14.

946 81 7
                                    

Tak, dotarł wreszcie... Więcej zdań tego rozdziału powstało chyba na izbie przyjęć, na której byłam ostatnio bardzo częstym gościem, ale mam nadzieję, że już mnie tam nie zobaczą...





Harry, Liam i Niall absolutnie nie mieli zamiaru słuchać i zostawać w hotelu, za to wybiegli zaraz za Louisem i Zaynem, żeby znaleźć ich na parkingu, kiedy wsiadali do jednego z samochodów Yaira, jednego z kilku, które były tymczasowo do ich całkowitej dyspozycji, kiedy byli tutaj. Mężczyzna najprawdopodobniej zdążył już odjechać, bo nie widzieli go nigdzie, ale kilku jego ludzi jeszcze tutaj było. 

– Mieliście zostać – warknął szatyn, kiedy dobiegli do nich. 

– Nigdzie się bez nas... – zaczął Harry. 

– Możecie przestać się kłócić? Wsiadajcie, do cholery – przerwał im Zayn. 

Louis rzucił jeszcze Harry'emu ostrzegawcze spojrzenie, po czym wsiadł do samochodu na miejsce kierowcy, a Styles wpakował się na tylne siedzenie razem z Liamem i Niallem. 

– Jedź za nimi – odezwał się Zayn do Louisa, zanim Harry w ogóle zdążył zapytać, gdzie jadą, co uświadomiło mu, że oboje za bardzo tego nie wiedzą. Usiadł więc spokojnie i zapiął pas, na razie czekając na dalszy rozwój wydarzeń i chwilowo nie chcąc jeszcze bardziej rozdrażnić Tomlinsona. 

Obserwował jedynie przez okno mijane budynki, kiedy wyjechali z parkingu. Nikt się nie odzywał i panowała między nimi dosłownie śmiertelna cisza, jakby każdy z nich bał się powiedzieć choć słowo. Na szczęście długo nie trwało, zanim dotarli na miejsce i całą piątką wysiedli z samochodu. Harry i Liam rozejrzeli się dookoła, byli w jakiejś fabryce, zdecydowanie niewyglądającej na opuszczoną. Weszli do środka, a Louis złapał mocno Harry'ego za rękę i pociągnął do siebie. 

– Nie wychylaj się – powiedział do niego takim tonem, że Stylesowi aż ciarki przeszły po plecach. Może do tej pory traktował to wszystko jeszcze trochę jako coś w rodzaju zabawy, przygody, jednak teraz dotarło do niego, że to wszystko dzieje się naprawdę, poważnie. – Im mniej wiedzą, tym lepiej dla nas. 

Harry kiwnął lekko głową i ruszył razem z Louisem za resztą. Minęli przyglądających się im ukradkiem pracowników, którzy, z tego, co Harry zauważył, skręcali jakieś śruby i niedługo potem weszli na coś w rodzaju zaplecza, chociaż Harry zdecydowanie nie mógł nazwać tego zapleczem, było na nie zbyt ogromne, to raczej był magazyn przerobiony na kryjówkę, a cała ta firma była jedynie przykrywką. Zauważył kilka kartonów z bronią, którą handlował Yair, za jakimiś otwartymi drzwiami, które minęli, idąc długim korytarzem i naprawdę zastanawiał się, czy ci wszyscy pracownicy mają pojęcie, co znajdowało się tutaj, tuż pod ich nosem. Może tak, a może tylko się tego domyślali, chociaż prawdopodobne było też, że nie mieli o tym zielonego pojęcia, ale jeśli tak, to lepiej dla nich. 

W końcu przeszli przez kolejne drzwi i Harry od razu wciągnął głośno powietrze, kiedy na stole otoczonym kilkoma ludźmi zobaczył kolejnego w swoim życiu trupa. 

Niall od razu ruszył do przodu, chcąc się mu bliżej przyjrzeć i Harry'emu aż skręcił się przez to żołądek. Odruchowo zerknął na Liama, a ten marszczył nos, przyglądając się martwemu ciału. 

– Co my tu mamy – odezwał się Niall bardziej do siebie niż do reszty, po czym poprawił okulary na nosie. – Nie wygląda, jakby zginął od razu, ktoś raczej próbował wyciągnąć z niego kilka rzeczy, zanim skrócił mu żywot. 

– Problem w tym, że nie wiemy, czy mu się to udało – powiedział Zayn, podchodząc bliżej.

– Myślę, że tak, ran nie ma zbyt dużo – wtrącił się mężczyzna, który również uważnie przyglądał się ciału, a którego Harry zapamiętał, jako lekarza Yaira, ale nie miał pojęcia, jak miał na imię, wiedział jedynie, że to on, z pomocą Nialla, kilka miesięcy temu uratował Louisowi życie.

Partners in crime. Dirty jobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz