"Kaszel"

116 10 49
                                    

Odlożyła list na stół. A gdy miała wyjść, przed nią stanął Czkawka. Przypadkowo. Biegł najwyraźniej do Thrymma.

- Lara? Co ty tu robisz? Nie miałaś być u brata? W ogóle dlaczego masz plecak? I po co ci miecz, mała?

- Lecę odpocząć - rzekła.

- Odpocząć? Ale dlaczego? Liam coś złego powiedział?

- Już zaplanował mi przyszłość jako starszy brat. Chcę ochłonąć. Sama, Czkawka. Jesteś dla mnie najważniejszy, ale bardziej niż ciebie, cenię sobie wolność.

- Gdzie zamierzasz lecieć? - zapytał.

- Myślisz, że ci powiem?

- No... właściwie tak.

- Ech... Nie, Czkawka. Chcę odpocząć. Tydzień. Dwa tygodnie. Nie wiem. Wrócę jak zacznę tęsknić.

- Uważaj na siebie.

- Pamiętaj, że przetrwałam Agaritõ. Wyszkolili mnie mimo woli. Teraz na coś mi się to przyda.

- Wróć żywa - zażartował Haddock, przytulając do serca. - Proszę.

- Taki mam zamiar - powiedział żartobliwie, przytulając go. - Wszystko sobie poukładam i wrócę. Jak nowa.

***

Grimmel wypłynął incognito wraz z piątą swoich ludzi. Postanowił zabić wszystkich, którzy wiedzieli o Amargeinie, który przepadł tak, jak świadkowie jego wybuchu. Wiedziały o nim dwie osoby - Heathera Szalona i Dagur Szalony. Jednak wyspa Berserków była pusta. Zniszczone domy, spalone chaty. Zeschnięta krew. Była to krwawa jatka. A ludzi brak.

- Szukajcie żywych. Jeśli coś znajdziecie, to krzyczcie.

On sam postanowił szukać dowodów, co mogło stać się z mieszkańcami wyspy. Był łowcą. Zaczął szukać śladów.

- Zeschnięta krew. Mnóstwo krwi. Ci ludzie cierpieli przed śmiercią. Pokrzywiona broń. Bronili się przed najezdźcami. Wejdźmy do którejś... z chat.

Grimmel pogładził platynowe włosy i wszedł do przypadkowej chaty. Od razu poczuł metaliczny zapach, którym się wręcz delektował. Zaczął oglądać przedmioty wokół.

- Butelka na ziemi. Stłuczona.

- Przewrócony stolik. Zakrwawiony świecznik. Na szafce plama jasnej krwi. Kobiece ubrania. Już wiem co tu się wydarzyło. Do chaty wszedł obcy. Była tu też kobieta. Postanowił ją zgałcić. Kobieta wpierw rzuciła w niego butelką, jednak to nie pomogło. Mężczyzna przewrócił stolik, biegnąc do bezbronnej. Zaczął ją rozbierać. Gdy się delektował, ona złapała za świecznik i go uderzyła. Siłowali się. Później ją odsunął, jednak ona przewróciła się o szczątki butelki i potylicą uderzyła o kąt szafki. I zmarła na miejscu, bo, znając życie, kark się złamał. Jednak ciała brak... O, co ja tu widzę... Ślady. Ledwo widoczne, ktoś ciągnął ją już po śmierci. Pewnie została zaniesiona i pochowana.

Grimmel poszedł do domu obok. Tam było podobnie, a jednak zupełnie inaczej. Na dole było wszystko porozrzucane i obrabowane. Przeszedł na górę. Na schodach leżała ścięta głowa. Grimmel się skrzywił, mimo, że śmierć widywał na codzień. On dokonywał zabijania szybko, nie przyspażał bólu. A ten wiking cierpiał katusze, gdyż widział na szyi nieboszczyka kilka podejść do uderzenia. Kat był bardzo niedokładny.

- Ten mężczyzna nie dostałby się do Łowców - jedynie skomentował.

Na górze było gorzej. W łóżeczku leżało zabite dziecko, a obok niego martwa matka z wypalonymi oczyma. Śmierdziało. Latały muchy mięsne.

„Świat do góry nogami" - Jak wytresować smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz