25.

848 73 31
                                        

🥐🥐🥐🥐

I teraz siedzę i jem






– Gdzie Harry? – zapytał Louis, kiedy tylko Yair wrócił. 

Mężczyzna spojrzał na niego lekko zaskoczony. 

– Poszedł się przewietrzyć – odpowiedział, nie do końca rozumiejąc panikę w głosie szatyna. 

– I pozwoliłeś mu iść samemu? – zapytał zaraz tamten. 

– Oczywiście, przecież wokół jest pełno moich ludzi. 

Louis skrzywił się od razu, po czym wstał z kanapy i ruszył w stronę wyjścia. Nie rozumiał, jak Yair mógł zostawić Harry'ego samego, zwłaszcza teraz, kiedy było tak niebezpiecznie. I zwłaszcza teraz, kiedy dobrze wiedzieli, że ktoś tutaj działa przeciwko nim. Zszedł szybko schodami i przepchnął się między tańczącym tłumem, żeby wyjść na zewnątrz, rozejrzał się dookoła, kiedy owiało go przyjemne, wieczorne powietrze, ale nigdzie nie zauważył Harry'ego, zamiast tego było tutaj jakieś małe zamieszanie, co tym bardziej go zaniepokoiło. Odruchowo wrócił do środka, bo może młodszy poszedł jeszcze do toalety. Znowu przepchnął się między ludźmi, tym razem nawet nie zważając na to, że prawie ich przy tym przewracał. 

– Harry? – zapytał głośno, kiedy wszedł do toalety. – Harry? – powtórzył, jednak nikt mu nie odpowiedział, zamiast tego podszedł do niego jakiś chłopak, ewidentnie już porządnie pijany i przejechał palcem po jego klatce piersiowej.

– Mogę być Harrym, jeśli chcesz – zaśmiał się. 

Szatyn przewrócił oczami, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł, po raz kolejny zaczął przepychać się pomiędzy ludźmi, żeby tym razem dotrzeć na balkon. Wbiegł po schodach i rozejrzał się, szukając młodszego, jednak i tu go nie było. Spojrzał spanikowany na Nialla, wiedział, że coś było nie tak. 

– Gdzie on jest? – zapytał blondyna, a ten szybko wyciągnął telefon i patrzył na niego przez chwilę, jednak dla Luisa to i tak trwało praktycznie wieczność. 

– Oddala się – powiedział w końcu blondyn. – Za szybko, jak na spacer, zdecydowanie za szybko. 

Właśnie po to zaczipował Harry'ego i Liama, nie chciał, żeby to im się przydało, liczył, że to będzie tylko zbędny środek ostrożności. 

Louis uderzył z całej siły ręką o barierkę. Był wściekły i zrobił to tak głośno, że kilka osób tańczących na dole rozejrzało się w zdezorientowaniu na nagły, niebędący muzyką hałas. 

– Kurwa – zaklął szatyn. – Kurwa, kurwa, kurwa! 

Odwrócił się do Yaira i złapał go za koszulę. 

– Widzisz, co zrobiłeś? – zapytał. – Bezmyślny idioto – dodał jeszcze, odpychając go mocno, aż ten o mało się nie przewrócił. – Musimy za nim jechać, musimy go znaleźć – oznajmił. – Dalej, ruszcie się. 

Zayn wstał z kanapy i podszedł do niego, po czym złapał go mocno za ramiona i spojrzał na szatyna uważnie. Chyba jeszcze nie widział u Louisa takiej paniki. 

– Uspokój się – powiedział. – Nie pomożesz mu, jeśli będziesz panikował. Pojedziemy po niego, ale najpierw musimy odstawić do hotelu Nialla i Liama, a potem zabrać kilku ludzi Yaira. Poza tym, skoro go porwali, to na pewno nie bez powodu, podejrzewam, że to zasadzka i nie zabiją go tak szybko. Chcą, żebyśmy tam pojechali, bo wiedzą, że przygotowaliśmy się na jutro. 

Louis spojrzał na niego uważnie, starając się chociaż trochę uspokoić, co zupełnie nie było łatwe. Bał się o Harry'ego i jeśli coś mu się stanie, to on nie wiedział, co zrobi, ale Zayn akurat miał tutaj trochę racji, nie mógł działać spontanicznie, jeśli chce, żeby Harry był bezpieczny. 

Partners in crime. Dirty jobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz