Już nie pamiętam, kiedy dodałam rozdział w piątek 😂
To nie tak, że Zayn już przysypiał w fotelu, a ten ktoś w ogóle się nie pokazywał. Był naprawdę zmęczony, chociaż wiedział, że nie może zasnąć, mimo że zaraz miało zacząć wschodzić słońce, a oni czekali tutaj już kilka dobrych godzin, mógłby się w końcu pokazać.
– Jest – odezwał się w końcu Ben i Malik automatycznie się ożywił.
– Nareszcie – powiedział, po czym od razu odpalił samochód i odczekał chwilę, zanim ruszył, a Ben poinformował wszystkich, że właśnie się zaczęło. Mieli dokładnie ustalone, w którym miejscu muszą przeprowadzić całą tę akcję, więc jeszcze przez kilka minut mieli trzymać się tyłu, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Jechali w milczeniu, całkowicie skupieni na tym, co mieli zrobić. Właściwie rozwiązanie, które mieli tutaj zastosować, mogło być mniej brutalne, ale nie mieli na to czasu. Przebieranki i zabawy w policjantów jeszcze wydłużyłyby to wszystko.
W końcu przyszedł ten moment, kiedy Zayn nacisnął gaz, a samochód przyspieszył. Ben poinformował wszystkich, że zaczynają i w końcu mulat wyprzedził dostawcze auto, za którym jechali, odkąd tylko wyjechało z magazynu i we trójkę otoczyli go, blokując mu jakąkolwiek szansę ucieczki, ale Zayn i tak wiedział, że nie będzie uciekał, na pewno był na to zbyt przerażony.
Ktoś w drugim aucie kazał mężczyźnie jechać za nimi i chłopak zrobił to bez wahania. Skręcili w wąską uliczkę i Malik jako pierwszy wysiadł, kiedy tylko zatrzymał samochód, z wycelowana prosto chłopaka bronią. Był naprawdę młody, jakby dopiero zaczął tę pracę, a oni już na samym początku zafundowali mu takie coś. Będzie miał traumę do końca życia. Podszedł do niego i otworzył drzwi.
– Wysiadaj – nakazał, cały czas celując w niego i pociągnął go siłą, wyszarpując przerażonego chłopaka z auta. Pchnął go na nie, przytrzymując. – Skujcie go – powiedział i zaraz Ben zacisnął wokół jego nadgarstków kajdanki.
W porównaniu do Zayna miał zasłoniętą twarz, ale Malik absolutnie się tym nie przejmował, miał to gdzieś, przecież wyjedzie z Miami po tej akcji, poza tym ten sikający już w majtki ze strachu dzieciak i tak go nie zapamięta.
– Możecie zabrać wszystko, tylko proszę, nic mi nie róbcie – odezwał się przerażony chłopak, na co mulat zaśmiał się odruchowo.
– Nie obchodzisz nas ani ty, ani to, co tam masz, musimy tylko pożyczyć na kilka godzin twój samochód – odpowiedział.
– Uczciwi złodzieje? – zapytał od razu tamten lekko zaskoczony.
– Płatni mordercy – poprawił go Zayn, trochę dla żartu, żeby dodać dramaturgii tej całej sytuacji, po czym odwrócił się do Bena. – Zasłoń mu oczy i wrzuć bagażnika, widzimy się na miejscu – powiedział, po czym wsiadł do samochodu, rzucając pistolet na siedzenie obok. Odczekał jeszcze chwilę, zanim Ben wziął chłopaka, a następnie odpalił samochód i wyjechał z uliczki, zostawiając resztę. Żeby uniknąć podejrzeń, powinien trzymać się kawałek od nich.
Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer Nialla.
– Już do was jadę – oznajmił, kiedy blondyn odebrał. – Jak Liam?
– Wszystko w porządku – odpowiedział Horan. – Czekamy na ciebie.
Rozłączył się od razu po tych słowach, a Malik rzucił telefon zaraz obok pistoletu. Jakaś część ich planu już się udała, więc może i całość się uda, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że wcale nie musi tak być, zwłaszcza że któryś z nich był szpiclem. Mógł jedynie zaufać tutaj Niallowi i Louisowi, bo to właśnie oni nigdy by go nie zdradzili. Wiedział to, w końcu kilka lat temu sami weszli z nim w to bagno, w które się wpakował przez własną głupotę. Już wtedy uratowali mu tyłek.

CZYTASZ
Partners in crime. Dirty job
Fanfiction[[ Partners in crime - część 2 ]] Emerytura seryjnego mordercy to relaks i koniec zleceń. Chyba że ktoś bliski poprosi o pomoc...