Jeszcze nie ogarnęłam dobrze fabuły tej części, a już mi przyszedł do głowy pomysł na tytuł w razie, gdybym kiedyś miała napisać trójkę... W co wątpię...
Louis wszedł do domu z zabandażowanym ramieniem, ale na szczęście Niall dał mu jakieś środki przeciwbólowe, problem polegał na tym, że nadal był wściekły na Harry'ego. Zajrzał do kuchni, sypialni i dolnej łazienki, ale jego w nich nie było, więc poszedł na piętro, dopiero tam zastał chłopaka pakującego swoją walizkę. Od razu podszedł do niego i odwrócił siłą w swoją stronę. Ścisnął między palcami jego szczękę, a Harry zmrużył oczy z bólu.
– Czego ty, kurwa, oczekujesz? – zapytał. – Mam ci powiedzieć, że cię kocham? Tego chcesz? Nie umiem i dobrze o tym wiesz, tak samo, jak wiedziałeś, na co się piszesz.
Harry przekręcił głowę, uwalniając się z uścisku i odepchnął szatyna od siebie.
– Dokładnie tego oczekuję. Zrobiłeś ze mnie kurę domową, ale z tym już koniec, znajdź sobie inną – oznajmił.
Louis spojrzał na niego nieodgadnionym dla Harry'ego wzrokiem i milczał przez chwilę. Nadal był wściekły, ale...
– Pakuj się – powiedział, a Harry uniósł brwi w zaskoczeniu.
– Co? – zapytał, nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi, przecież się pakował i miał zamiar wyjechać stąd za kilka godzin.
– Chyba o to ci chodziło, chciałeś jechać ze mną.
– Przecież twierdziłeś, że mnie nie weźmiesz – odpowiedział Harry, nadal nie rozumiejąc co się właśnie działo.
– Zmieniłem zdanie. Nie będę miał kogo pieprzyć.
Styles zareagował od razu, uderzając szatyna w twarz, co jak co, ale tego już było zbyt wiele, nie będzie nim pomiatał, już wystarczająco długo to robił. Louis skrzywił się i rozmasował policzek, po czym podszedł do Harry'ego, pchnął go na ścianę i wpił się w jego wargi, a tamten od razu starał się go odepchnąć, jednak chwilę później oddał pocałunek, przyciągając szatyna o siebie. Ten podniósł go i Harry owinął nogi wokół jego bioder.
– Przepraszam – odezwał się Louis. – Wiem, że jestem chamem, ale jeśli coś ci się tam, kurwa, stanie...
– Zamknij się, Tomlinson – przerwał mu Harry i pociągnął go za włosy, żeby łatwiej mu było odnaleźć jego usta.
To głównie wyglądało właśnie tak. Najpierw skakali sobie do gardeł i mieli ochotę się pozabijać, po czym uprawiali najlepszy seks w swoim życiu. I Harry chyba trochę nienawidził, że dawał się w to wszystko wciągać, zawsze wtedy wybaczał Louisowi i przez jakiś czas znowu było w miarę dobrze, a potem przychodziła kolejna kłótnia o byle co i tak w kółko. Powinien to wreszcie zmienić.
Rozplątał nogi i stanął na podłodze, odpychając od siebie szatyna. On naprawdę musiał coś wreszcie z tym zrobić.
– Zmieniamy zasady tej gry, Louis – powiedział, starając się brzmieć pewnie i stanowczo, a tamten spojrzał na niego pytająco. – Koniec z byciem kurą domową, masz wreszcie zacząć mnie szanować albo odchodzę. To twoja ostatnia szansa – oznajmił.
– Szanuję cię – odpowiedział szatyn, ale Harry pokręcił głową.
– Nie widzę tego, więc w końcu coś z tym zrób.
Louis westchnął ciężko. Życie nauczyło go, żeby nie okazywać uczuć, więc teraz było mu naprawdę ciężko. Przeszedł swoje, stał się nieczułym dupkiem i nie umiał tego zmienić.
![](https://img.wattpad.com/cover/226800228-288-k664867.jpg)
CZYTASZ
Partners in crime. Dirty job
Fanfic[[ Partners in crime - część 2 ]] Emerytura seryjnego mordercy to relaks i koniec zleceń. Chyba że ktoś bliski poprosi o pomoc...