże – odpowiedział. – A skoro tak bardzo ci na nim zależy, to przyjdź i weź go sobie, tylko nie zapomnij swoich towarzyszy, chętnie odeślę was wreszcie na tamten świat.

– Ty zginiesz pierwszy – powiedział Louis. – Czekaj na mnie, będę niedługo – oznajmił, po czym rozłączył się i odłożył telefon na stolik, weźmie go za chwilę, ale najpierw broń, musiał upchnąć ją, gdzie się dało i ile tylko się dało. A może tylko pojmają Azaela, a on zajmie się nim przez kilka następnych dni, zanim pozwoli mu umrzeć? 

– Chyba nie masz zamiaru jechać teraz? – zapytał zaraz Malik. – To samobójstwo, nie mamy planu.

– Nie obchodzi mnie plan, Zee, obchodzi mnie Harry – odpowiedział mu Tomlinson.

– Nie puszczę cię tam samego, poza tym czekamy na Yaira.

– Muszę tam jechać jak najszybciej – powiedział szatyn, czując coraz większą złość, ciekawe czy Zayn byłby taki mądry, gdyby chodziło o Liama czy Nialla. Pewnie wtedy sam nie mógłby wytrzymać i pobiegłby za nimi, on i tak był cierpliwy, siedząc tutaj. Chciał nawet wstać, ale Zayn był szybszy. 

– Kilka minut cię nie zbawi, siedź tam, do cholery – oznajmił Malik, celując prosto w szatyna, ale jego cierpliwość już się kończyła. Miłość miłością, ale pozostaje jeszcze rozum i logiczne myślenie.

Louis zareagował od razu, samemu celując w mulata i przez chwilę patrzyli na siebie groźnie. To nie była pierwsza taka sytuacja, już nie raz w życiu mieli ochotę się pozabijać. 

Niall wstał od komputera i podszedł do nich, kiedy Liam patrzył na tę dwójkę całkowicie przerażony. Co jak co, ale tego się nie spodziewał. Blondyn wyciągnął im broń z rąk. 

– Spokój, dzieci – powiedział ze stoickim spokojem, jakby nie pierwszy raz był świadkiem takiej sytuacji, ale przecież był. – Macie szlaban na te zabaweczki, jeśli się nie uspokoicie. Nawet nie można spokojnie sprawdzić monitoringu. 

Louis spojrzał na blondyna odruchowo.

– Nie powiedziałeś, gdzie są – oznajmił, ale faktycznie Niall nie zdążył odpowiedzieć, kiedy zapytał, bo akurat zadzwonił Azael.

– W centrum handlowym – stwierdził beznamiętnie blondyn, przechodząc pomiędzy nimi i odkładając pistolety do walizki. 

– Gdzie? – zapytał Louis. 

Był całkowicie zaskoczony, stawiał raczej, że zawiozą go tam, gdzie mieli się spotkać, jednak z drugiej strony to było logiczne, że zmienił miejsce. Myślał tylko, że jeśli już tak się stanie, to będzie jakaś kolejna fabryka, ale nie to. 

– Chip Harry'ego wskazuje, że zatrzymali się w centrum handlowym – powiedział Niall. 

– To nie ma sensu – stwierdził od razu szatyn, ale Zayn pokręcił głową. 

– Nie – powiedział. – Właśnie ma. W środku jest pełno ludzi, nie będziemy mogli go odbić, to właśnie oni będą mieli tam przewagę. 

Partners in crime. Dirty jobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz