I w tym momencie zaczynają się w tym ff schody....🙄
Dość szybko dojechali na lotnisko i Harry był naprawdę podekscytowany tym lotem. Nie mógł się doczekać Miami i może w większości będzie starał się unikać niebezpieczeństwa, ale to nie tak, że nie będzie się przeciwstawiał Louisowi. Przez kilka miesięcy zamknął go w klatce, ale w końcu będzie w stanie rozwinąć skrzydła.
Szedł za wszystkimi, licząc na okropnie długi lot, w końcu stąd pewnie będą musieli polecieć do Australii, potem może Korea, Japonia, czy coś podobnego i dopiero Nowy Jork, a po nim Miami. Trasa w tę stronę też zajęła im kilka dni, więc i w tamtą będzie podobnie. Nie zwracał uwagi na wszystko wokół siebie za bardzo pogrążony w myślach. Snuł już plany. Na pewno wyciągnie Liama na zakupy, potem do kilku klubów, a potem... Nie wiedział jeszcze, ale chciał się w końcu wyszaleć.
Może spotka kogoś znajomego? Kto wie... Świat tak naprawdę był mały.
Swoją drogą był ciekawy, co działo się z jego rodziną, nie miał z nimi żadnego kontaktu, odkąd uciekł. Może wykorzysta ten czas i zajrzy do nich? Już widział jak bardzo będą zdziwieni, kiedy stanie na ich progu. W końcu praktycznie zniknął bez słowa, pozbawiając ojca części pieniędzy, ale nie słyszał, żeby go szukano, więc jego rodzina musiała to w jakiś sposób zatuszować i chętnie dowiedziałby się, jak to zrobili.
Rozejrzał się zaskoczony, kiedy wyszli na płytę lotniska. Szedł za wszystkimi, ale nie przypominał sobie, żeby przeszli przez te wszystkie procedury.
– Zapraszam, drogie panie – powiedział Niall, a Harry otworzył szeroko usta ze zdumienia.
– Prywatny samolot? – zapytał.
– Coś muszę robić z tymi wszystkimi pieniędzmi, które mam na koncie – zaśmiał się blondyn, po czym przywitał się z czekającą na nich załogą.
Harry był naprawdę zaskoczony tym wszystkim, ale razem z innymi wszedł do środka i rozejrzał się dookoła. Nie latał prywatnymi samolotami, nawet kiedy wydawał pieniądze swojego ojca.
– Ekstra – powiedział cicho i zaraz podszedł do Liama. – Wiedziałeś? – zapytał.
– Coś mi się obiło o uszy – zaśmiał się Payne, po czym rozsiadł się wygodnie w fotelu, a Harry zaraz obok niego.
Obserwowali, jak reszta krzątała się jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu Niall usiadł przy sporym stole i zaczął rozkładać wokół siebie potrzebne rzeczy. Poprawił okulary na nosie, żeby zaraz wyłączyć się całkowicie i odizolować od otaczającego go świata, rzucając się w wir pracy, ale naprawdę chciał znaleźć już jakąś wskazówkę, która ułatwi im wyśledzenie tego, kto tak uprzykrzał Yairowi życie.
– Przepraszam – Harry zagadnął krzątającą się blisko niego stewardessę. – Długo będziemy lecieć?
– Około jedenastu godzin, nie licząc międzylądowania na Hawajach – odpowiedziała. – Podać panom szampana?
– Dziękuję – powiedział Styles, kręcąc głową.
– A ja poproszę – odezwał się Liam.
Harry zerknął na niego i pokręcił głową z lekkim uśmiechem na ustach, po czym wstał i podszedł do Nialla, usiadł obok i zaczął wpatrywać się w to, co robił. Był ciekawy, a rzadko widział blondyna przy pracy. Pewnie niedługo wystartują, ale to teraz najmniej go obchodziło, kiedy Horan przeglądał zdjęcia mężczyzn, których ten tajemniczy ktoś już posłał na drugi świat.
Prawdę mówiąc, Harry nie tylko szybko się znudził, ale też został przegoniony przez Louisa i zmuszony do nieprzeszkadzania im, więc po krótkiej rozmowie z Liamem, po prostu położył się spać. Kto wie, może reszta też niedługo to zrobi.
CZYTASZ
Partners in crime. Dirty job
Fanfiction[[ Partners in crime - część 2 ]] Emerytura seryjnego mordercy to relaks i koniec zleceń. Chyba że ktoś bliski poprosi o pomoc...