Rozdział 16 |Co ci ta biedna szyneczka zrobiła potworze!?|

208 20 13
                                    

Z samego rana musieliśmy się zebrać wszyscy na zbiórkę. Była godzina 6:00 a nasz trener ściągnął nas z łóżek.
Nieludzkie zachowanie. Mieliśmy zaledwie dziesięć minut by się ogarnąć i stawić na śniadanie, po której od razu zaczynał się pierwszy trening.

Na szczęście udało mi się zebrać na czas i nie musiałam wykonywać kary tak, jak kilka osób z drużyny. W tym mój brat i Mark. Kto by pomyślał, że kapitan może się spóźnić.

Ale cóż, teraz każdy czekał aż skończą biegać. Tak, dostali karne okrążenia wokół ośrodka, a dokładniej dwadzieścia takich okrążeń. Już widzę jak ta blondynka odpada po piątym kółku.

Gdy już wreszcie mogliśmy udać się na prowizoyczną stołówkę, zajęłam swoje  miejsce przy stole. Łatwo było się domyślić które jest moje. Wystarczy popatrzeć gdzie nie ma krzesła. Nim się obejrzałam do mnie dołączył Byron, Nathan i Mark.

-Jak tam bieganie? Chyba macie już rozgrzewkę za sobą - zaśmiałam się szturchając mojego brata w ramię.

-Zamilcz. Nie moja wina, że nie mogłem znaleźć szczotki! Ktoś musiał mi ją schować! - zaczął zirytowany, nakładając na swój talerz agresywnym ruchem plaster szynki.

-Co ci ta biedna szyneczka zrobiła potworze!? - krzyknęłam ledwo powstrzymując śmiech. Kątem oka wyłapałam rozbaeione spojrzenia całej drużyny. Nawet trener się uśmiechał.

-O co ci chodzi? Przecież nic nie robię. Na pewno z tobą jest wszystko dobrze? - spytał przewracając oczami.

-Wyładowujesz agresję na tej szynce i jeszcze śmiesz twierdzić, że nic nie robisz? - powiedziałam poważnie.

Przyda się jakieś małe urozmaicenie śniadania, a, że trafiło na Byrona to już nie moja wina. Uwielbiam go denerwować. Taka już rola siostry, nieprawdaż?

-Zajmij się jedzeniem - mruknął powracając do robienia kanapki.

-Ona tylko broni szynki - zaśmiał się Nathan - mógłbyś wykazać trochę empatii, ta szynka kiedyś żyła.

-Ale już nie żyje i mogę ją
zjeść - odpowiedział obojętnym tonem.

-Sadysta - westchnęłam i chwyciłam kawałek chleba.

Zjadłam dwie kanapki z serem. W przeciwieństwie do Byrona nie chciałam brać tej nieszczęsnej szynki. W między czasie kilka razy prawie bym się oblała herbatą. A to przez Byrona i jego teksty, a to przez dziwne, niespodziewane gesty Marka, który siedział po mojej lewej stronie. Nawet spokojnie zjeść nie można.
Do czego to doszło...

Gdy już każdy zjadł, mieliśmy tylko pięć minut by się przebrać w strój do gry i wyruszyć na boisko.

Nie chciało mi się męczyć z zakładaniem innych ubrań, więc zostałam w swoich czarnych leginsach i białej koszulce z krótkim rękawem.

Wyszliśmy cała grupą i ruszyliśmy w kierunku boiska. Nie miałam pojęcia gdzie się ono zjaduje dlatego też trzymałam się blisko Byrona. Chociaż lepszym stwierdzeniem byłoby, że wykorzystałam brata aby ten pchał mój wózek.

Mieskce docelowe znajdowało się dość blisko, więc dotarliśmy tam w jakieś dziesięć minut. Chłopaki zajęli się rozgrzewką, a ja ustawiłam się blisko ławki by obserwować przebieg treningu. Obok mnie pojawiła się nagle Yu, z tym swoim uśmiechem.

-Pierwszy raz będę oglądać ich trening - powiedziała  - jestem ciekawa czy grają tak dobrze, jak słyszałam.

-Grają wyśmienicie - odpowiedziałam patrząc jak wszyscy zaczęli biegać, wykonując przy tym podstawowe ćwiczenia.

Cichy Diabeł || Inazuma Eleven ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz