Boziu jakie to ff jest truuuuuudneeeee 🤦♀️
– Wiejcie – oznajmił Niall.
Śledził każdy ich ruch, a siedzący obok niego Liam aż ściskał poduszkę ze strachu, ale wyglądało na to, że im się udało i Harry wróci do nich cały i zdrowy.
– Macie jakieś dwie minuty – dodał blondyn.
Louis krzywił się z każdym krokiem, czując ogromny ból w nodze, ale z pomocą Harry'ego i Zayna szedł do przodu. Ciepła krew spływała po jego udzie, a na ramieniu czuł krew Zayna.
Yair miał ich wszystkich stąd odebrać, dlatego, kiedy wreszcie dotarli do parkingu, naprawdę ucieszyli się na widok czarnego, dobrze znanego im auta, zwłaszcza Louis, który ledwie tutaj dotarł. Innych już nie było, zostało tylko to jedno auto i Zayn od razu otworzył je, kiedy tylko do niego podeszli. Wepchnął Louisa do środka i sam usiadł z nim z tyłu.
– Harry, prowadzisz – powiedział. – Kluczyki muszą być w schowku.
– J-ja? – zająknął się Styles, ale Malik rzucił mu takie spojrzenie, że już więcej nie miał zamiaru się odzywać, tym bardziej sprzeciwiać.
Wsiadł do samochodu i zajrzał do schowka, faktycznie był tam kluczyk, dlatego zamknął drzwi i wepchnął go w stacyjkę, żeby zaraz odpalić samochód i wyjechać z parkingu. Miał nadzieję, że nie rzucają się jakoś szczególnie w oczy, zwłaszcza kiedy minęło ich kilka radiowozów, zaraz po tym, jak Harry przejechał pierwsze kilkadziesiąt metrów. Nie bardzo wiedział, gdzie w ogóle miał jechać, nie znał tego miasta, ale dosłownie, jak na zawołanie, włączyła się nawigacja, oznajmiając, gdzie dokładnie powinien się kierować.
Harry uśmiechnął się odruchowo.
– Dzięki, Niall – powiedział i pewnie ten blondyn go słyszał.
Zerknął we wsteczne lusterko, żeby zobaczyć co z Zaynem i przede wszystkim z Louisem i to tylko sprawiło, że nacisnął mocniej pedał gazu. Musiał się spieszyć, ale jednocześnie nie wzbudzać podejrzeń. Spojrzał na nawigację, do hotelu miał dziesięć minut.
– Jak długo wytrzyma? – zapytał Zayna.
– Niedługo – odpowiedział mulat. – Za bardzo krwawi, musisz się spieszyć. Niall, potrzebujemy jakiegoś skrótu.
– Zaraz coś wymyślę – usłyszał blondyna i miał nadzieję, że dotrą na czas. Sam był już coraz bardziej skołowany, a myślał, że to tylko lekkie draśnięcie, a co dopiero Louis, który już odleciał. Trzymał jego głowę na kolanach i modlił się, żeby jego przyjacielowi nic się nie stało, chociaż sam był ledwie przytomny, ale dla Louisa musiał być silny. Zresztą Louis też musiał być silny, nie po to odbijali Harry'ego, poza tym wylizywał się już z nie takich rzeczy, ale czy każde spotkanie z Azaelem musiało się kończyć pobytem szatyna w ich prowizorycznym szpitalu? – Co tam się dzieje? – dopytał blondyn.
– Louis... – zaczął Malik, ale przerwał, żeby nie straszyć Harry'ego. – Jest ranny, ja też – powiedział.
– Mocno? – zapytał blondyn, czując, że coś było nie tak.
– Tak – odpowiedział Zayn.
– Jest przytomny?
– Nie.
Liczył, że Harry nie domyśli się, że potwierdzał właśnie najgorsze.
Blondyn westchnął ciężko.
– Liam, przygotuj walizkę, tą różową – nakazał, a Payne spojrzał na niego lekko zdezorientowany, jednak Niall nie miał zamiaru niczego wyjaśniać, musiał znaleźć dla nich szybszą trasę i sprowadzić ich na miejsce.

CZYTASZ
Partners in crime. Dirty job
Fanfic[[ Partners in crime - część 2 ]] Emerytura seryjnego mordercy to relaks i koniec zleceń. Chyba że ktoś bliski poprosi o pomoc...