"Amargein"

151 6 19
                                    

Amargein siedział w Twierdzy, słuchając planu bliźniaków. Był z nim jego przyjaciel, a raczej wspólnik — Ulf.

Był pod wrażeniem pomysłowości Thorstonów, jednak musiał popsuć ich plany.

Nie po to pracował dla samego Grimmela, by siedzieć i się patrzeć.

Tak, pracował dla Grimmela Gnębiciela od dobrych kilku lat. Pamiętnego wieczoru wywiódł Haddocka do lasu, by go zabić, jednak jacyś pomyleni goście zaczęli do nich strzelać. Mu też się oberwało. Jednak temat odnośnie zaręczyn... To było pytanie prawdziwe, nie dla śmiechu przez zabójstwem. Naprawdę kochał Heathere i chciał ją za żonę.

— A gdy Astrid wyjdzie z Ymirem, to my go złapiemy i przekarzemy Ymirowi. On już zrobi co należy z Smarkiem.

— A potem i Smarka się spali — powiedział LaVerne śmieszkując z siostrą.

— Hmm... — mruknął, gdyby ta informacja nie była potrzebna mu do życia.

Astrid i Ymir wstali od stołu. Bordowa suknia falowała za kobietą, odsłaniając atuty. Bliźniaki zatarły ręce.

Zaczęło się.

Gdy Haddock wywiodła Ymira z Twierdzy, Thorstonowie wyszli od razu za nimi. Amargein wraz z Ulfem odoczekał chwilę, i poszli za nimi. Szli ma skróty, by być na miejscu wcześniej niż bliźniaki na Zębiroga. Zarzucili kaptury i założyli maski z prawdziwych zwierzęcych czaszek.

— I co zrobimy z facetem? — zapytał wspólnik.

— Jak to co? — zapytał. — Grzecznie zapytamy gdzie Haddock.

— Fajny plan. — mruknął sarkastycznie.

— Fajny czy nie fajny, wykonujący robotę, Volster. — powiedział poważnie, słysząc z oddali skrzeki smoka. — Cicho już.

Kobieta rozglądała się w około, gdy Ymir puszył się przy niej niczym paw.

— To nasza szansa, Ulf.

Wyskoczyli z zarośli, łapiąc Twardobokiego. Zakryli mu usta workiem i znów pobiegli do lasu. Starali się iść jak najciszej. Co by zrobili, gdyby natknęli się na prawdziwych bliźniaków?

***

Szła zadowolona do Ereta. Zapukała raz.

Nikt nie otwierał.

Zapukała drugi raz, jednak i teraz cicho-sza. Dopiero dziesięć minut później zastała pół nagiego Ereta syna Ereta.

— Jestem ci niezmiernie wdzięczna — podziękowała, przytulając przyjaciela. Był w szoku. Stał jak słup lodu, gładząc się po karku.

— Za co mi... dziekujesz? — zapytał, odwracając się za siebie kilka razy.

— Jak to za co? — zdziwiła się. — Dziękuję ci za uprowadzenie Ymira. Smark pewnie teraz obija mu zęby...

— Ale... — mruknął, znów patrząc sobie przez bark. — Dosłownie chwilę wcześniej przyszły tu bliźniaki i powiedziały, że plan spalił na panewce, bo ciebie i Ymira nie było, tylko spodnie tego chama.

— Co...? — drętwiała. Jeśli nie były to bliźniaki... to kto?

Zdrętwiała z przerażenia.

Usłyszała kroki. Ze schodów schodziła Zara. Była w szlafroku.

— Witaj! — podbiegła do blondynki, całując ją w policzek. — Jak z tym Ymirem? Dajesz radę z tym dzikusem? — musiała przyznać, że Zara była kobietą cud. Zarówno miła, jak i szczera...

„Świat do góry nogami" - Jak wytresować smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz