4.

1.2K 89 32
                                        

Ale pada... Jaaaaaa..... 😲





– No jestem, wróciłem – powiedział Niall dziesięć minut później. Dał Louisowi i Harry'emu trochę więcej czasu, ale też nie za dużo, bo nie zamierzał z tym czekać. – Więc Louis, jest taka sprawa, może jednak wziąłbyś Harry'ego, bo Liam leci z nami.

Szatyn posłał mu pełne politowania spojrzenie, a Harry zarumienił się na widok blondyna tak bardzo, że chyba aż z niego parowało. To był pierwszy raz w ciągu tych kilku miesięcy, kiedy ewidentnie nakrył ich na seksie i Harry chciałby o tym jak najszybciej zapomnieć. Był pewien, że teraz będzie unikał Horana jak ognia. 

– Harry jedzie ze mną – odpowiedział Tomlinson, idąc do kuchni i zaczynając szukać tam jakichś papierosów.

– Ale nie możesz go trzymać pod kloszem... – zaczął Niall, po czym zamarł na moment. – Czekaj, co? – zapytał całkowicie zaskoczony, kiedy dotarło do niego, co powiedział Louis. – Przecież mówiłeś, że go nie weźmiesz.

– Zmieniłem zdanie – odpowiedział szatyn. – Co nie oznacza, że nie zamknę go w hotelu.

Niall usiadł na kanapie obok nadal wściekle czerwonego Harry'ego, zupełnie nie zwracając na niego uwagi, raczej skupiając się na tym, co się wydarzyło, że Louis nagle postanowił wziąć ze sobą tego chłopaka. Coś tu było chyba nie tak. 

– Nie możesz go więzić – stwierdził od razu, a Louis znowu rzucił mu pełne niedowierzania spojrzenie.

– Co ty nie powiesz – odpowiedział z ironią. Nie, żeby więził jakiś czas temu Harry'ego i Liama, a Horan im w tym pomagał.

Znalazł swoją paczkę papierosów i wrócił do salonu, siadając na jednym z foteli, po czym odpalił jednego, a Niall skrzywił się od razu.

– Pozwalasz mu palić w domu to świństwo? – zapytał Harry'ego.

– Tak się składa, że to mój dom – odpowiedział szatyn, zaciągając się po raz kolejny i tym razem wydmuchując dym prosto na Nialla, przez co ten zaczął machać ręką przed swoją twarzą.

– W każdym razie kupiłem już bilety, spakujcie się i za jakieś dwie godziny powinniśmy wyjechać na lotnisko. Myślę, że w samolocie będziecie na tyle pomocni i znajdziemy jakiś trop, na razie nie mam na to zbyt wiele czasu.

– Gdzie właściwie lecimy? – zapytał Harry, po raz pierwszy wtrącając się w dyskusję.

– Do Miami, kochanie – odpowiedział mu Niall. – Weź ze sobą wszystkie seksi ciuszki, żeby Louisa szlag trafił – zaśmiał się, a Harry również wyszczerzył zęby.

Właściwie to mógłby być jego plan. Niech Louis się stara i wie, co może stracić. Będzie paradował tam rozebrany i podrywał wszystkich facetów, jakich tylko spotka. Chciał, żeby Louis był zazdrosny, bo może przez to wreszcie zacznie go szanować, a jeśli nie, cóż... Pewnie bez problemu znajdzie tam sobie jakiegoś miłego chłopaka, którego zaciągnie do łóżka. Cholernie dawno nie był w Miami i chętnie znowu tam zajrzy.

– Nawet o tym nie myśl – ostrzegł szatyn, ale Harry całkowicie go zignorował.

– Czy Yair ma tam jakieś kluby? – zapytał blondyna. – Myślę, że powinniśmy się wyszaleć z Liamem, kiedy wy będziecie pracować, oczywiście pod czujnym okiem ludzi Yaira.

– Całe mnóstwo, na pewno będziecie się świetnie bawić – odpowiedział Niall, a Louis chrząknął ostrzegawczo, jednak nadal nikt nie zwrócił na niego uwagi. – A teraz uciekam, sam muszę zabrać sporo rzeczy, mam nadzieję, że niczego nie zapomnę – dodał i wstał z kanapy, po czym ruszył do drzwi odprowadzany wzrokiem przez Harry'ego, który uśmiechał się pod nosem, jednak przestał, kiedy zerknął na siedzącego obok Tomlinsona, który utkwił w nim mordercze spojrzenie.

Partners in crime. Dirty jobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz