Astrid jadła śniadanie. Rozglądała się po Twierdzy, nie mając niczego innego to robienia. Valka bawiła się z Chmuroskokiem, rzucając mu pyszne przekąski, Szpadka chodziła za Thrymmem, który starał się ją zgubić w tłumie, Mieczyk siedział przy stole, Smark tańczył na granicy popażenia (trzymał w dłoni chleb, a Hakokieł podpalał nią ogniem), Śledzik staram się nie śmiać z głupoty Jorgensona, Eret ratował uciekającego Thrymma przed oszalałą Thorston, a Pyskacz śmiał się w najlepsze z kawału, który opowiedział mu któryś z wikingów.
Nawet nie zauważyła, gdy naprzeciwko niej usiadł Ymir. Przełożył nogi przez ławkę i oparł głowę o dłonie, wpatrując się w Hofferson. Jego widok spowodował, że miała ochotę zadźgać niewinnie drzewo lub rzucać sztyletami do bezbronnych jabłek.
- Co tak patrzysz? - zapytała z wyższością. Złapała za sztylet i zaczęła się nim bawić, by po chwili to schować. Chciała pokazać, że nie była bezbronna. Może i była w ciąży, ale nadal była wojowniczką.
- Podziwiam swoją przyszłą partnerkę - odparł, nadal się patrząc. W Astrid zawrzało. Nienawidziła, gdy ktoś patrzył na nią jak na... skarb? Nagrodę? Nie była rzeczą, żeby można było ją zdobywać.
- Partnerkę?
- Otóż to. - potwierdził, jedząc jej kanapkę. Napił się wody z jej kielicha. - Kiedy pokonam Haddocka, to stanę się jarlem Berk, promyku. Będziesz moja, złociutka. Takie zasady.
- Nie wypływaj tak daleko w przyszłość. Nie jesteś wieszczem lub magiem, żeby znać wolę bogów i ich zamiary. Możesz przegrać, zginąć, zostać wygnany, jest milion możliwości. I nie nazywaj mnie promyczku i złociutka.
- Jak chcesz. Poczekam. Będziesz moja... na taki skarb jak ty warto czekać milion zim plus jeden dzień... - powiedział i musnął wierzchem dłoń i policzek dziewczyny. Zignorowała to.
Miała ochotę go uderzyć lub zadźgać. Jednak nie ruszyła nawet palcem i nie mrugnęła powieką.
- Na tej swój... skarb, będziesz musiał poczekać, Ymirze. Bo w najbliższej przyszłości go nie dostaniesz. I tak na marginesie, dobrowolnie ci się nie oddam, Jomungundrze, synu Lokiego.
- Tak mnie nazywasz? Jeszcze zobaczymy kto ma rację. Nikt nie będzie mnie przeżywać! Nawet ty! - wrzasnął na całą salę, wstając. Astrid złapała za sztylet. Mężczyzna wyszedł, a broń znów znalazła się w pochwie. Poprawiła noszone złoto, wypięła dumnie pierś i szeroko uśmiechnęła.
***
Słońce powoli skradało się do zenitu. Czkawka zajrzał przez okno, gdy Astrid zaszywała mu dziurę w koszuli, którą aktualnie miał na sobie. Szczerbatek mył skrzydło. Hofferson czuła zdenerwowanie narzeczonego.
- Czkawka... trzymam za ciebie kciuki. Wygrasz, jestem tego pewna. Pocałowała go w czubek głowy. - Pokaż im wszystkim, że nie jesteś tym Czkawką, który uciekał do lasu. Pokaż, że nie boisz się wyzwań! Pokaż, że jest w wodzem, którego Berk zawsze potrzebowało!
- A czym się niby różnie od innych władców? - zapytał machając rękoma. Astrid przez przypadek ukłuła Czkawka igłą.
(a on znów w siebie wątpi...)
(Czkawka! Stawiłeś czoło Drago!)
(jesteś jednym z najlepszych...)
(noszę pod sercem twoje dziecko!)
- Czym się różnisz? - zapytała z kpiną. - Czym się... RÓŻNISZ? - usiadła naprzeciwko i wręczyła wypolerowany miecz. - Żartujesz? Miałeś trudne dzieciństwo. Wszyscy się z siebie śmieli ‐ nawet ja, nie zaprzeczę. Mieliśmy cię za łamagę i świra! A jednak - nie podałeś się. To jest twoja najlepsza cecha - determinacja! Zestrzeliłeś Szczerbatka. Nie ukrywajmy faktów, byłaś gotowy go zabić. Chciałeś udowodnić, że jesteś kimś więcej. Że jesteś... wikingiem. A jednak! Postanowiłeś stać się kimś więcej. Kimś lepszym od wikingów.
CZYTASZ
„Świat do góry nogami" - Jak wytresować smoka
Action„Jego życie zmieniło się nie do poznania po starciu z Drago - poznał matkę, zyskał przyjaciela Ereta, zobaczył na własne oczy Smocze Sanktuarium, stracił ojca i został wodzem Berk. To za dużo jak na niespełna tydzień. Czkawka zwyczajnie. . . tęsknił...