Rozdział 1 |Leni, za co to?!|

487 24 10
                                    

Pov. Leni

Wracając z zakupów razem ze swoim bratem, zastanawiałam się jak zmieniło się moje życie, od czasu opuszczenia Zeusa. Teraz, większość rzeczy nie wygląda tak samo, w tym także mój wygląd. Szczególnie, że jeżdżę na wózku, przybrałam trochę na wadze. Cóż, kilka kilogramów w jedną czy w drugą stronę, raczej nie robi zbyt dużej różnicy.
Najbardziej wyróżniają się moje włosy. Niegdyś długie, sięgające kolan a teraz są ledwie za łopatki. Taka zmiana naprawdę dużo mnie kosztowała. Nie było łatwo pożegnać się z wizerunkiem, który utrzymywałam praktycznie od zawsze. Teraz przynajmniej można mnie odróżnić od Byrona.

A skoro mowa już o nim. On także się zmienił. Niegdyś ostre rysy twarzy, złagodniały a kapryśny charakter zastąpiła troska i współczucie. Nawet szkoła, do której chodzi się zmieniła! Ze względu na mnie, przepisał się do Raimona. Chociaż o tym, dowiedziałam się dopiero po fakcie, gdy stanął w drzwiach mojej klasy ubrany w mundurek Raimona. Nie powiem, zdziwiłam się, tak samo reszta klasy. Po pewnym czasie już przyzwyczaiłam się do jego obecności i jakoś tak czas leciał.

-Nie zapomnij, że dzisiaj przychodzi Nathan - odezwał się blondyn, patrząc na mnie jednoznacznym spojrzeniem. Ten, to się nigdy nie ogarnie. Zawsze musi wpychać te swoje zboczeństwa między mnie z Swifta. Przy nim to nawet strach się przytulić!

-Wiem, wiem - odparłam kiwając głową. Dzisiaj był ostatni dzień szkoły, jutro odbieramy świadectwa i zaczynają się wakacje. Nawet nie wiem, kiedy pierwsza klasa tak szybko zleciała. Czuję się, jakbym dopiero co doszła do Raimona, a tak na prawdę, już muszę go opuszczać. Szczęście, że tylko na jakiś czas. 

Nie mogę się doczekać letnich wakacji! W końcu będę mogła się wyspać i nie siedzieć całą noc nad tą nieszczęsną matematyką. Z której swoją drogą prawie nie zdałam. Ten przedmiot to prawdziwy horror. Kolejnym plusem wakacji jest to, że będzie dużo wolnego czasu a co za tym idzie, więcej spotkań z Nathanem. Co prawda on musi chodzić na treningi, na których oczywiście też się pojawiam. Może i grać nie mogę, ale wciąż jestem częścią drużyny, więc chociaż popatrzę jak chłopaki grają. 

Gdy byliśmy nieopodal naszego domu, usłyszałam dzwonek mojego telefonu, oznajmiający iż mam jakąś nową wiadomość Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i odblokowałam ekran. Wyświetliło się powiadomienie, nadawcą był nie kto inny jak Nathan.

Od:Nathanuś 

Za jakąś godzinę będę u ciebie! Muszę jeszcze tylko posprzątać pokój, bo ojciec nie daje mi spokoju.

Odczytałam wiadomość i zaśmiałam się. Cały Nathan - nigdy nie pilnuje porządku a później zbiera ochrzan i wyjść nie może. Kiedyś już była taka sytuacja. Na jednym z treningów niebiesko-włosy chłopak się nie pojawił. W szkole oczywiście był, więc to było trochę dziwne, że nie przyszedł na trening. Później się okazało, że zwyczajnie dostał szlaban, za - jak to on powiedział - "ogromny burdel w pokoju". Przez cały następny tydzień nie pojawiał się na treningach. Miał nauczkę, że warto sprzątać, ale chyba dzisiaj trochę o tym zapomniał. 

Odpisałam mu szybkie "okey" i zablokowałam telefon ponownie wsadzając go do kieszenie w bluzie. 

-Co tam twój kochać napisał? - zagadnął Byron patrząc na mnie z widoczną ciekawością. Nosz, o tym właśnie mówiłam! Zawsze musi się pchać tam, gdzie nie powinien. Mam ochotę czasem go porządnie za to zdzielić po głowie.

-Nic, co powinno cię interesować - mruknęłam od niechcenia. Daję słowo, że powie coś jeszcze a skończy z guzem na łbie. Nie wiem jak to zrobię, ale zrobię! Będzie miał nauczkę, że nie wtyka się nosa w nie swoje sprawy. Szczególnie, gdy dotyczą one czyjegoś związku. 

-Oj no nie bądź taka! - zaśmiał się przybliżając swoją twarz do mojej. Uśmiechnęłam się pod nosem. Idealna okazja, dziękuję braciszku! Nie myśląc nic więcej walnęłam tego przygłupa w głowę. Niech ma za swoje - ała! Leni, za co to?! - krzyknął zdziwiony łapiąc się za obolałe miejsce. Jego mina była bezcenna! Już dawno nie widziałam tak idiotycznego wyrazu twarzy. Nie mogłam się powstrzymać i roześmiałam się. Możliwe, że mieszkańcy w promieniu najbliższego kilometra słyszeli mój napad śmiechu. Dosłownie, nie mogłam się uspokoić. Dopiero po upływie dobrych pięciu minut, udało mi się dojść do siebie. Za to mój brat, jak trzymał się za głowę tak dalej to robił. Czyżbym za mocno uderzyła? Mówi się trudno. 

-Możemy iść dalej? - spytałam w końcu. Nie widziało mi się zbytnio stanie na środku chodnika i czekanie aż blondyneczka łaskawie się ogarnie i zacznie pchać mój wózek - niedługo ma być Nathan - dodałam zniecierpliwiona, gdy poprzednie pytanie zostało całkowicie zignorowane.

-Daj mi chwilę - jęknął przeciągle - naprawdę mocno walnęłaś, trochę kręci mi się w głowie - dodał, opierając się o wózek. Jak powiedział, tak zrobiłam. Po upływie następnych pięciu minut w końcu ruszyliśmy dalej.

Końcówka drogi minęła nam w ciszy. Ja zastanawiałam się, co będę robić przez cały okres przerwy letniej. W końcu, nie mogę zmarnować tego czasu na bezsensowne leżenie w łóżku tyłkiem do góry. Chociaż, kusząca opcja. Ale nie! Muszę coś zrobić, by spędzić ten czas najlepiej jak się da.

Wchodząc do domu, od razu uderzył we mnie przyjemny zapach smażonych naleśników. bez namysłu podjechałam do kuchni, chcąc się dowiedzieć co jest źródłem tej woni. Jak się okazało, nasza rodzicielka postanowiła zrobić na kolacje naleśniki z syropem klonowym. Niezbyt smaczne danie, ale jak zmieni się syrop na nutelle, to już co innego.

-Wróciliśmy - powiedział mój brat, wchodząc do pomieszczenia i przy okazji odkładając siatkę z zakupami na blat stołu. 

-Jak minęły zakupy?- spytała się kobieta zerkając to na mnie to na Byrona. Chyba się domyśliła, że coś musiało się stać.  Od razu przypomniał mi się wyraz twarzy Aphrodiego i po raz kolejny dostałam napadu śmiechu. Oczywiście wzrok mamy wyrażał tylko jedno. Zażenowanie, w sumie nie dziwie się jej. Jakbym ja miała tak głupie dzieci pewnie już od dawna byłyby w pierwszym lepszym domu dziecka. Jaka ja okrutna jestem. 

-Oprócz małego wypadku po drodze, obyło się bez większych problemów - odparł blondyn, a ja w dalszym ciągu się śmiałam. Nic nie poradzę, że to wciąż śmieszy. Kiedy już zdołałam się uspokoić, sięgnęłam ręką po jednego naleśnika. 

-Byron dostał po głowie - powiedziałam  z pełną buzią więc nie jestem do końca pewna czy mnie zrozumieli. A zważając na ich niezrozumiałe miny, sądzę, że jednak nie - Byron dostał po głowie - powtórzyłam gdy już przełknęłam kawałek naleśnika. 

-Coś ty znowu zrobił? - spytała kobieta z rezygnacją - a już myślałam, że wyrośliście z bezsensownych bijatyk - dodała powracając do smażenia kolejnych porcji.

W chwili, gdy miałam już coś powiedzieć, usłyszałam dzwonek do drzwi i powoli ruszyłam w tamtym kierunku z zamiarem wpuszczenia przybyłego gościa.

____________________

TAM TAM TAM

Oto powracam! Z okazji dnia dziecka, postanowiłam wstawić trochę szybkiej drugą część!

Pierwszy rozdział już za nami. Mam nadzieję, że nie zanudził zbytnio. Nie umiem we wprowadzenia. Mimo to, myślę, że nie wyszło najgorzej.

Jeśli są jakieś błędy, możecie mnie poprawić. Nie mam zbytnio oka do wyłapywania literówek i tym podobnych, heh.

Mam nadzieję, że się spodoba.

Tak więc do następnego.

❤️Autorka❤️

Cichy Diabeł || Inazuma Eleven ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz