Rozdział 3 |Nie odzywaj się do mnie wiedźmo!|

276 21 4
                                    

Rano, obudziłam się jako pierwsza. Było mi strasznie niewygodnie i w dodatku mało brakowało bym znalazła się na podłodze. Z lekkimi problemami podniosłam się do siadu i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było jeszcze widno. Skierowałam swój wzrok na zegar znajdujący się przy biurku. Wskazówki ukazywały godzinę 5:11. No pięknie, co ja będę robić tyle czasu? Westchnęłam i wróciłam wzrokiem na miejsce gdzie się znajdowałam. 

Pół łóżka było zajmowane przez mojego brata. Ta blondyneczka rozwaliła się plackiem jakby była u siebie. Ponad to, jego włosy były dosłownie wszędzie. Nie tylko na łóżku, niektóre kosmyki opadały na podłogę. Nathan za to spał na środku, ale też część jego ciała leżała na Byronie. Doprawdy, to był niepowtarzalny widok. Jestem skłonna stwierdzić, że gdyby nie to, iż niebiesko-włosy jest moim chłopakiem a blondyn bratem, to kibicowałabym im. 

Zaśmiałam się pod nosem z własnych myśli i powoli ześlizgnęłam się z łóżka by usiąść na wózek. Było to lekko utrudnione, przez co męczyłam się dobre pięć minut, budząc przy tym prawie chłopaków.

Jednak, kiedy w końcu udało mi się usiąść na wózku, po cichu udałam się do kuchni. W pomieszczeniu panował półmrok. Ledwo co dosięgnęłam włącznika. W jednej chwili zrobiło się jasno. W miarę swoich kucharskich zdolności, postanowiłam zrobić naszej trójce śniadanie. Wybór padł na zwykłe kanapki z szynką i serem, oraz herbatę owocową. 

Kiedy wszystko było gotowe, udałam się z powrotem do mojego pokoju w celu obudzenia chłopaków. Ja, jak to ja, nie mogłam się oprzeć by nie dokuczyć mojego bratu. I tak jakoś się podziało, że blondyn miał twardą pobudkę na podłodze. Jego mina była bezcenna!

-Jak się spało, braciszku? - spytałam  ledwo powstrzymując śmiech. Przez huk, jaki wywołał Byron upadając, Nathan także nie spał.

-Nie odzywaj się do mnie wiedźmo! - krzyknął wstając z ziemi.

-Akurat określenie  "wiedźma" pasuje teraz bardziej do ciebie niż do mnie - zaśmiałam się wskazując na jego rozczochrane włosy. Ten w odpowiedzi tylko wystawił mi język.

-Musicie się kłócić z samego rana? - spytał zaspanym głosem Nathan podnosząc się do siadu. On także wyglądał nie najlepiej. 

-Ona zaczęła! - oburzył się. Nie wytrzymam z nim. Idiota, no po prostu Idiota.

-Tak, jasne - przewróciłam oczami - a teraz zbierać się! Śniadanie czeka na stole! - powiedziałam i  ruszyłam do kuchni zostawiając chłopaków samych.

Po dobrych pięciu minutach zjawili się w pomieszczeniu. W ciszy zabraliśmy się za spożywanie jedzenia. Ciekawe jak będą wyglądały wakacje. Ten rok szkolny dłużył mi się niemiłosiernie, przez co mogę stwierdzić, że zapomniałam jak się spędza wakacje. Może cały ten czas przesiedzę w domu? Nie, to by było zmarnowanie czasu. Pewnie będę gdzieś wychodzić na spacery z Byronem. Czasem może nawet z Nathanem. Chciałabym też spotkać się z Herą i Tiną. Dawno ich nie widziałam. Ciekawe co u nich. 

-Ziemia do Leni - usłyszałam głos Aphrodiego, który wyrwał mnie z zamyślenia - kontaktujesz już? 

-Tak, tak - zaśmiałam się - więc czego chcesz?

-Pytałem się, czy idziesz ze mną później na spotkanie z drużyną Zeusa - powiedział podnosząc kubek z herbatą, jednak szybko go odłożył. Czyżbym zapomniała powiedzieć, że herbata jest gorąca? Upsi.

-Jasne! - ucieszyłam się. Wizja spotkania dawnej drużyny była bardzo kusząca - nie mogę się doczekać! - krzyknęłam dokańczając ostatnią kanapę.

-Więc po zakończeniu w szkole od razu idziemy do Zeusa - oznajmił.

-Nie zapomnijcie, że mamy jeszcze spotkanie z trenerem - odezwał się Nathan. Rzeczywiście, kompletnie zapomniałam o tym dziwnym spotkaniu. Ale  pewnie nic ciekawego na nim się nie stanie.

-Spokojnie, pamiętamy - odparłam - ale teraz musimy się chyba ubrać. Nie zostało nam dużo czasu - mówiąc to wskazałam na zegar który wskazywał godzinę 6:40. Do rozpoczęcia apelu w szkole zostały niecałe dwie godziny ale znając życie i tak nie starczy nam czasu. Szczególnie, że blondyn musi spędzić przynajmniej pół godziny w łazience układając swoje włosy. 

Tak jak przypuszczałam. Prawie się spóźniliśmy. Na miejsce dotarliśmy dosłownie minutę, przez rozpoczęciem. I wszystko dzięki tej blondyneczce. Chłopak zgubił gdzieś swój żel do włosów i trochę nam zajęło nim go znaleźliśmy. A bardziej puste opakowanie w koszu na śmieci, przez co mój brat musiał iść po nowy do sklepu. Jak to powiedział "bez niego nigdzie nie pójdę!".  

-Następnym razem cię zostawimy - powiedziałam patrząc na swojego brata. 

-Daj spokój - zaśmiał się - przynajmniej zdążyliśmy - powiedział siadając na pierwsze lepsze wolne miejsce. To samo uczynił Nathan i ja. Z tym, że ja po prostu odsunęłam krzesło. 

Cały apel dłużył się okropnie. W pewnym momencie zasnęłabym, gdyby nie to, że Nathan mnie trącił. Kiedy przyszła pora na rozejście się do klas i pożegnaniu z wychowawcami z oporem poruszałam kołami od wózka. W pewnym momencie to Swift zaczął go pchać, za co byłam wdzięczna. Mało brakowało a komuś przejechałabym po nodze. 

-Uważaj trochę piracie drogowy - zaśmiał się niebiesko-włosy - nie rozjeżdżaj wszystkich na swojej drodze.

-Cicho bądź, zmęczona jestem. Poza tym to było niechcący! - oburzyłam się, jednak po chwili także wybuchnęłam śmiechem. 

Nawet nie wiem kiedy skończyło się spotkanie i oficjalnie zakończył się rok szkolny. Teraz już tylko rozmowa z trenerem i przez pewien czas nie zobaczę szkoły.

-Ciekawe po co to spotkanie - odezwałam się w połowie drogi do domku klubowego.

-Też jestem ciekaw - zawtórował mi Byron - może ty coś wiesz Nathan? 

-Nie mam pojęcia, ale pewnie to coś mało znaczącego skoro ciebie też chce widzieć trener - zaśmiał się.

-No wiesz co?! - oburzył się - jestem ważną częścią drużyny! Beze mnie byście nie wygrali!

-Zamknij się Byron - powiedziałam patrząc na niego z rządzą mordu. Miałam już dość jego krzyków. Ileż można się wydzierać. 

-Leni ma rację, z daleka cię słychać - usłyszałam za sobą znajomy głos.

-Cześć Axel - zaśmiałam się witając chłopaka - może ty wiesz, po co trener nas zwołał? - spytałam.

-Nic nie wiem, ale Mark coś mówił o tym. Jego spytaj - uśmiechnął się lekko - spotkamy się w domku - dodał odchodząc. 

-Nie lubię go - mruknął pod nosem Aphrodi - jest dla mnie niemiły!

-Zasługujesz na to idioto - zaśmiałam się - dobra koniec rozmów. Idziemy dalej! - zawołałam i ruszyliśmy. 

____________________________

Cześć wszystkim! Jak się podoba rozdział?

Mi tak średnio. Mam teraz jakiegoś bloka i nic napisać nie mogę. Pewnie przez stres. W końcu za tydzień są egzaminy.  Stresuje się ogromnie i mam nadzieję, że ich nie zawale. 

Tak więc do następnego, który nie wiem kiedy nastąpi ( ale na pewno będzie!)

❤️Autorka❤️

Cichy Diabeł || Inazuma Eleven ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz