15.

897 68 9
                                    

Randeczka...




– Jak się czujesz? – zapytał Harry'ego Louis, kiedy wrócili do hotelu. 

Brunet usiadł na kanapie i był naprawdę szczęśliwy, że wreszcie, po dobrych kilku godzinach, nie musiał patrzeć na tego trupa, chociaż i tak widział go jeszcze, kiedy tylko zamykał oczy. Liam, Zayn i Niall poszli zamówić coś do jedzenia, kłócąc się przy tym okropnie i pewnie właśnie teraz toczyli też wojnę z szefem kuchni, więc chwilowo byli sami w tym wielkim apartamencie. Louis usiadł obok niego i przez chwilę patrzył na Stylesa uważnie, po czym odgarnął z czoła jego krótkie loki. 

– Czy obecny tutaj Harry Styles ma jakieś plany na wieczór? – zapytał, a brunet spojrzał na niego, marszcząc czoło i nie mając pojęcia, o co może w ogóle chodzić Tomlinsonowi. – Masz ochotę wyjść ze mną dzisiaj? I może z chłopakami również, bo nie znam się na tym kompletnie, a tak chyba byłoby łatwiej. 

Harry spojrzał na niego jak na kompletnego wariata, jednak po chwili chyba dotarł do niego sens słów Louisa. Najprawdopodobniej, bo nadal nie był co do tego przekonany. 

– Czekaj, czekaj – powiedział. – Czy ty mi proponujesz randkę? 

– Nie znam się na nich – odpowiedział Tomlinson – więc pewnie coś w tym stylu. 

Harry uśmiechnął się od razu trochę rozbawiony. Louis żartował, prawda? Przecież on nigdy nie zabrałby go na randkę. 

– To miłe – stwierdził Harry. – Ale nie żartuj, proszę. 

Louis spojrzał na niego wymownie i przez chwilę poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. To było przykre, że Harry uważał to za żart, ale czego się właściwie spodziewał, skoro nigdy wcześniej nie zaproponował temu chłopakowi czegoś takiego. Harry patrzył w te niebieskie tęczówki, czekając, aż Louis wreszcie zacznie się śmiać, jednak ta szczerość i smutek w jego spojrzeniu mówiły mu, że wcale tego nie zrobi. 

– Ty... – zawahał się. – Nie żartujesz. 

Tomlinson pokręcił głową i Harry aż wciągnął głośno powietrze, żeby w następnej chwili zakryć usta dłońmi. 

– Dlaczego? – zapytał. – Znaczy... Ja nie rozumiem... Skąd ta nagła zmiana?

– Jeszcze kilka dni temu mówiłeś, że stracę cię, jeśli się nie postaram, więc staram się – powiedział szatyn, czując, jak jego żołądek ściska się ze strachu. Tak naprawdę miał dziwne wrażenie, jakby zaraz miał zejść na zawał. I kurwa, zabijanie było o wiele łatwiejsze niż okazywanie Harry'emu miłości, jednak wydawało mu się, że było warto, kiedy w oczach chłopaka pojawiły się małe łzy, a na ustach zagościł szeroki uśmiech ukazujący Louisowi dołeczki w policzkach, o których już chyba zapomniał, tak rzadko się pojawiały w jego obecności. 

– Oczywiście, że z tobą pójdę – powiedział Harry. – I nie przeszkadza mi, że oni będą z nami, chociaż nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy później zgubili ich gdzieś po drodze – zaśmiał się. 

Louis odwzajemnił uśmiech i pochylił się, żeby złożyć na ustach młodszego krótki, ale czuły pocałunek. 

– Więc gdzie idziemy? – zapytał zaraz Harry. 

– Dowiesz się na miejscu – odpowiedział mu Tomlinson i zerknął na drzwi, które właśnie się otworzyły i weszła przez nie trójka ich przyjaciół. Sekundę później spojrzał jeszcze pytająco na Harry'ego i odezwał się do nich. – Macie ochotę wyjść gdzieś wieczorem? 

Wszyscy spojrzeli na niego lekko zaskoczeni, ale Zayn zaraz zrozumiał, o co tak naprawdę chodziło. 

– Oczywiście, że nie. Muszę pra... – zaczął Niall, ale urwał, kiedy mulat zamknął go w żelaznym uścisku i zakrył mu usta dłonią. 

Partners in crime. Dirty jobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz