3.

1.3K 105 65
                                    

Jeszcze nie ogarnęłam dobrze fabuły tej części, a już mi przyszedł do głowy pomysł na tytuł w razie, gdybym kiedyś miała napisać trójkę... W co wątpię...





Louis wszedł do domu z zabandażowanym ramieniem, ale na szczęście Niall dał mu jakieś środki przeciwbólowe, problem polegał na tym, że nadal był wściekły na Harry'ego. Zajrzał do kuchni, sypialni i dolnej łazienki, ale jego w nich nie było, więc poszedł na piętro, dopiero tam zastał chłopaka pakującego swoją walizkę. Od razu podszedł do niego i odwrócił siłą w swoją stronę. Ścisnął między palcami jego szczękę, a Harry zmrużył oczy z bólu. 

– Czego ty, kurwa, oczekujesz? – zapytał. – Mam ci powiedzieć, że cię kocham? Tego chcesz? Nie umiem i dobrze o tym wiesz, tak samo, jak wiedziałeś, na co się piszesz.

Harry przekręcił głowę, uwalniając się z uścisku i odepchnął szatyna od siebie.

– Dokładnie tego oczekuję. Zrobiłeś ze mnie kurę domową, ale z tym już koniec, znajdź sobie inną – oznajmił.

Louis spojrzał na niego nieodgadnionym dla Harry'ego wzrokiem i milczał przez chwilę. Nadal był wściekły, ale...

– Pakuj się – powiedział, a Harry uniósł brwi w zaskoczeniu.

– Co? – zapytał, nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi, przecież się pakował i miał zamiar wyjechać stąd za kilka godzin.

– Chyba o to ci chodziło, chciałeś jechać ze mną.

– Przecież twierdziłeś, że mnie nie weźmiesz – odpowiedział Harry, nadal nie rozumiejąc co się właśnie działo. 

– Zmieniłem zdanie. Nie będę miał kogo pieprzyć. 

Styles zareagował od razu, uderzając szatyna w twarz, co jak co, ale tego już było zbyt wiele, nie będzie nim pomiatał, już wystarczająco długo to robił. Louis skrzywił się i rozmasował policzek, po czym podszedł do Harry'ego, pchnął go na ścianę i wpił się w jego wargi, a tamten od razu starał się go odepchnąć, jednak chwilę później oddał pocałunek, przyciągając szatyna o siebie. Ten podniósł go i Harry owinął nogi wokół jego bioder. 

– Przepraszam – odezwał się Louis. – Wiem, że jestem chamem, ale jeśli coś ci się tam, kurwa, stanie... 

– Zamknij się, Tomlinson – przerwał mu Harry i pociągnął go za włosy, żeby łatwiej mu było odnaleźć jego usta. 

To głównie wyglądało właśnie tak. Najpierw skakali sobie do gardeł i mieli ochotę się pozabijać, po czym uprawiali najlepszy seks w swoim życiu. I Harry chyba trochę nienawidził, że dawał się w to wszystko wciągać, zawsze wtedy wybaczał Louisowi i przez jakiś czas znowu było w miarę dobrze, a potem przychodziła kolejna kłótnia o byle co i tak w kółko. Powinien to wreszcie zmienić. 

Rozplątał nogi i stanął na podłodze, odpychając od siebie szatyna. On naprawdę musiał coś wreszcie z tym zrobić.

– Zmieniamy zasady tej gry, Louis – powiedział, starając się brzmieć pewnie i stanowczo, a tamten spojrzał na niego pytająco. – Koniec z byciem kurą domową, masz wreszcie zacząć mnie szanować albo odchodzę. To twoja ostatnia szansa – oznajmił. 

– Szanuję cię – odpowiedział szatyn, ale Harry pokręcił głową. 

– Nie widzę tego, więc w końcu coś z tym zrób.

Louis westchnął ciężko. Życie nauczyło go, żeby nie okazywać uczuć, więc teraz było mu naprawdę ciężko. Przeszedł swoje, stał się nieczułym dupkiem i nie umiał tego zmienić. 

Partners in crime. Dirty jobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz