No to co, epilog jeszcze został... Zleciało...
Mężczyzna rozsiadł się na kanapie, obserwując, jak Harry wypadł z sypialni, ale Styles był tym przerażony, nie spodziewał się Yaira tak szybko, a przecież musiał jeszcze powiedzieć o wszystkim chłopakom, bo jego przypuszczenia mogły okazać się jak najbardziej słuszne.
– Widzę, że z Louisem już o wiele lepiej – stwierdził, widząc, że ten siedzi na kanapie, a przecież, kiedy wychodził stąd kilka godzin wcześniej, był całkowicie nieprzytomny.
– Nie narzekam – powiedział szatyn, wybudzony brutalnie ze swojej drzemki przez wtargnięcie przyjaciela.
– A co do twojego domu – wtrącił się Zayn. – Wiesz, zawsze mamy jeszcze trochę czasu – odpowiedział Yairowi, a mężczyzna pokręcił głową.
– Zdecydowanie za mało, ale następnym razem...
– Nie będzie następnego razu – usłyszeli i wszyscy momentalnie spojrzeli na jednego ze stojących wokół mężczyzn. Nikt nawet za bardzo nie wiedział, jak miał na imię, zawsze był gdzieś z boku, cichy i wykonujący rozkazy z niebywałą precyzją, i może to powinno zwrócić ich uwagę.
– O czym ty mówisz, Jeff? – zapytał Yair.
Liam zamarł na łóżku, na którym siedział. To się właśnie działo, wiedział o tym, Harry miał całkowitą rację, ale podejrzewali o to Yaira, chociaż, jak widać, pomylili się. To nie Yair ich zdradził, jednak był tym dobrym. Dosłownie wstrzymał oddech, nie mając pojęcia, co się teraz wydarzy.
Zayn patrzył uważnie na Jeffa. Wyglądało na to, że w końcu dowiedzieli się, kto jest tą szują. W jego głowie już pojawiał się mały plan, przecież zawsze nosił przy sobie broń, po tylu latach to już był odruch.
– Jestem wam naprawdę bardzo wdzięczny, że wykonaliście za mnie brudną robotę i pozbyliście się Azaela, ale teraz to was muszę się pozbyć, zwłaszcza ciebie, Yair, ktoś musi wreszcie zacząć zarządzać tym wszystkim porządnie, bo ty zupełnie się do tego nie nadajesz – powiedział Jeff.
Yair zaśmiał się głośno od razu.
– Czy dobrze rozumiem, że masz zamiar przejąć moje imperium? – zapytał drwiąco.
– Mam zamiar wreszcie pokazać wszystkim, jaki tak naprawdę ma potencjał – oznajmił Jeff.
Zayn odruchowo sięgnął po broń, ale tamten był szybszy i od razu wycelował w niego.
– Nie radzę – powiedział, celując po kolei ostrzegawczo we wszystkich, którzy byli w pokoju i cofając się trochę, żeby widzieć ich jak najlepiej, aby w razie czego móc zareagować, a oni również nie odrywali od niego wzroku, obserwując każdy jego najmniejszy ruch, jednak w tej sytuacji nie byli w stanie zareagować, bo Jeff byłby szybszy.
– Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, Jeff – odezwał się Yair. – Na pewno chcesz mnie zabić? Może lepiej by było, gdybyśmy się dogadali? – zapytał, próbując jakoś ratować sytuację, ale Jeff tylko roześmiał się głośno.
– Myślisz, że uwierzę w te twoje bajeczki, że mnie nie zdradzisz? Dobrze wiesz, że mówisz tak tylko dlatego, żeby odwrócić moją uwagę, ale nie dam się na to nabrać. Nie zasługujesz na to, co masz, tym bardziej że nie umiesz tym rządzić. Już od dawna to planowałem – powiedział. – Ale kiedy zabiliście Azalea, wszystko zrobiło się o wiele łatwiejsze. Nie wiedziałem, że ma brata, jednak kiedy to odkryłem, wiedziałem, że mi pomoże. Naślę go na was i to właśnie na nim się skupicie, a ja będę mógł działać.

CZYTASZ
Partners in crime. Dirty job
Fiksi Penggemar[[ Partners in crime - część 2 ]] Emerytura seryjnego mordercy to relaks i koniec zleceń. Chyba że ktoś bliski poprosi o pomoc...