TATUAŻ

1.4K 71 5
                                    

Wyszłam ze szkoły. Heather już na mnie czekała, wsiadłam do jej samochodu, nawet się z nią nie witając. Byłam padnięta i jedyne, o czym marzyłam, to wziąć prysznic i pójść spać. Nie wiem, co im odbiło z tym kursem. Miało to jakieś drugie dno? Co oni znowu wymyślili? Tyle pytań rodziło się w mojej głowie, a odpowiedzi nie znałam żadnej. Wkurzało mnie to, bo lubiłam wiedzieć, na czym stałam. A intuicja mi podpowiadała, że się nie dowiem.

― Co Ty tak milczysz? ― zapytała, zatrzymując się na parkingu. ― Coś nie tak? ― westchnęłam. ― Idziemy na obiad,  tam opowiesz mi o wszystkim? ― kiwnęłam głową i wysiadłam z auta. Poszliśmy do restauracji i zamówiliśmy spaghetti. ― Mów, bo po Twojej minie widzę, że ktoś coś odpierdolił.

― Moja klasa ma kurs samoobrony i walki wręcz. Kto to prowadzi? Moi kochani braciszkowie. ― powiedziałam oburzona. ― Nie dawali mi spokoju. Co chwilę komentowali to, co robiłam i robili mi obciach. Myślałam, że im coś zrobię albo zapadnę się pod ziemie. Ci dwaj debile mieli z tego niezły ubaw i chyba to najbardziej mnie wkurza. ― westchnęłam.

― Bracia tacy są. Od kilku ładnych lat mieszkam z bandą tych idiotów i jak wszyscy chodziliśmy jeszcze do szkoły, to oni też robili mi obciach. Najbardziej to Shawn i William, ale znasz ich. To zjeby. ― przyznałam jej rację. ― A Ty z jednym z nich sypiasz. ― przewróciłam oczami. ― Coś się jeszcze wydarzyło?

― W sumie to William był rano u mnie w szkole. Powiedział mi coś, co nie daje mi spokoju. ― uniosła brew. ― Zakolegowałam się z Lucy i raz jak byłam z nią na zakupach, to Shawn i William nas zawieźli. On od tamtej pory zastanawiał się, skąd ją zna i dzisiaj mi powiedział o wszystkim. ― wzięłam wdech. ― Powiedział, że jej ojciec jest gliną i zagraża nam. Nie wiem, co mam o tym myśleć. Mówi Ci coś nazwisko Adams?

― Niestety. William mógł mieć rację. Gliniarz, który ma szajbę na punkcie gangów, mafii, dilerów i tak dalej. Każdego z nas złapał minimum raz, ale nie miał żadnych poważnych dowodów, aby nas na długo przymknąć. Lepiej uważaj.

Po obiedzie poszliśmy na spacer, potem na milkshaki i na końcu wymyśliłam, że chciałabym tatuaż. Dziewczyna zadzwoniła do tatuażysty, który był jej przyjacielem i od razu do niego pojechaliśmy. Przez całą drogę myślałam, jaki wybrać wzór. W końcu zdecydowałam, że na obojczyku będzie znak nieskończoności z napisem "Family". Jean, bo tak nazywał się tatuażysta, zrobił to szybko. Starał się skupić moją uwagę na wszystkim, tylko nie na bólu. W międzyczasie zadzwonił do nas Paul, który kazał nam jak najszybciej wrócić do domu, bo miał nam coś ważnego do powiedzenia. Kiedy wszystko było skończone, zapłaciłam chłopakowi, po czym udaliśmy się do domu.

Weszliśmy do salonu, gdzie byli wszyscy, a do tego moi bracia i Blaise. Nie podobało mi się to i miałam złe przeczucia. Usiadłam obok swojego chłopaka, pytając, co się wydarzyło. On, zamiast mi odpowiedzieć, zaczął wypytywać o to, gdzie byłam, co robiłam i dlaczego zrobiłam sobie tatuaż bez jego wiedzy. Gdyby nie Paul, pewnie zacząłby się ze mną kłócić przy wszystkich. W końcu jak mogłam coś zrobić bez jego wiedzy?

Paul powiedział, że miał dla nas dwie wiadomości. Jedna się tyczyła mnie, druga gangu. Na początku zaczął od tej drugiej sprawy. Przyznał się, że nie dopilnował kilku żółtodziobów, którzy się zbuntowali i założyli inny gang. Dodał również, że niedługo miała się odbyć akcja, gdzie pozbędą się tego "gangu" raz na zawsze. Nie chciałam się odzywać, nie należałam do gangu i nie miałam prawa głosu. Jednak nie byłam co do tego przekonana. Bałam się, że mogło coś pójść nie tak i ktoś z moich przyjaciół mógł umrzeć.

Kolej przyszła na sprawę związaną ze mną. Blaise nie był przekonany co do mojej obecności w tym domu. Przeszkadzało mu to, że nie należałam do gangu, a o wszystkim wiedziałam. Jego zdaniem powinnam się wyprowadzić i nie wtrącać się w ich sprawy. Obwiniał mnie o to, że Simon musiał odejść i w tamtej chwili się ukrywał. Jak dla mnie to było głupie biadolenie, bo równie dobrze na innej akcji mógł zostać tak postrzelony i tak dalej. W końcu przyznał się, że to był jego i Paula pomysł z tym kursem, chcieli mieć pewność, że sobie poradzę, gdyby ktoś usiłował mi coś zrobić. Ponadto na sam koniec kursu, miałam z nim zawalczyć, aby był w pełni przekonany, że to wszystko nie poszło na marne. Potem dodał, że po zakończeniu tego kursu, będą wyjazdy na strzelnicę.

― Nie widzę w tym problemu. ― powiedziałam szczerze. ― Zawsze będzie coś ciekawego, a nie tylko gra w siatkówkę albo w kosza. ― wzruszyłam ramionami. ― Mam tylko jedno "ale", czy moi bracia muszą być takimi debilami? Zachowujecie się jak dzieciaki. Jeśli macie już nas trenować, to dajcie mi spokój, bo myślałam, że Was zaduszę. ― przewróciłam oczami. Oni na szczęście obiecali, że już nie będą i nie będę musiała się wstydzić.  

####

OWCA ZMIENI SIĘ W WILKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz