Rozdział 21 | Ja ci dam sadystę karakanie |

210 11 10
                                    

W czasie gdy chłopcy mieli trening, ja zostałam w ośrodku i układałam w głowie przebieg rozmowy, jaką powinnam odbyć z Shiiro.

Słońce grzało i bez klimatyzacji bym nie wytrzymała. Włączyłam sobie pierwszą piosenkę znajdującą sie na playliście i wróciłam wzrokiem w stronę okna.

Morskie fale spokojnie napływały w stronę brzegu. Wiele osób było na plaży. Nie ma się co dziwić. Sama chciałabym się teraz znaleźć w wodzie i trochę uchłodzić.

Minęła godzina trzynasta, a ja wciąż nie miałam żadnego pomysłu. Drużyna już skończyła pewnie trening i teraz szykują się na obiad.

W sumie nie jestem głodna więc mogę sobie jeden posiłek odpuścić. Nic się wielkiego nie stanie.

-Myślenie nigdy mi nie
wychodziło - mruknęłam do siebie, sięgając po telefon.

Znalazłam numer do biało-włosego chłopaka i napisałam krótką wiadomość.

Do: Shiiro

Em, hejka. Możemy się dziś spotkać i pogadać? Nie zachowałam się wczoraj miło i chce cię za to przeprosić. Mam nadzieję, że się zgodzisz i nie jesteś na mnie zły.

Kliknęłam wyślij i odłożyłam urządzenie. Teraz wystarczy już tylko poczekać. Oby się zgodził. Nie chciałabym, by przez to nasza znajomość ucierpiała.

Minęło może z dziesięć minut i dostałam odpowiedź.

Od: Shiiro

Jasne, że możemy się spotkać. Co powiesz o osiemnastej na plaży? Albo siedemnastej. Wcześniej nie dam rady, pomagam Vince z pisaniem pracy.

Do: Shiiro

Nie ma problemu. Do zobaczenia o osiemnastej. Będę czekać przy wejściu na plażę.

Od:Shiiro

Do zobaczenia.

Na tym skończyła się nasza rozmowa. Zawsze mogło być gorzej. Chociaż wszystko się jeszcze może zepsuć.

-Leni? Czemu nie idziesz na obiad? - usłyszałam głos mojego brata. Kiedy on tu przyszedł?

Odwróciłam głowę w jego stronę. Włosy miał związane w wysokiego kucyka. Nie dziwię się, jest tak gorąca, ze w długich by nie wytrzymał. Na sobie wciąż miał strój treningowy, cały brudny i mokry od potu. O butach już nie wspomnę. Całe zdarte, tak samo jak kolana chłopaka. Pewnie ćwiczył tą swoją technikę nową.

-Jakoś nie jestem głodna - westchnęłam.

-Ale musisz jeść. Już zbieraj się, dopilnuje byś zjadła cały
obiad - rozkazał stanowczym tonem.

-Sadysta - mruknęłam do siebie.

-Ja ci dam sadystę karakanie! Jeszcze będziesz mnie przepraszać za te wszystkie oszczerstwa.

-Chciałbyś - zaśmiałam się - a tak w ogóle, co to jest karakan?

-Leni ja cię błagam, powiedz, że żartujesz - powiedział załamany, łapiąc się za głowę. Na prawdę nie wiedziałam co to ten cały karakan.

-No co? Gadasz od rzeczy i niby mam wiedzieć co to znaczy? To jak, powiesz co to karakan, czy nie? - spytałam.

-Idziemy na obiad. Może kapitan ci odpowie - odparł i wyprowadził mnie z pokoju.

Miałam coś jeszcze powiedzieć, ale jego gniewny wzrok sprawił, że nagle jakoś odechciało mi się mówić. W ciszy udaliśmy się na stołówkę i usiedliśmy przy naszym stoliku, gdzie był już Axel i Mark.

Cichy Diabeł || Inazuma Eleven ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz