9.

978 84 13
                                    

Jak się zepnę, to może dam radę z jeszcze jednym w tym tygodniu...





Louis wbiegł schodami na górę. Mniej więcej wiedział, skąd padały strzały, więc ruszył w tamtym kierunku, wyciągając asekuracyjnie pistolet przed siebie. Słyszał podążającego za nim Zayna. Wiedział, że to on, w końcu kto inny? Biegł, a jego kroki odbijały się głośnym echem na metalowych kratach, aż dotarł do miejsca, z którego padały strzały, a które, na jego nieszczęście, było całkowicie puste. Rozejrzał się uważnie, bo może jednak się pomylił i źle zlokalizował tę osobę, jednak kiedy w oczy rzuciło mu się stare, otwarte okno z linami zwisającymi za nim, od razu dotarło do niego, co się dzieje. Wychylił się przez nie, ale w dole nikogo nie było, więc odruchowo spojrzał w stronę dachu i jedyne, co zdążył zauważyć, to znikające na nim długie włosy. Odruchowo uderzył ze złością w ścianę. To było tylko kilka sekund spóźnienia i miałby w garści tę dziewczynę. 

Zayn podbiegł do niego, a szatyn kiwnął na niego, żeby wracali.

– Kto to był? – zapytał.

– Nie mam pojęcia, jakaś kobieta. Powinniśmy wracać, mamy kilku ludzi do opatrzenia – odpowiedział mu.

Malik pokiwał głową i razem zeszli z powrotem do reszty. Od razu podeszli do krwawiących Nialla i Yaira, którymi już zajmował się lekarz tego drugiego. Dobrze, że Yair wszędzie go ze sobą brał. Louis przyjrzał się uważnie tej dwójce i miejscom, w których zostali postrzeleni. Rozumiał, o co chodziło i to bardzo dobrze, w końcu miał wieloletnie doświadczenie. Podejrzewał, że Zayn również bez problemu się domyślił.

– Nie strzelała, żeby cię zabić, tylko żeby ranić – powiedział do Yaira. 

– Planują coś większego – dodał Malik, w pełni zgadzając się z przyjacielem.

– Kobieta? – zapytał zaskoczony Yair. 

Nie znał żadnej kobiety, która parałaby się tym fachem. Chciał zapytać, jak wyglądała, ale Niall skutecznie mu to uniemożliwił.

– Dlaczego to zawsze ja muszę nadstawiać za was karku? – zapytał z wyrzutem, uciskając ręką krwawiące miejsce. 

– Nic ci nie będzie, blondie – zaśmiał się Malik, czochrając jego włosy. – Jeszcze utrujesz nam trochę życia, ale lepiej już wracajmy.

Louis przytaknął od razu. Teraz kiedy Yair i Niall byli ranni, powinni jak najszybciej znaleźć się w hotelu. Oby tylko odbyło się to już bez żadnych kłopotów po drodze. 

– Niall, pojedziesz z nimi – powiedział do blondyna, wskazując mu samochód Yaira. – A ty, Zayn, miej oczy otwarte – dodał, zwracając się do mulata. 

Ten od razu skinął głową. 

– Widzimy się w hotelu – odpowiedział Louisowi. 

Tomlinson poszedł do auta i zanim wsiadł, usłyszał, jak Yair nakazuje swoim ludziom wracać. Zatrzasnął za sobą drzwi i położył pistolet na siedzenie obok, tak, w razie czego. W tej sytuacji wolał mieć go na wyciągnięcie ręki. Czuł się o wiele pewniej zawsze, kiedy miał go koło siebie. Do tego nie mając obok Nialla, mógł też spokojnie zapalić, co w obecnej sytuacji akurat było wskazane. Może spodziewał się, że to będzie o wiele prostsza akcja, jednak wyglądało na to, że posiedzą w Miami zdecydowanie dłużej. Mówi się trudno, Harry i Liam będą mieli nieco dłuższe wakacje. 

No właśnie... Dobrze, że byli pod opieką zaufanych ludzi Yaira, chociaż w tym momencie, kiedy ich podejrzenia się sprawdziły, raczej nie powinni ufać nikomu. 

Wyciągnął szybko papierosa i zapalił go, po czym odpalił samochód i wyjechał z fabryki, żeby po chwili wtopić się sznur aut na drodze. Musiał być czujny do czasu, aż nie dotrze do hotelu, zwłaszcza że był teraz zdany tylko na siebie. Nie wiedział dlaczego, ale miał dziwne wrażenie, że ta kobieta gdzieś tutaj była, jechała za nimi, śledząc każdy ich ruch. Tyle lat w tej branży i zupełnie nie kojarzył, kim mogła być. Powinni ruszyć za nią, ale ze względu na rannych lepiej, że wrócą do hotelu. Dobrze wiedział, że ona niedługo pojawi się ponownie i wtedy, razem z Zaynem spróbują ją dopaść. To pewnie tylko kwestia kilku godzin.





Partners in crime. Dirty jobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz