"Badb"

108 9 8
                                    

Po długim czasie, Lara znalazła chatę, o której opowiadała jej matka. Była dokładnie taka, jak sobie ją wyobrażała. Mała chatka, pod strzechą, cała z drewna, z runami na ścianach. Zajrzała do środka. Powoli. Podświadomie bała się tego, co zobaczy. Może mama i tata zostawili coś po sobie?

Uchyliła drzwi. Pierwsze co zobaczyła to kufer. Był niedomknięty, wylewały się z niego ubrania. Kucnęła przy nim. Zaczęła wyciągać rzeczy. Były to piękno bogate suknie jej matki, oraz zwykle, codziennie ubrania. Poskładała wszystko i złożyła z powrotem.

Szła dalej. Na stoliku leżała mapa zjedzona przez myszy - pokazywała nieznane Larze ziemię, nie miała pojęcia, gdzie zamierzali udać się jej rodzice.

Na stołku obok leżała różyczka. Lara ją dotknęła, a ta zmieniła się w proch. Slayer zbladła. Zniszczyła coś, co leżało tu niemal piętnaście lat.

Rozglądała się dalej, próbując wyobrazić sobie, co tu się działo, i jakie to miejsce miało ze sobą wspomnienia. Pachniało tu morzem, solą, a przede wszystkim lasem. Na ścianie wisiała skóra zająca. Nad obejściem czaszka jelenia. Na biurku w pół napisany list. Lara najpierw postanowiła go przeczytać, a później wziąść. Bała się, że pergamin zamieni się w pył.

Drogi ojcze,
Mam nadzieję, że dobrze się czujesz. Jestem bowiem twoją córką, powinnam interesować się tym, kto dał mi życie.
Jednakże nie muszę ciągle wykonywać rozkazów, które mi dajesz, ojcz-

Część listu nie była widoczna, rozmazana. Jakby ktoś potarl węgiel, wylał wodę.

Wolę rządzić tu, wykluczona z rodu, niż wracać i słuchać twych "racji". Moje miejsce jest tu - na Maison - tuż obok wiernego męża.

Twa córka, Leila.

Lara wzięła list i schowała do torby. Był to autentyczny list jej matki, do jej dziadka. A jednak nigdy nie został wysłany, a dziadek znając życie, nie żył.

Nie wiedziała, że matka była przeklęta z własnego rodu, bo wyszła za mąż, za "nieodpowiedniego" kandydata. Nie wiedziała co o tym myśleć. Ale w sumie. Co to zmieni w jej, i tak pokręconym, życiu? Nic.

Brnęła dalej w chatę. Łóżko przy oknie, w drugiej izbie, nie było pościelone, a raczej rzucone byle jak na łóżko. Gdzieś w środku kołdry leżała książka, pod tytułem: "Klany archipelagu". Ją również przygarnęła.

Nic innego nie znalazła. Położyła się więc na łóżku jej obojga rodziców i zasnęła z myślą, że to właśnie tu prawdopodobnie została poczęta. Dziwna myśl, ale czy ktokolwiek mówił, że Slayer ma czyste myśli?

***

Lara wstała wypoczęta jak nigdy. Żadnych wrzasków, próśb, no i na dodatek wygodne łóżko, które miało dołek w miejscu pleców.

Otworzyła oczy, widząc pierwsze promienie słońca. Miły to był poranek, gdyż ani jednej chmury nie ujrzała na niebie. Ubrała się w zwyczajną sukienkę mamy i wyszła na zewnątrz. Zrobiła to, co chciała - znalazła chatę - teraz mogła odpocząć.

Położyła się w krzyż na piasku, zamykając oczy. Pachniało bryzą. Orin poleciała na drugi koniec wyspy. Nie chciała niepokoić pani.

„Świat do góry nogami" - Jak wytresować smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz