29.

762 77 5
                                        

I oczywiście nikt nie wie, nawet google, czy mu urwie ręce, jak Zayn strzeli 🤷‍♀️





Harry przysypiał na krześle, nie miał pojęcia, gdzie byli i starał się nie zasnąć, ale oczy i tak co jakiś czas mu się zamykały, jednak za każdym razem, kiedy tylko odzyskiwał przytomność, był coraz bardziej wściekły, że nikt się nie zjawia. Ani Louis, ani reszta, nawet Yair. Coraz bardziej zaczynało do niego docierać, że najprawdopodobniej go zostawili, a może nawet to porwanie było celowe, bo co, jeśli specjalnie chcieli się go pozbyć. Miał już tego wszystkiego serdecznie dość i jeśli naprawdę tak było, to po prostu ich znajdzie i się zemści. Ufał im. Ufał Louisowi, Liamowi, Zaynowi i Niallowi, byli dla niego jak rodzina, chociaż tak naprawdę byli teraz jedyną rodziną, jaką posiadał, jednak z każdą chwilą coraz bardziej zaczynało do niego docierać, jak bardzo pomylił się co do nich. Może jednak tamta rodzina, którą kiedyś miał, była lepsza i powinien do nich wrócić, gdy tylko się uwolni. Miał cholerną nadzieję, że jakoś się uwolni, bo raczej nie mógł liczyć na to, że go stąd wypuszczą.

Próbował już kilka razy, ale w ogóle mu to nie wychodziło, a jego ręce aż zdrętwiały, ciągle wykręcone do tyłu. Gdyby tylko było tutaj coś, co byłoby w stanie pomóc mu się uwolnić, chociaż jakiś nikomu niepotrzebny, zagubiony drut, byłoby mu o wiele łatwiej.

Westchnął ciężko, czując, że tym razem naprawdę był na całkowicie straconej pozycji i jeśli nie wypuszczą go albo nie ucieknie przypadkiem, kiedy może zechcą go rozkuć, to pozostało mu zrobić tylko rachunek sumienia, a tutaj akurat mógłby znaleźć sporo rzeczy. Nigdy nie należał do grzecznych chłopców. Uśmiechnął się odruchowo na samo wspomnienie dawnego życia. Można by rzec, że przy Louisie się ustatkował, już nie spędzał każdej nocy z innym, przypadkowym chłopakiem, ale czy to nie było dla niego lepsze, skoro szatyn teraz nie miał zamiaru się pojawić, kiedy on zaangażował się uczuciowo.

Wydawało mu się, że minęło już dobrych kilka godzin, odkąd go tutaj przywieźli. Nie miał pojęcia, gdzie się znajdował, ale Louis na pewno to wiedział, miał przecież wbity w rękę jakiś nadajnik czy coś w tym stylu, więc musieli wiedzieć, gdzie był, a skoro siedział tutaj tak długo, to pewnie już nastał nowy dzień. Zostawili go, ewidentnie go zostawili.

Praktycznie podskoczył na krześle, kiedy drzwi otworzyły się i do środka wszedł po raz kolejny Azael i kilku jego ludzi, od razu zaśmiał się na jego widok.

– Twój Louis chyba nie ma zamiaru się pojawiać – odezwał się. – Chyba że zgubił drogę.

– Pojawi się – odpowiedział Harry, starając się brzmieć pewnie, chociaż sam już w to nie wierzył.

– Nie byłbym tego taki pewny na twoim miejscu. Wiesz, gdzie jesteśmy? – zapytał. – To centrum handlowe, otwarte już od godziny, gdyby miał, pewnie już by się tu zjawił, nie uważasz?

Styles zacisnął zęby. Jeszcze chwilę temu miał nadzieję, ale teraz chyba całkowicie ją stracił, bo przecież Azael miał rację, już by się tu zjawili.




Niall obserwował wszystkich uważnie. Rozstawili się tak, jak powinni. Oczywiście bez problemu wjechali do środka, już on o to zadbał, czekał tylko aż ostatnia grupa będzie na miejscu i zacznie się przedstawienie. Yair miał zadbać o jubilera i narobić zamieszania, ale wcześniej Louis i Zayn zajmą się Azaelem. Liam siedział obok niego, ale musiał być na bieżąco i w końcu wiedzieć, co się działo. Blondyn dopiero niedawno wrócił do hotelu, więc Liam był całkowicie do tyłu z informacjami. Upił łyk kawy z kubka Horana, nie odrywając wzroku od komputera. Niall pił praktycznie kawę za kawą, ale musiał być czujny, śledził samochód Yaira, byli już na parkingu, więc nadeszła pora, żeby odezwać się do chłopaków.

Partners in crime. Dirty jobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz