24.

843 68 13
                                    

Harry spędził z Louisem dobrych kilka godzin w łóżku, kłócąc się i godząc, ale w końcu Niall wygonił ich, twierdząc, że idą na imprezę do Yaira i nie chce słyszeć żadnych wymówek, więc, niestety, musieli opuścić swoje małe pole bitwy.

I zanim Harry tak naprawdę wygrzebał się spod kołdry, pocałował mocno szatyna, wdychając papierosowy dym. Może nie pozwoliłby mu palić w łóżku, gdyby to nie był ostatni raz. Następnie wstał i z zadziornym uśmiechem, kręcąc nagim tyłkiem, podszedł do ich jeszcze rozwalonych na podłodze walizek, a Louis obserwował go uważnie, kiedy się ubierał i w końcu sam niechętnie zgasił papierosa i wyszedł z łóżka. Wolałby tutaj jeszcze zostać, ale z drugiej strony, może to i lepiej, bo zaczynał już nie mieć siły. Harry był naprawdę dobry w łóżku i będzie za tym tęsknił.

Nie było łatwo, kiedy miał świadomość, że najprawdopodobniej już jutro więcej go nie zobaczy, a przecież dopiero zaczynało im się trochę układać. Chociaż tak właściwie i tak długo udało mu się przeżyć w tym fachu, przecież w każdej chwili ktoś mógł go sprzątnąć. Problem w tym, że miał jeszcze trochę planów na przyszłość, niezbyt wiele, ale kilka, które chciał spełnić, a nigdy tego nie zrobi.

Wyciągnął z walizki bieliznę i ubrał na siebie, a potem jakieś dresowe spodnie i najzwyklejszy t-shirt chcąc je również założyć, jednak Harry od razu złapał je i wyrwał mu z rąk. 

– Ubierz się chociaż trochę porządniej, kiedy mamy iść się bawić – odpowiedział. 

Szatyn odruchowo przewrócił oczami. On nigdy nie ubierał się porządnie, ubierał się wygodnie i to było cholernie w porządku. 

– Proszę – dodał Harry, patrząc na niego błagalnym spojrzeniem, a Louis uśmiechnął się od razu i przyciągnął go do siebie, całując mocno. 

– Przekonaj mnie – odpowiedział. 

– Później – powiedział zaraz Harry, odpychając od siebie szatyna i uśmiechając się jeszcze bardziej zadziornie. – Może jak pójdziesz ze mną na imprezę. 

– Szantażujesz mnie? – zapytał Tomlinson, przyciągając Harry'ego z powrotem do siebie i już chwilę później oboje znowu wylądowali na łóżku. 

Styles zaśmiał się głośno, czując łaskoczący go po szyi zarost szatyna, kiedy ten od razu zaczął go całować, ale wiedział, że nie może pozwolić, żeby to zabrnęło dalej, miał już w głowie o wiele lepszy plan niż seks tutaj. Zdecydowanie wolał klubową toaletę czy coś w tym stylu. Poza tym muszą trochę odpocząć.

– Ale przestań... Louis! – skarcił, odpychając od siebie starszego, kiedy ten zassał się na jego szyi. – Wrócimy do tego niedługo – powiedział, wstając z łóżka, kiedy tamten przetoczył się na bok, uwalniając go. 

Szatyn uniósł się na łokciach, robiąc niezadowoloną minę. 

– Obiecuję – dodał jeszcze Harry, po czym pochylił się i pocałował go mocno, asekuracyjnie wyciągając rękę, bo dobrze wiedział, że Louis po raz kolejny spróbuje go wciągnąć na łóżko. – A teraz ubierz się grzecznie i pójdziemy coś zjeść, zanim Yair nas upije.  

Pochylił się, szukając w walizce czegoś odpowiedniego dla szatyna i był dosłownie załamany tym, jaki mieli w niej bałagan, ale to wszystko wina Louisa, to on wrzucał tutaj rzeczy byle jak, a przecież on poukładał wszystko przed wyjazdem. Tomlinson wstał niechętnie, ale nie mógł odmówić sobie klepnięcia młodszego w tyłek, na co Harry wyprostował się od razu jak struna i rzucił mu karcące spojrzenie, walcząc jednocześnie z uśmiechem cisnącym mu się na usta.

– Idę pod prysznic – oznajmił szatyn. – Możesz dołączyć.

– Nie, nie dołączę – powiedział od razu tamten. – Zabawimy się w klubie.

Partners in crime. Dirty jobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz