Rozdział 10 | Nawet Zeus ci nie pomoże|

205 15 11
                                    

Jedząc śniadanie, wyłapałam już kilka razy zmartwione spojrzenie Byrona.  Czułam jak co chwilę zerka w moją stronę. Nie powiedziałam nic, nie chciałam zaczynać bezsensownej rozmowy przy rodzicielce, która i tak ma już za dużo na głowie. Kończąc ostatnią kromke chleba, przypomniało mi się, że przecież ktoś musi iść ze mną pod wierzę. Niby dałabym radę sama, ale wciąż się trochę boję gdziekolwiek wychodzić bez niczyjej pomocy.

-Jesteś dziś zajęty? - zwróciłam się do blondyna, uśmiechając się przy tym. Przekupstwo jakieś musi być.

-Niespecjalnie - wzruszył ramionami - co chcesz? Bez powodu byś o to nie pytała - zaśmiał się.

-Idziesz ze mną pod wierzę Inazumy. Przed dziesiątą mamy tam być - powiedziałam.

-Czyżby Nathan? - zaciekawił się.

-Tak, a co? Zazdrościsz? - spytałam z przekąsem.

-Nie ma czego, nie gustuje w chłopakach - mruknął popijając swoją herbatę.

-A jak tam sprawy z Yu? - zagadnęłam.

-Yu? A kto to? - zainteresowała się mama. No to mój braciszek będzie miał poważną rozmowę.

-Nowa menadżerka. Wczoraj Byron bardzo ochoczo z nią rozmawiał. Zapowiada się niezły romans - powiedziałam, zanim blondyn zdążył zareagować.

-Nieprawda! - zaprzeczył - po prostu chciałem być miły! Nie wyciągaj wniosków za szybko! - krzyknął cały czerwony na twarzy.

-Jasne, jasne - pomachała ręką kobieta, śmiejąc się - ja już swoje wiem. Po za tym Byron, wyglądasz jak burak więc sam sobie przeczysz.

-Czemu każdy porównuję mnie do buraka!? Dajcie z tym spokój! Najpierw Leni i jej zgnieciony burak a teraz ty! Nie wierzę w was! - zaczął chaotycznie wymachiwać swoimi łapskamki.

Dla bezpieczeństwa odłożyłam kubek z herbatą na stół. Nie chciałabym, żeby sytuacja z wczoraj się powtórzyła.

-Uspokój się - westchnęłam zrezygnowana. Takiego idioty to ze świecą szukać, a najlepiej to iść szukać w zoo.

-Leni ma rację - poparła mnie rodzicielska - zmieńmy temat! Wiecie już kiedy macie ten wyjazd o którym tyle gadacie? - zagadnęła.

-Jeszcze nie - odpowiedziałam.

-Na pewno gdzieś w przyszłym tygodniu, pewnie trener da nam znać dzień przed wyjazdem - dodał Aphrodi.

-Tylko się tam nie zabicie nawzajem. Wiem, że jesteście do tego zdolni, dlatego od razu uprzedzam - zaśmiała się kobieta.

-Prędzej czy później i tak ta roszpunka skończy w trumnie. Jest taki głupi, że pierwszy lepszy handlarz organami go zgarnie.

-Tak!? A ty nawet uciec byś nie mogła przed porywaczem - powiedział.

Na chwilę zapadła cisza. Chyba zdał sobie sprawę ze swoich słów, były trochę nie ja miejscu. Może i  mam to daleko gdzieś, jak mówi podobne rzeczy, ale jednak trochę psuje humor.

-Idę do siebie - dopiłam ostatnie krople herbaty i tak jak powiedziałam tak zrobiłam.

Niestety mój spokój długo nie trwał, już po pięciu minutach do pomieszczenia wlazł Byron. Oczywiście bez pukania, no bo po co szanować czyjąś prywatność.

-Leeeni, przepraszam - powiedział i podszedł do mnie, siadając na łóżku. Po jego spojrzeniu już wiedziałam co się szykuje.

-Nawet o tym nie myśl Afrodytko! Bo dostaniesz poduszką i nawet Zeus ci nie pomoże! - krzyknęłam.

Cichy Diabeł || Inazuma Eleven ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz