Rozdział 8 |Jestem głodny!|

215 21 1
                                    

-Jakie to pyszne!  - krzyknęłam popijając waniliowy napój - chyba jeszcze nigdy nie miałam nic tak dobrego do picia! 

-Ja też! - zawtórowała mi Sea - na pewno będę tu częściej przychodzić! Może będziesz chciała iść ze mną Leni? - spytała patrząc na mnie wyczekująco.

-Nie ma sprawy - odparłam uśmiechając się - nie przegapię żadnej okazji by znowu wypić to cudo!

-Chcę iść z wami! - krzyknął Shiiro machając rękami. Niestety mój życiowy pech postanowił się dzisiaj przebudzić. Chłopak siedział obok mnie i w pewnej chwili uderzył prawą ręką w moją szklankę. Nie udało mi się utrzymać jej w dłoniach i cała zawartość wylała się na mój mundurek. No pięknie, jestem cała mokra i w dodatku zaczyna mi się robić zimno. Mój biedny shake. Szybko wyciągnęłam chusteczki i zaczęłam się wycierać. Biało-włosy gdy tylko zorientował się co zrobił od razu pośpieszył mi z pomocą. Kilka zużytych chusteczek później udało nam się opanować sytuacje. Jednak na mojej spódnicy i tak została duża, mokra plama. 

-Wszystko okey Leni? Może wrócisz do domu i się przebierzesz? - spytał Hera patrząc na mnie zmartwionym spojrzeniem. 

-Spokojnie, to tylko Shake. Przecież od tego się nie umiera. Za chwilę to wyschnie, a przynajmniej mam taką nadzieje - zaśmiałam się.

-Naprawdę cię przepraszam! Nie chciałem! Nie wiedziałem, że jesteś tak blisko. Mogłem być bardziej uważny. Wybacz! - zaczął się szybko tłumaczyć. W jego o czach zbierały się łzy. Czy on się właśnie prawie rozpłakał?

-Nic się nie stało Shiiro - uśmiechnęłam się do niego - każdemu się zdarza. Najwyżej w ramach przeprosin postawisz mi jednego Shake'a i będzie po sprawie.

-Jasne! - odparł szybko i wytarł łzy z kącików po czym na jego twarz wrócił ten radosny uśmiech. 

-Ale na pewno nie chcesz się przebrać? - dopytał Hera. Jaki on opiekuńczy. Normalnie bardziej niż Byron.

-Właśnie Leni. Może lepiej żebyśmy wrócili? Przebierzesz się w coś suchego - no o tym mówię! Już u mojego brata włącza się tryb nadopiekuńczej matki. 

-Robicie aferę jakby nożem dostała. Uspokójcie się trochę - powiedział Sanekawa.

-Dokładnie! - zaśmiałam się - zobaczycie, za chwilę to wyschnie i będzie po sprawie. 

-I tak nalegam być poszła się przebrać - odparł stanowczo Tadashi krzyżując ręce.

-Skoro tak bardzo chcesz by poszła, może odprowadzisz ją? - zagadnęła Sea poruszając brwiami. Już wiedziałam co się szykuje. Ona pewne myśli, że mnie i Herę coś łączy. 

-Nie ma sprawy - powiedział wstając - idziemy Leni - powiedział chwytając za rączki od mojego wózka. 

-Ale.. - nawet nie dał mi dokończyć bo już ruszył z miejsca. 

-Wróćcie tu później! - usłyszałam jeszcze głos Byrona. 

W ciszy wyszliśmy z kawiarni. Nie miałam zamiaru się odzywać przez całą drogę. Zostałam zabrana wbrew mojej woli i nawet nie dali mi zaprzeczyć!  A jestem starsza! O całe dziesięć dni!*

-Nie obrazisz się na mnie, prawda? - zapytał w pewnej chwili uśmiechając się lekko.

-Pewnie, że nie - westchnęłam - po prostu nie było potrzeby by wracać. Spokojnie mogłam wytrzymać z tą małą plamą. 

-Małą? Przecież ta plama jest prawie na całej spódnicy! - zaśmiał się. 

-Zamilcz. Jest mała i koniec - powiedziałam.

Chyba to dobra pora by z nim porozmawiać, prawda? W końcu jesteśmy sami i nikt nie będzie nam przeszkadzał. Wolałabym gdyby ta rozmowa odbyła się gdzieś indziej niż na chodniku w drodze do domu, ale nie mogę narzekać. Niedługo wyjeżdżamy na obóz a później może być za późno na rozmowę. 

-Em Hera? - zagadnęłam niepewnie. Do końca nie wiedziałam jak poprowadzić rozmowę tak, by udało mi się coś z niego wyciągnąć - wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, co nie?

-Wiem, wiem. Ale o co chodzi Leni? Bez powodu raczej byś tego nie powiedziała - powiedział zatrzymując się. Stanął naprzeciwko mnie i popatrzył mi się prosto w oczy.

-Bo jest sprawa. Zdaję sobie sprawę, jak ciężko trenujecie, ale nie przemęczajcie się, dobrze? Sea mi dziś powiedziała i zaczynam się martwić. Może ci się coś stać Hera! Powinieneś to wiedzieć jako kapitan!

-Wiem - powiedział cicho spuszczając głowę - wiem o tym! Ale nie mogę wytrzymać z uczuciem, że jestem gorszy! To mnie przytłacza! Jeśli chcę się poprawić to muszę trenować! nawet za cenę zdrowia. Nie obchodzi mnie to. Z resztą, i tak nie zrozumiesz tego. Ty i Byron zawsze byliście najlepsi. Podziwiałem was. Co ja wygaduje. Dalej was podziwiam! Jesteście idealni! A ja? Ja mogę tylko przyglądać się z boku. To frustrujące wiesz?  - z jego oczu zaczęły spływać pojedyncze łzy. Wyciągnęła ręce prze siebie i brązowo-włosy od razy się przytulił. Poczułam jak moja koszulka robi się wilgotna ale nic nie powiedziałam. 

-Już lepiej? - odezwałam się po chwili.

-Tak, dziękuje - podrapał się po karku odsuwając się ode mnie - nie powinienem był tego wszystkiego mówić. Szczególnie, że ty wiesz o tym najlepiej. W końcu jesteś w podobnej sytuacji. Tylko masz o wiele gorzej. 

-Nie przepraszaj. Nie masz za co. Każdy czasem musi się wygadać. To normalne - wytłumaczyłam  - idziemy dalej? Bo w końcu oni sobie pójdą i ich nie znajdziemy - zaśmiałam się.

-Jasne! Nie mam ochoty później łazić i szukać tych świeżaków wszędzie. A szczególnie Shiiro. On ma tyle energii, że spokojnie dotarły do Tokio na piechotę - zaśmiał się wycierając łzy z kącików oczu. 

-Masz racje - odparłam - więc w drogę! - krzyknęłam i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Teraz to muszę przebrać nie tylko spódnicę ale także koszulkę. 

Przez całą podróż rozmawialiśmy i śmialiśmy się w najlepsze. Wyłapałam kilka spojrzeń w naszą trochę  i czyjś szept. Chociaż nie zrozumiałam co ta osoba powiedziała, mogę się tylko domyślać.  Wchodząc do domu, pokazałam brunetowi by był cicho. Nie miałam pojęcia czy rodzicielka jest sama w domu czy z kimś, więc wolałam zachować swoje przybycie w tajemnicy. Weszliśmy do mojego pokoju i Hera od razu rozłożył się na łóżku.

-Nie za wygodnie księciu? Może jeszcze przynieść wodę z cytryną i rurkę do tego? - spytałam patrząc wymownie na chłopaka. 

-Jeśli być mogła to jeszcze bułeczkę do tego! Byłbym wdzięczny - zaśmiał się. 

-Sam sobie pójdź i weź, jak takiś mądry - rzuciłam i podjechałam wózkiem bliżej szafy. 

Po zastanowieniu się wybrałam pierwszą lepszą białą koszulkę i ciemną spódnice. W tym czasie Hera naprawdę poszedł po bułki i wodę, więc mogłam się spokojnie przebrać. Nie obyło się bez małych kłopotów ale jakoś dałam radę bez niczyjej pomocy. Chwilę później wrócił chłopak z pełnymi rękami. W jednej trzymał worek z bułeczkami a w drugiej duży kubek z wodą w której pływały kawałki cytryny.

-Serio? Naprawdę poszedłeś po to? Jesteś idiotą - zaśmiałam się. 

-Nieprawda, nie jestem idiotą - zaprzeczył.

-To kim?

-Jestem głodny! - krzyknął uśmiechając się dumnie.

______________________

Oto kolejny rozdział! Tym razem więcej Hery, ale spokojnie, już niedługo będzie Nathana pod dostatkiem. Lecimy z małym maratonem! Postaram się wstawia jeden rozdział dziennie ( albo i nawet dwa dziennie!)

*pojęcia nie mam kiedy Hera ma urodziny, ale dajmy, że dziesięć dni po naszych bliźniakach

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.

Tak więc, do następnego!

Autorka

Cichy Diabeł || Inazuma Eleven ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz