"Handel"

128 7 10
                                    

Szedł do Twierdzy. Był głodny, i nic, absolutnie nic nie stanie mu na drodze, by zjeść soczyste łudko kurczaka. Nie spodziewał się niczego. Po drodze spotkał Williama, Orina oraz Robina, nikogo innego. Po posiłku miał zamiar iść do płatnerza.

Idąc do Twierdzy jednak, na niebie zauważył latający obiekt. Wytężył wzrok... To była Orin! A na jej grzbiecie była za pewne Lara!

Cieszył się niezmiernie, już miał lecieć do niej na Szczerbatku, nawet na kilka sekund zapomniał o wszystkich zmartwieniach tego świata, a zauważył, że na Orin siedzi obcy mężczyzna. Lara leżała na jego nogach. Nieprzytomna. Przeraził się. Zawołał Liama, który przed chwilą przechodził i wszytsko wyjaśnił.

- Kto to jest i jakim cudem leci na Orin? - zapytał wódz.

Czkawka jednak nie wiedział, nie znał odpowiedzi na to pytanie.

Wylądowali. Nieznajomy, wraz z Slayer. Wziął ją na ręce, jednak nie na długo, gdyż podszedł Haddock i wziął kobietę. Nie pytał, później.

Poszedł z nią do Gai, wódz kroczył za nimi. Znachorka kazała położyć kobietę na łóżku. Zrobiła jej ciepły okład.

- Przyprowadź mi tego nieznajomego - poprosiła. - Musi coś wiedzieć.

Więc tam i uczynił. Kazał czarnowłosemu do znachorki, by ten wszystko jej wyjaśnił. Rozmawiał z nią długo, zapewne wyjaśniał skąd ja znał oraz jak doszło do tego, że Slayer doszła do takiego stanu. Czkawka oraz William czekali, a gdy wyszedł, szatyn złapał go za koszulę i przystawił do ściany. Liam nie protestował, a wręcz przeciwnie, przyłączył się. Chciał odreagować.

- Kim jesteś?! - zapytał wódz, stojąc za szatynem.

- Badb.

- Co robiłeś z Larą? - zapytał Haddock. Miał nadzieję, że do niczego między nimi nie doszło.

- Rozmawiałem z nią bardzo krótko, bo ukąsiła ją żmija.

Szatyn puścił mężczyznę na ziemię. Ten upadł na kolana, szybko wstał.

- Ty jesteś ten Czkawka? - zapytał, przypatrując się. - Mówiła o tobie dużo.

- Na przykład?

- A różne rzeczy. Że cię lubi, że byłeś z nią w niewoli, umiesz ładnie walczyć mieczem i nikt ci nie straszny. I że masz jakąś Furię, czy coś. W życiu smoka nie widziałem, nie licząc tego jej.

Milczeli. William wziął Badba pod ramię i zaczął prowadzić do siebie.

- Czkawka, czuwaj nad nią. Ja go przesłucham.

I tak zrobił. Wszedł. Usiadł na łóżku, na którym leżała, a na którym skonał Niellen i wpatrywał się w piwnooką. Była blada jak ściana, sine usta, spocone włosy.

- Jest nieprzytomna, ciężko z nią - odparła znachorka. - Została ukąszona przez żmiję, ten jad nie był suchy, a wręcz przeciwnie. W jej organizmie krąży śmiertelna trucizna.

- Jest na to lek?

- Pewnie tak - odparła. - Jest jednak pewnie trudno dostępny, gdyż większość ukąszonych-

- Nie kończ. - odparł. - Rób, co uważasz, a gdy znajdziesz antidotum, to mów.

***

Rozpatrywała księgi cały dzień i całą noc, kontrolując tętno Lary. Oddychała powoli, była w normie, jednak jej stan się zmieniał. Powoli, ale się zmieniał. Ona... umierała. I bez lekarstwa ani rusz.

„Świat do góry nogami" - Jak wytresować smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz